3553
-Co masz na palcu wskazującym u prawej ręki? - zapytała piękna kobieta upijając łyk herbaty.
-Nie wiem. - Odpowiedziałam szczerze.
-Co widzisz na swoim palcu?
-Tatuaż.
-Skąd go masz?
-Nie wiem
-Jak powstał ten tatuaż?
-Nie wiem.
-Lucy! -Wydarła się moja matka która przypatrywała się tej rozmowie siedząc na wielkiej kanapie w biurze pani Johnson. Mówiłam już kiedyś że matka Lucasa jest psychologiem z papierami na leczenie w psychiatryku. Moja wspaniała mama zaciągnęła mnie tutaj bez mojej zgody i już od 20 minut usiłują wyciągnąć ode mnie skąd mam tatuaż na palcu. Też bym to chciała wiedzieć. Spojrzałam na palec na którym były napisane 4 cyfry. 3553 co to może znaczyć? -Jeśli nie będziesz odpowiadać na pytania zadane przez panią Johnson nie pomożemy ci.
-Nie potrzebuje twojej pomocy. Zrobiłaś ze mnie wariatkę. Własnej córce nie wierzysz! Po co mi taka pomoc. Po CHOLERE mi taka matka.
-Lucy! zmień ton moja droga, próbujemy ci tylko pomóc.
-To mi uwierz w to co widziałam.
-Jak mam ci uwierzyć skoro następnego dnia przywozi cię policja, a ty masz na palcu jakiś tatuaż? 3553 Co to do cholery oznacza?
-Ile razy mam powtarzać że nie wiem.
-Madison wypisz jej proszę jakiś silny lek uspokajający i środki na senne.
22:22
Weszłam do mojego pokoju.
-Lucy. -Zatrzymała mnie matka jednym gwałtownym ruchem. -Weź tę tabletkę. -powiedział podając mi białą tabletkę.
-Co to jest? -Odwarknęłam wzrokiem pokazując jej że zdecydowanie przesadza.
-Tabletki nasenne. Weźmiesz ją i zamkniemy cię na noc w pokoju na klucz.
-Zwariowałaś? może mi jeszcze kraty w okno wstawicie?
-Okno już zamknęliśmy więc nie masz jak go otworzyć. Połykaj. -Powiedziała podając mi tabletkę i butelkę wody. Połknęłam to świństwo i skierowałam się do łóżka.
-Telefon!
-Co telefon?
-Oddaj swój telefon.
-Czemu?
-Kto wie skąd bierzesz te głupie pomysły. dopóki jesteś pod moim dachem nie dostaniesz telefonu. Nagrabiłaś sobie młoda damo. Do łóżka.
-Oddałam jej urządzenie i skierowałam się do łózka.
Ciężko to wszystko wyjaśnić.
Sama się w tym pogubiłam.
3:55
Usłyszałam trzask.
3553
spokojnie to tylko pies.
Nie ma psa w pokoju.
Sprawdziłam w telefonie godzinę.
4:01
Muszę pójść spać.
zamknęłam lekko powieki i znowu zobaczyłam ten obraz. Ciemna brunetka trzymająca nóż w prawej ręce. Na podłodze pełno krwi i ciało naszego dyrektora.
ale wróćmy do początku.
23:54
-Rozumiem. -Rzekła wstając i mocno mnie przytulając. -Ohh ty mój słoneczku.
-Mogę cię o coś prosić księżycu ty mój?
-Jasne. -Oznajmiła.
-Chroń mnie przed nim. Niech się do mnie nie zbliża. Nawet na kilometr.
-Jasne powiedziała blondynka mocno mnie przytulając. Idziemy już?
-Jasne tylko pójdę załatwić pewną potrzebę. -Powiedziałam robiąc wstydliwą minę. Oczywiście chodziło o siku. Dziewczyna zrobiła wyrozumiałą minę i wsiadła do samochodu. Oddaliłam się w krzaki obok płotu w szkole. Gdy skończyłam wyciągnęłam z kieszeni mały dyzodorant i się po psikałam. Zawsze tak robię. Rozejrzałam się dookoła by sprawdzić czy nikt mnie nie widział. Nadepnęłam na jakiś patyk i usłyszałam głośny trzask. Przerodził się on jednak w głośny i donośny krzyk jakiegoś mężczyzny. Krzyk dochodził ze szkoły. Zauważyłam że kantorek naszego trenera ma otwarte drzwi i zapalone światło. To mała że tak to nazwę szopa w której nasz trener przesiaduje na przerwach. Ma tam automat z kawą, kanapę i jakieś stare biurko. Spędza tam każde przerwy z uwagi iż nie lubi niczyjego towarzystwa. Szybko przeskoczyłam przez barierki szkolne. Pobiegłam ile sił w nogach. Nie wiem co sobie wtedy myślałam, wiem tylko że to co tam zastałam przerosło moje oczekiwania. Weszłam do małego pomieszczenia i zobaczyłam. Ciemna brunetka trzymająca nóż w prawej ręce. Na podłodze pełno krwi i ciało naszego dyrektora. Po prostu zaczęłam biec. prosto na boisko. Boisko które wokół miało wielkie barierki. Na 3 metry wysokości. Biegłam po prosty biegła. Nie obchodziło mnie czy ta kobieta mnie goni czy też nie. Moim jedynym zadaniem było przedostać się na drugą stronę tej siatki. Jedyną opcją było się wdrapać. Weszłam. Już prawie byłam za połową. Poczułam trzask barierek. Serce zabiło jak szalone i po prostu spadłam. Obudziłam się w swoim łóżku. Rodzice opowiedzieli mi że odwiózł mnie ojciec Sam. Akurat miał patrol i znalazł mnie nie przytomną. Gdy spytałam co się stało z dyrektorem wyśmiali mnie. Leżałam więc cały dzień w łóżku i próbowałam to ułożyć. Rozmawiałam z rodzicami i mi nie wierzyli. Nikt mi nie wierzył. Zero morderstwa. Zero zaufania. Nawet Sam mnie wyśmiała. Powiedziała że dyrektor żyje, a ja zbyt oddaliłam się w otchłań Lucasa. Poszłam do szkoły gdy tata był w pracy, a mama robiła kolacje. Od kiedy to wszystko się stało mama nie spuszcza mnie z oka. Poszłam do szkoły. Weszłam. Zobaczyłam. Żywy dyrektor. Stał przede mną i z pretensjami do mnie dlaczego bez pytania weszłam do jego gabinetu. Znów odwiózł mnie ojciec Sam.
Nie wiem jak to się stało ale jeszcze tego samego dnia wyszłam z domu i wróciłam cała obita z tatuażem na palcu. Nie pamiętam jak i po co wyszłam z domu. Nie wiem gdzie była, z kim i czemu mam na palcu tatuaż. Znalazła mnie policja. Przywieźli mnie do domu i jak to ujęli. Dziewczyna ewidentnie przesadziła z alkoholem. Mama mi nie ufa, ojciec to w ogóle jest pod wpływem furii matki, Sam ma tego dość ojciec zakazał jej się ze mną spotykać twierdząc że jestem narkomanką, a Luck. Tego chuja to na oczy nie widziałam od tego pamiętnego dnia śmierci dyrektora. Wiem co widziałam. Zdaje sobie sprawę że to jest powalone ale ja wiem co widziałam. Tylko mi nikt nie wierzy.
zerknęłam tylko na telefon.
5:33
Zamknęłam oczy i poszłam spać.
5335 3553
3535
5353
--------------------------------------------------------
Przepraszam za nieobecność. Sprawy prywatne. Wakacje. Załamania nerwowe.
Obiecuję że teraz na poważnie biorę się do pracy. Mam dla was niespodziankę...
CZYTASZ
Za młodu
Teen FictionZa młodu wielce zakochane 6-letnie dzieci, jak bardzo zmienił ich czas? Lucas pozornie popularny, lubiany chłopak o opinii fuck boy. Na zewnątrz zimny jak lód, wysportowany, arogancki dupek który w wolnym czasie pieprzy wszystko co popadnie. Lucy g...