Dawno temu, czego pewnie już nikt nie pamięta, istniała pewna wyspa. Nie wiadomo, czy jest nadal, ale była.
Wyspa Wiecznej Burzy. Tak ją wszyscy nazywają. Dlaczego? Można się domyśleć. Panowała tam wieczna burza. Nie było takiego miejsca, przez które przedarłoby się słońce. Żadnym smokom nie sprzyjały panujące tam warunki atmosferyczne. Jednak królował tam tylko jeden gatunek - Wandersmoki. Jak wiadomo czerpią one swą moc z błyskawic, więc było to dla nich jak z bajki.
Malutki światek tych wrogich stworzeń był jedną, wielką, czarną skałą. Wszędzie wznosiły się kamieniste wzgórza i klify. Na samym środku stał ogromny, czynny wulkan. Miał tylko jedno wejście, od samego początku wypełnione gęstym i szarym dymem. Tam mieszkał wspaniały Tytaniczny Wandersmok, wódz wszystkich pozostałych. Ale nie bezoośrednio w samym środku, tylko w miejscu podkreślającym jego potęgę. Pośród wodospadu ognistej lawy wznosił się jedyny klif. Osłaniał on małą pieczarę króla, ociekającą ze wszystkich stton wrzątkiem. Nieco niżej, na samym jeziorze lawy spoczywała płyta z zastygłej cieczy. Dookoła niej wznosiła się kurtyna z tego jakże niebezpiecznego płynu. Tam spoczywała Beta - "zastępca" Alfy, w połowie Tytaniczny smok. Poza wulkanem zamieszkiwał Łowca, - najsilniejszy ze wszystkich, zwykłych Wooly Howl, jako jedyny był innym gatunkiem, znaleziony niemal martwy, zdobywca pożywienia - a dokładniej pod najwyższym klifem. W przeciwieństwie do tych osobników pozostałe mieszkały na niższym terenie, a dokładniej pod ziemią. Co jakiś czas na podłożu można było dostrzec dziury. Dalej ciągnął się krótki tunel i w końcu jama - główne mieszkanie "poddanych".
W takim razie co jadły? Przecież nie mogą strzelać pod wodą. Wtedy wybrane do tego zadania smoki opuszczały wyspę i zanurzały się w morskich głębinach. Albo zagryźć wodnego stwora, co było niemożliwe przy wyspie, albo przynieść wystarczająco dużo ryb.
Tak im się żyło. Problemu z ludźmi nie miały w żadnym wypadku. Jedyne walki odbywały się między nimi samymi w ramach rywalizacji lub zwykłej zabawy.
Ale wszystko co dobre musi się kiedyś skończyć. Po tej nocy każdy Wandersmok pochodzący z Wyspy Wiecznej Burzy nosi wyjątkowe znamię na nodze w postaci blizny. Kiedy spokojnie sobie spały, nagle rozległ się donośny ryk Tytana. Razem z Betą szybko wyleciał z wulkanu. Ziemia zaczęła się trząść, a podziemne jamy wypełniać lawą. Gdy każdy mieszkaniec wyspy wznosił się już w powietrze, nadleciało stado Eruptodonów. Zapowiadało to wydarzenie, które miało miejsce chwilę później. Wulkan wybuchł. Smokom z ledwością udało się odlecieć na bezpieczną odległość. Były zmuszone opuścić swój dom. Eruptodony powoli zaczęły wyjadać lawę. Burze znikneły na zawsze, mgła ustąpiła.
Każdy mieszkaniec straconej wyspy był zdany sam na siebie. Chcąc, czy nie chcąc rozdzieliły się. Kierował nimi strach i panika. Nie wiedziały co się dzieje, co zrobić i co będzie. Były w rozsypce. Latały godzinami szukając nowego schronienia. Przez tą nieuwagę, ich przywódca stał się dla nich obojętny - po prostu zwykłym smokiem.
Wtedy postanowił przywołać bestie do porządku. Poszło sprawnie i szybko, ponieważ żaden z nich nie chciał stanąć w pojedynku z tak silnym rywalem, jak Tytaniczny Wandersmok. Od tej pory stały się jeszcze silniejszą i ciaśniejszą grupą niż kiedyś.
Tak właśnie powstał Alpha Lightnings Clan. Historia cały czas powstaje. Gdyby nie ALC, to Wandersmoków już by nie było...
CZYTASZ
Alpha Lightnings Clan
Short StoryW grze School of Dragons tworzymy jedną wspólnote o nazwie Alpha Lightnings Clan. Poznaj naszą historię i kolejne przygody. Dołącz do nas...