𝟙. 𝕞𝕚𝕤𝕥𝕝𝕖𝕥𝕠𝕖

12 2 2
                                    

Dzień przed wigilią Bożego Narodzenia Octavia miała sporo zajęć w planach i wszędzie jej było pełno. Wszyscy także byli dosyć zajęci, mijała się na korytarzach z przyjaciółmi i profesorami, ale żadne z nich nie miało czasu, by przystanąć i zapytać jak spędzali te święta.

Pierwszym przystankiem była biblioteka, gdzie postanowiła poszukać książki, która od dłuższego czasu chodziła jej po głowie. Nie książki jednak przykuły jej uwagę, a drobna jemioła powieszona w jednym z kątów biblioteki.

— Czy ty też to widzisz, dziecko? — zapytała Madame Pince. — Jeśli tylko dorwę łobuza, który odważył się przynieść ten brudny krzak to już....

— Spokojnie, proszę pani — wtrąciła Octavia. — To malutka jemioła, na tyle mała, że nic nie pobrudzi — próbowała uspokoić kobietę, która nadal mruczała do siebie coś pod nosem.

— To nie zmienia faktu, że jest tutaj bez mojej zgody. Idę ją zdjąć — postanowiła, a blondynka szybko stanęła na drodze bibliotekarce.

— Nie ma takiej potrzeby. To ładna ozdoba dla biblioteki, nie sądzi pani?

— Nie jestem przekonana — mruknęła, ale Octavia uśmiechnęła się do kobiety i delikatnie odwróciła w stronę jej mosiężnego biurka.

— Jest czas świąt, a jemioła to idealna ozdoba. Rozświetla nieco to miejsce, nieprawdaż? — zasugerowała i po uspokojeniu kobiety wróciła do swojego zadania, co chwila, spoglądając na jemiołę z uśmiechem. Jej myśli za każdym razem podążały za jej sercem, które było przy Regulusie.

***

Po znalezieniu książki wyszła z biblioteki i skierowała się na dziedziniec. Obiecała swojej młodszej kuzynce, że zagra z nią w gargulki i zaczynała tego żałować, gdyż z chwilą wyjścia na świeże powietrze zatrzęsła się z zimna.

— Jesteś, Octavia! — zawołała dziewczynka i z radością rozłożyła kulki na zimnej posadzce.

— Na pewno chcesz zagrać? Nie jest ci zimno, jak tak siedzisz w samych szatach? — zapytała, pocierając swoje ramiona dla ogrzania.

— No jasne, że chcę. Nie gadaj tyle, tylko graj! — młodsza dziewczynka wywróciła oczami i usiadła po jednej stronie rozłożonych kulek.

— Jesteś niemożliwa — skomentowała to starsza i gdy siadała, jej wzrok przykuła kolejna gałązka zawieszona przy wejściu do zamku. — Co jest z tymi jemiołami? — mruknęła do siebie i ignorując dziwne uczucie w środku, odwróciła się przodem do kuzynki.

— Ty zaczynasz — powiedziała dziewczynka i w pełnym skupieniu pochyliła się ku kulkom. Octavia wiedziała, że mniejsza blondynka grała po to, by wygrać, ale nie była w stanie skoncentrować się na grze, gdy cały czas wracała wzrokiem do zawieszonej obok jemioły i nie mogła przestać myśleć o ciemnookim szatynie.

***

Po przegranej z kuzynką musiała udać się do sowiarni. Dostała niedawno list od rodziców, gdzie ze smutkiem oznajmili jej o ich nagłym wyjeździe. Nie przeszkadzało jej to bardzo. Na początku zasmuciła się, że ominie ją szansa na spędzenie czasu z Regulusem, jednak ten szybko rozwiał jej smutki, informując o tym, że także zostaje w Hogwarcie na święta.

Teraz musiała tylko odpisać na ich list i wysłać swoją małą sówkę do Francji. Czekał ją ogromny wysiłek, patrząc po tym, jak drobniutka była.

— Jovany, mam nadzieję, że dasz radę dostarczyć ten list aż do Paryża i nie umrzesz w tym czasie z zimna — zwróciła się do swojej towarzyszki, kończąc pisać list na parapecie jednego z okien.

Rozejrzała się po pomieszczeniu, szukając inspiracji na zakończenie listu i z zaskoczeniem stwierdziła, że w sowiarni także ktoś powiesił jemiołę. Czy to jakieś zrządzenie losu? Mogłaby przysiąc, że w poprzednich latach nie widziała, żeby ktoś aż tak się wysilał.

Zaśmiała się pod nosem i spoglądając na list, zauważyła, że przypadkiem skapnął jej tusz na tekst. Westchnęła ciężko i rzuciła sówce jej ulubiony smakołyk. Zwinęła pergamin, udając się do pokoju wspólnego, gdzie zamierzała napisać ten list od nowa.

***

Na korytarzach już nawet nie spoglądała na sufit, gdyż co rusz można było zauważyć tam jemiołę. Czuła rosnące poirytowanie. Chciała mieć z głowy swoje obowiązki, żeby móc odpocząć, ale ktoś skutecznie ją od tego odciągał.

W pokoju wspólnym Slytherinu nie było wielu osób, większość już wyjechała do swoich rodzin spędzić z nimi święta. Blondynka z westchnieniem usiadła przy stole zaraz po tym, jak wzięła kolejny fragment pergaminu. Nie rozglądała się za bardzo, bo wiedziała, że tutaj też musi być jemioła. Mogła się założyć o dziesięć galeonów, że wisiała przynajmniej jedna przy kominku, do którego usiadła tyłem.

Z jak największym skupieniem pochyliła nad pergaminem i zaczęła przepisywać treść listu do swoich rodziców. Tym razem szło jej to łatwiej, więc ładnie się podpisała i z uczuciem satysfakcji związała pergamin wstążką.

Wstała i w tym samym czasie ktoś wyszedł z dormitorium chłopców. Spojrzała w tym kierunku, przy okazji kątem oka widząc tę cholerną jemiołę nad kominkiem. W drzwiach ukazał się jej ukochany, o którym nie mogła przestać myśleć cały dzień. I to wszystko przez te jemioły!

— Regulus — westchnęła z zadowoleniem, gdy wpadła w jego ramiona. — Czy ty też widziałeś te wszystkie jemioły porozwieszane po zamku?

— Jemioły? Jakie jemioły? — zapytał, marszcząc lekko brwi, jednak blondynka zauważyła, jak kącik jego ust mimowolnie się podniósł.

— Jasne, Reg. Doskonale wiem, że to ty zawiesiłeś te gałązki dookoła — stwierdziła, a chłopak z poszerzającym się uśmiechem podniósł jej podbródek.

— A czy chociaż osiągnąłem swój cel? — szepnął niewinnie do jej ucha, wskazując na jemiołę kołyszącą się nad ich głowami.

— Reg... — odszepnęła tylko i pozwoliła szatynowi złączyć ich usta w czułym pocałunku.

***

pierwsze oczywiście musiało być coś z uniwersum hp. 

ᴢᴀᴄᴢᴇᴋᴀᴊ ᴘʀᴢᴇᴅ ᴅʀᴢᴡɪᴀᴍɪ ✑ ᴏɴᴇ sʜᴏᴛsWhere stories live. Discover now