XII

336 23 8
                                    


Do końca dnia leżałaś nieruchomo. Przez praktycznie cały czas byłaś sama. Raz po raz przychodzili lekarze, którzy zadawali ci różne pytania, na które niechętnie odpowiadałaś. Był wieczór, a z jego nadejściem powróciła twoja wolność. Opuściłaś rękaw, aby ukryć pociętą rękę. Podczas ostatniej wizyty Rogacza, spoglądał na nią. Zastanawiałaś się, czy będzie się tym przejmował jak kiedyś, lub to zignoruje. Po twoim szczerym oznajmieniu nie oczekiwałaś zbyt wiele. Ba, niczego nie oczekiwałaś.

Przed salą stała młoda kobieta. Na widok ciebie zbliżającej się, lekko się uśmiechnęła.

-Cześć! To ty jesteś [T.I], prawda? - spytała.

-Tak, to ja. - odpowiedziałaś oschle.

Milczenie zakończyła wkrótce kobieta.

-Dostałam rozkaz od Czerwonego Lidera, aby zaprowadzić cię do twojego pokoju. - opowiedziała.

Nie czekając na odpowiedź, dziewczyna chwyciła cię za rękę i zaczęła biec. Pomimo osłabienia, bieg ci nie przeszkadzał. Po kilku minutach znalazłyście się przed drzwiami z dopiero co przyczepioną tabliczką z napisem: [T.I].

-Wejdź, śmiało. - powiedziała 20- latka.

Niepewnie pociągnęłaś za klamkę i weszłaś do pomieszczenia. Szare ściany, jasne meble. Usiadłaś na łóżku. Ból głowy robił się coraz silniejszy. Postanowiłaś pójść po jakieś leki. Przechodząc, zatrzymałaś się przy lustrze. Spojrzałaś w swoje odbicie, a w nim zobaczyłaś inną wersję siebie. Blada cera, jaśniejsze oczy cię przeraziły, jednak nie było tego widać. Twoja poważna mina ani drgnęła.

Roczny skip

Spałaś przez 2 godziny. Ubrana w mundur, oczekiwałaś apelu. O równej 5:00, usłyszałaś wybieg żołnierzy. Dołączyłaś do nich.

Ostatni przyszedł Lider. Stanęłaś obok szarookiego. Apel przebiegł bez komplikacji. Po nim udaliście się na śniadanie. Oczywiście jadłaś z resztą kadry. Zauważyłaś płaczącą dziewczynę, a wokół niej stały inne dziewczyny. Bez słowa wstałaś i powoli zbliżałaś się do grupy.

-Co w wojsku robi takie chucherko? - powiedziała jedna.

-To porządna placówka, a nie ośrodek dla anorektyków ze słabą kondycją i zerową wiedzą o wojsku. - rzekła druga.

Płacz poszkodowanej stawał się coraz głośniejszy. Zdenerwowała cię obojętność reszty, a zwłaszcza Rogacza.

-Co tu się dzieje? - spytałaś chwytając jedną z nich za ramię.

Ta, odwróciła się i zdjęła twoją rękę z ramienia.

-Nie twoja sprawa. - powiedziała.

Wszyscy przestali jeść. Wiedzieli, kim jesteś i jaką pełnisz funkcję. W dodatku, jakie masz stosunki z Liderem. Dopiero jej koleżanka uświadomiła ją, z kim ma do czynienia. Dziewczyna pobladła.

-Ja przepraszam Panią... - zaczęła.

Spojrzałaś na nią swoim lodowatym wzrokiem.

-Nie moją sprawa, tak? - zapytałaś.

-P-pani sprawa... - odpowiedziała.

Ledwie powstrzymałaś się od uderzenia jej. Opanowałaś się jednak, a następnie usiadłaś przy poszkodowanej. Spędziłaś z nią całe śniadanie. Rozmawiałyście. Na koniec posiłku, dziewczyna podziękowała ci za pomoc i udała się na ćwiczenia.

Towarzyszyłaś żołnierzom przy rozgrzewce. Uważnie przyglądałaś się każdemu z nich. Podniosłaś głowę i  zobaczyłaś Lidera, siedzącego na jakimś balkonie. On również cię obserwował. Odwróciłaś wzrok, gdy usłyszałaś krzyk. Ta sama poszkodowana leżała na ziemi, wijąc się z bólu. Odchodząc z nią na rękach, usłyszałaś kogoś wołającego.

-Pewnie puściła się z kimś. - powiedział jakiś głos.

-Może z Liderem? - na to zdanie wszyscy wybuchnęli śmiechem.

Dziewczynę przekazałaś idącemu obok ciebie żołnierzowi. Twoje emocje dały górę. Wróciłaś, a miny żołnierzy stały się blade.

-No, kto taki zabawny? - zapytałaś.

Nastała grobowa cisza. Wzrok kadry spadł na ciebie, w tym szarookiego.

-Kto lubi sobie żartować?-  spytałaś, przejeżdżając wzrokiem po wszystkich zgromadzonych.

-Tak myślałam. - rzekłaś, słysząc głuchą ciszę.

-Ludzie w wojsku powinni się wspierać. Obrażanie kogoś za jego słabszą postawę? Niektórzy powinni się wstydzić. Powiem wam jedno. Osoba, która najpierw obraża, a później nie chce się przyznać jest zwykłym tchórzem. My takich w wojsku nie chcemy. - powiedziałaś.

-Za te żarty o Liderze, wszyscy roześmiani zostaną ukarani, pozostając dodatkowe dwie godziny na rozgrzewce. - oznajmiłaś.

Postanowiłaś pójść na spacer. Dzisiejszy trening już sobie odpuściłaś. Szłaś drogą wgłąb lasu. Nagle za swoimi plecami usłyszałaś czyjeś kroki. Odwróciłaś się, a na twoją twarz wylądowała śnieżka.

-Wybacz, chciałem w plecy. - powiedział, śmiejąc się Rogacz.

Postanowiłaś zemścić się na szarookim. Idąc dalej, uklękłaś udając wiązanie buta. Tymczasem sięgnęłaś ogromną ilość śniegu i rzuciłaś w niego z ogromną siłą. Pierwszy raz poczułaś radość wewnątrz siebie, jednak na zewnątrz nic się nie zmieniło. Szturchanie i zaczynanie się w siebie, skończyło się bitwą na śnieżki.

Wróciliście cali mokrzy. Po przebraniu, postanowiłaś odwiedzić dziewczynę w oddziale szpitalnym. Leżała na łożu, a na twój widok podniosła się i uśmiechnęła.

-Dzień dobry, Pani. - powiedziała salutując.

-Witaj. - odpowiedziałaś, również salutując.

Rozmowa trwała w najlepsze, gdy do sali wszedł Rogacz.

-Wszyscy na sali zostali ukarani w odpowiedni sposób. - powiedział siadając przy dziewczynie.

Ta uśmiechnęła się do was, co tylko szarooki odwzajemnił. Coś uniemożliwiało ci zmienienie mimiki twarzy. Każda próba uśmiechnięcia się, zakończona była bólem.

Po kilku godzinach wyszliście od dziewczyny. Resztę dnia spędziłaś na obiedzie, kolacji, spotkaniu kadry i spacerze z Rogaczem.



Mój Kochany Anioł Stróż [Tord x Reader]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz