XIV [The End]

280 22 11
                                    

Przez całą noc przygotowywaliście wojsko do bitwy. Wszyscy czuwali, jednak walka nie nastąpiła. Kilka kolejnych dni poświęciliście na ćwiczeniach i czekaniu na przybycie wojska.

Skip

Ten dzień mijał podobnie jak reszta. Niektórzy stracili wiarę, chęć do walki, motywację do dalszych ćwiczeń. Koniec treningu nastał, a z wieży usłyszeć można było alarm. Mnogie oddziały zajęły swoje pozycje, w tym również ty. Pojazdy armii zatrzymały się przed wejściem i wtargnęły na teren budynku.

Powoli poruszali się po korytarzach. Przeszukiwali każde osobne pomieszczenie. W kilku z nich udało się zamknąć żołnierzy, których mordowano, a następnie przebierano się w ich mundury. W końcu pozostała licząca 3 żołnierzy i kapitana grupa. Na rozkaz wasi pojmali dowódcę, a żołnierzy zabili. Mężczyzna wylądował w ciemnym pomieszczeniu. Tak też działo się w praktycznie każdym przypadku. Nadszedł moment, w którym pewien facet zorientował się, co takiego się dzieje. Zanim zareagował, został zaprowadzony do reszty.

Z dworu usłyszeliście krzyki i strzały. Wybiegliście, a waszym oczom ukazała się chmara wojskowych. Z rozkazu zaczęli do was strzelać. Udało się uciec tylko nielicznym. Zebraliście resztę wojska i udaliście się do pokoju z bronią. Uzbrojeni zajęliście kolejne pozycje.

Na samym początku, zdjęliście kilku wrogów. Wierzyliście w wygraną. Sytuacja pogarszała się z każdą minutą. Coraz więcej żołnierzy ginęło, a wasze psychiki trzymały się na włosku. Traciliście wszelkie nadzieje na przeżycie. Rogacz wstał.

-Przepraszam wszystkich. Wiem, że chcielibyście stąd uciec, wrócić żywi do domów. Mamy ostatnią na to szansę. Jeżelibyśmy zginęli, chciałbym, abyście wiedzieli, że te lata spędzone z wami były jednymi z najlepszych w moim życiu. - powiedział szarooki.

-Musimy się ewakuować! - oznajmił, prowadząc was do wyjścia.

Po kilku minutach, znaleźliście się na zewnątrz. Uciekliście do lasu.

Zatrzymaliście się w domku ochrony. Lider wezwał żołnierzy.

Skip

Nad ranem, posiłki przybyły. Kiedy kadra omawiała plan, ty siedziałaś w rogu i rozmyślałaś nad wszystkim.

-Atakujemy jutro o świcie! - krzyknął grubobrwisty.

Nocą, stałaś na warcie. Planowałaś wrócić do miejsca walki.

-Chyba coś widziałam. Pójdę to sprawdzić. - powiedziałaś do kompana.

Zabrałaś ze sobą broń i amunicję. Uklękłaś przy Rogaczu i go delikatnie pocałowałaś. W końcu były szanse na twoją śmierć, prawda? Wyszłaś z domku i ruszyłaś w kierunku lasu.

Śnieg skrzypiał pod twoimi butami. Otaczała cię cisza. Dotarłaś na miejsce. Budynek był doszczętnie zniszczony. Obawiałaś się dalszej wędrówki, jednak zemsta za zabitych przyjaciół popchnęła cię do przodu. Niezauważalnie przemknęłaś obok. Droga do twierdzy wrogiej armii rozpoczęła się.

Minęły wieki, zanim stanęłaś naprzeciwko budynku. Znałaś placówkę, więc wiedziałaś, gdzie znajduje się zbiór gazu. Ruszyłaś do środka. Po chwili byłaś w pomieszczeniu z ogromną butlą gazową.

-Wiem, że chcesz wybuchnąć, malutka. - powiedziałaś, wyjmując sprzęt.

Milczenie spowodowało, że się uśmiechnęłaś. Powoli odkręciłaś zawór. Gaz uwalniał się z butli. Wyszłaś przez okno, którym wcześniej weszłaś. Na kartce, narysowałaś środkowy palec wraz z znakiem Czerwonej Armii, zapaliłaś ją i przez szparę wrzuciłaś do pomieszczenia. Oddaliłaś się na pobliskie wzgórze. Widok płonącej twierdzy, zachwycał cię. Czułaś się spełniona. Postanowiłaś wrócić, aby dopełnić zemsty.

Mój Kochany Anioł Stróż [Tord x Reader]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz