gdy już byłam na 100% gotowa wyszłam z domu i poszłam do alyi po dzisiejsze lekcje gdy wruciłam poszłam spać...
Gdy coś nagle coś mnie obudziło odrazu się wyrwałam i wziąłam patelnię i młotek z pod łużka i wyszłam na balkon gdy już wziełam zamach i już miałam zamiar rzucić moim oczom ukazał się czarny kot
-uważaj bo jeszcze krzywdę komuś zrobisz-powiedział czarny kot
-tobie się należałoby za wczoraj
-tak bardzo cię marinette niewiem co się ze mną stało
-ale powiec mi jedno?
-co?
-wytrzeźwiałeś już?
-tak
-i nie będziesz mi tu już pierdolił że mnie kochasz i nie będziesz sie już mi drzeć yyy... Znaczy śpiewać pod oknem?
-ale mari ja chciałem cię właśnie... A już nie ważne, ale nie, już nie
-nareście ale co chciałeś?
-już nie ważne
-ale kotku mi możesz powiedzieć
-lepiej nie
-tak i lepiej wejdźmy do środka zimno się robi
-tak, trochę tak ale weś tą patelnię i ten młotek zanim sąsiedzi sobie coś pomyślą
-a no tak masz rację
Gdy już weszliśmy do środka kotowi zaczeło lekko odbijać
-gorąco tu masz może się rozbierzemy-i zaczął rozpinać lateksowy strój
-kocie ogarnij się bo z młotka dostaniesz
-ale tu naprawde jest gorąco-był już przy pasie i nagle
-a ostrzegałam cie- i jebłam go z młotka i zaczełam go ubierać ale przyznam że jak na dachowca ma niezłe ciałko😏 i go wypierdoliłam na dwór jak na damę przystałoI kolejny rozdział za nami bayo!
234 słowa
CZYTASZ
marichat😍😏
Fanfictioncoś tam o marichat😏 ❎UWAGA❎ w tym ff zajdują się: -sceny +18 -wulgaryzmy -sceny śmierci