Rozdział 10| Wściekłość to za mało

325 34 5
                                    


Spodziewałam się kawy, po raz kolejny w tej samej kawiarni co zawsze, jednak Nathan zatrzymał samochód przed restauracją. Szczerze mówiąc, zaskoczył mnie tym. Z boku musiało to wyglądać tak, jakbyśmy przyjechali tu na randkę – a Nathan na pewno nie zapomniał, że przecież miał narzeczoną. Nawet, jeśli faktycznie zaczynał rozumieć, że to ja byłam jego przeznaczeniem, wydawało mi się to nieco podejrzane. Nie był jak Dan. Walczył z uczuciami. W dodatku umawiał się ze mną na oczach Nicoli, więc co tu było grane?

Nie chciało mi się nad tym zastanawiać. Może wcisnął jej jakiś kit, a może ich związek miał charakter otwarty. Nie interesowało mnie to, dopóki Nathan był tu ze mną.

Otworzył mi drzwi i nawet wyciągnął rękę, by pomóc mi wysiąść z samochodu. Obserwowałam go uważnie. Z jednej strony był uroczy, ale z drugiej w jakiś sposób powściągliwy, jak zwykle. Bardzo chciałam wiedzieć, co siedziało mu w głowie.

– Dość gwałtowny przeskok od stwierdzenia, że cię śledzę, po zabranie mnie tutaj – odezwałam się, gdy weszliśmy do środka i znaleźliśmy się w ogromnej sali wypełnionej świecącymi na pomarańczowo lampkami. Ściany pokrywał dekoracyjny mech, a wszystkie stoliki i krzesła miały mocno brązowy odcień. Miało się wrażenie, że weszło się do lasu. Przesunęłam wzrokiem po bogatej kolekcji win i na chwilę zawiesiłam oko na menu, napisanym na jednej ze ścian.

Oj, nie było to tanie miejsce. Nathan pasował tu idealnie. I był tu ze mną, a jego plastikowa narzeczona siedziała w mieszkaniu.

Ciekawe, czy wiedziała, gdzie teraz był.

– Nieco się pospieszyłem z tym stwierdzeniem – odpowiedział Nathan, prowadząc mnie do jednego ze stolików. – Ale chyba przyznasz, że to dziwne? – Odsunął mi krzesło.

– Co takiego?

– Że nagle ciągle na siebie wpadamy. – Obszedł stolik i usiadł naprzeciwko mnie, biorąc do ręki leżące na blacie menu.

– Nie powiedziałabym, że to dziwne. To raczej przeznaczenie. – Spojrzałam mu głęboko w oczy, a on powoli nabrał powietrza w płuca.

– Zamów, co tylko chcesz – rzucił. – Ja stawiam.

Udałam, że zagłębiam się w menu, choć dobrze wiedziałam, co zamówię. Wykorzystałam jednak tę chwilę, by spojrzeć na Nathana. W myślach aż jęknęłam. Dlaczego musiał tak dobrze wyglądać? Włosy miał w artystycznym nieładzie, jakby dopiero wstał z łóżka, ale dobrze wiedziałam, że zapewne spędził parę ładnych minut na układaniu ich, by właśnie tak wyglądały. Czarny garnitur leżał na nim jak ulał. Zawiesiłam na chwilę wzrok na jego dłoniach. Nagle zamarzyłam, by złapał mnie jedną z nich za włosy, mocno pociągnął... druga mogłaby w tym czasie być na mojej szyi...

Przygryzłam mocno wargę. Musiałam się opanować. Jeszcze nie byliśmy na tym etapie – gdybym wykonała zbyt gwałtowny ruch, uśpiona czujność Nathana mogłaby się znowu przebudzić.

Ten jeden raz mógłby być jak Dan. Przestać myśleć, analizować, zastanawiać się, czy powinien. Zignorować wszelkie uprzedzenia, olać Nicolę, wziąć mnie tu i teraz. Gdybym go zapytała, czy tego chce, zapewne by zaprzeczył, a ja roześmiałabym się mu w twarz.

Przecież to było oczywiste. Mężczyźni byli prości w obsłudze. To, że jego umysł się bronił, nie oznaczało, że ciało też.

– Wybrałaś już? – Jego głos sprowadził mnie na ziemię.

– Tak. – Odłożyłam menu. – Carpaccio wołowe brzmi nieźle. I nie pogardziłabym też jakimś dobrym winem. – Uśmiechnęłam się, a Nathan machnął ręką na kelnera. Choć miałam się opanować, nie mogłam przestać mu się przyglądać. Był idealny. Tak idealny, że brakło mi tchu.

Niebieski tygrys [ZAKOŃCZONE ✅]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz