🎁

1.4K 135 172
                                    

🎄🎄🎄

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

🎄🎄🎄

          HARRY KOCHAŁ ŚWIĘTA. Pokochał je kiedy tylko pierwszy raz dane mu było spędzić je bez wujostwa, w szkole. Śnieżny puch za oknem, radośnie migoczące światełka, gorące kakao, słodycze, urocze dekoracje i choinka — to wszystko skradło jego serce. Miał jedenaście lat, gdy dostał swoje pierwsze prezenty, właśnie w Wigilię. Odpakował je ze swoim przyjacielem, czując lekki wstyd, że sam nie pomyślał o wysłaniu czegoś innym, ale przede wszystkim wypełniało go szczęście i miłość tak wielkie, że rudowłosy chłopak nie wiedział nawet, jak to skomentować. Przemilczał to więc, uśmiechając się radośnie do okularnika oraz ciesząc się chwilą. Śmiali się, rozmawiali, grali w gry przy kominku. Tak było co roku.

          Aż do teraz.

          Harry, Ron i Hermiona mieli już złe przeczucia, gdy ten pierwszy został poproszony dwa dni przed rozpoczęciem przerwy świątecznej do gabinetu dyrektora, chociaż starali się łudzić, że chodzi o coś związanego z oficjalnym powrotem Voldemorta. Media w końcu wciąż aż huczały na temat środków bezpieczeństwa, następnych niebezpieczeństw, masakr w mugolskich wioskach, a także zaginięciach. Potter myślał, że pewnie Dumbledore chce mu zaproponować zostanie w szkole, by uniknął niebezpieczeństwa. Był w końcu Wybrańcem, Złotym Chłopcem, który musi dożyć wojny, żeby zabić Tego – Którego – Imienia – Nie – Wolno – Wymawiać, nie mógł zginąć w czymś tak głupim, jak atak na Prived Drive czy dom Weasley'ów, gdzie miał się w planach udać razem z przyjaciółmi. Zorientował się jak bardzo się pomylił, gdy twarz staruszka spochmurniała, kiedy tylko usiadł na niewygodnym krześle przy jego biurku.

          — Harry, mój chłopcze — zaczął wtedy przygnębionym głosem i nawet elfy na jego szatach przestały radośnie tańczyć. — Nie wyobrażasz sobie, jak mi przykro, że muszę ci to przekazać...

          Przez głowę szesnastolatka po tym zdaniu zaczęły płynąć najróżniejsze myśli. Coś się stało państwu Weasley? Nie, wtedy siedziałby tu Ron z Ginny. Voldemort jakimś cudem sam się zabił? Nie, wtedy nie byłoby mu przykro. Chyba... Może znowu zniknął? Nie, to niemożliwe, no i znowu: byłby raczej zadowolony. Snape odszedł na zwolnienie do końca roku? Ale czemu miałby go o tym powiadamiać? On nawet nie lubi Snape'a.

          A może Dursley'owie nie żyją i na wakacje zostanie w Hogwarcie?

          — Słuchasz mnie, Harry?

          — Umm, tak. Już tak, przepraszam, profesorze.

          Czarodziej posłał mu pobłażliwe spojrzenie zza okularów – połówek, ale nie skomentował tego w żaden inny sposób.

          — Tak jak mówiłem, musisz wrócić na święta do wujostwa, Harry. Jak pewnie wiesz, Śmierciożercy wraz z Tomem nie próżnują, mogą zaatakować szkołę w każdej chwili, a gdy będzie mniej nauczycieli dostanie się do ciebie zostanie znacznie ułatwione. A jako, że ochrona twojej matki, mój chłopcze, dalej działa, to...

PIERNICZKI; drarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz