PROLOG

48 6 0
                                    

Siedzę przy barze w eleganckiej restauracji hotelowej i opieram nonszalancko łokieć o drewniany blat. Wpatruję się prosto w twoje brązowe oczy i nie mogę powstrzymać swoich myśli. Wiem, że nie powinienem pozwolić im wyrwać się spod kontroli, ale to wszystko jest dużo silniejsze ode mnie.

- Witaj nieznajomy - słyszę twój głos. Jest jak piękna melodia, która rozbrzmiewa tylko w moich uszach. Nikt inny nie zachwyca się tym dźwiękiem. Mam wrażenie, że tylko na mnie działa w taki sposób i od razu czuję wyrzuty sumienia. Nie powinno tak być.
Przyglądam ci się uważnie. Masz ciemne, ale lśniące włosy. Zastanawiam się przez krótką chwilę nad tym czy to twój naturalny kolor, czy może farbujesz je, chociaż to nie ma tak naprawdę żadnego znaczenia.

- Powiedziałam cześć.

Wyrywam się z letargu i wysyłam ci ciepły uśmiech. Sięgam dłonią do swoich włosów i delikatnie je roztrzepuję, przygryzając przy tym dolną wargę.

- Cześć - odpowiadam ci w końcu. Podpieram brodę o dłoń i nadal wpatruję się w ciebie, nie mogąc oderwać oczu od twojej twarzy. Zastanawiam się nad znaczeniem nieznajomego. Rozpoczęłaś tymi słowami grę, której zasad jeszcze mi nie zdradziłaś? - Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę, ale to nie jest najlepsze miejsce dla samotnych kobiet.

Wstrzymuję oddech, bo poruszasz się niespokojnie na wysokim, barowym stołku, a we mnie uderza zapach twoich perfum. Czuję w nich wyraźnie wanilię, są dość mocne, ale nie są przy tym przytłaczające. Patrzę, jak oblizujesz wargi, a kąciki moich ust same się unoszą.

Wydaje mi się, że jesteś zadowolona. Rzuciłaś mi rękawicę, którą postanowiłem podnieść. Zerkasz na mnie spod wytuszowanych rzęs i na twoich ustach pojawia się połowiczny uśmiech. Odnajduję spojrzeniem barmana i próbuję złapać z nim kontakt wzrokowy. Nikt nie zmusza mnie do długiego oczekiwania. Mężczyzna podchodzi bliżej nas, trzymając w prawej ręce shaker.

- Co dla pana?

- Whisky z colą i lodem, dwa razy - decyduję za nas dwoje, nim zdążysz się odezwać - dopisz to proszę, do mojego rachunku - mówię jeszcze, bo przecież barman doskonale mnie zna. Odwracam się do ciebie i posyłam jeszcze jeden uśmiech. Tym razem odrobinę szerszy, ale bez przesady - mam nadzieję, że wypijesz.

- Nie wiem, jakie masz zamiary - mówisz, a ja przymykam powieki i kręcę powoli głową. Unoszę dłonie w obronnym geście.

- Nic nie planuję. Mam pokojowe zamiary, przyrzekam.

- Szybko składasz obietnicę - twój delikatny głos brzmi tak cudownie, że moje myśli wybiegają już w przyszłość, chociaż nie wiem jeszcze, co zrobimy po wypiciu tych drinków. - Nie znasz nawet mojego imienia - zauważasz, a ja nie powstrzymuję się przed cichym prychnięciem śmiechu.

Czuję na sobie twoje piorunujące spojrzenie i nie wierzę, że ten jeden gest z mojej strony, tak bardzo zmienia twoje nastawienie.

- Faktycznie, to ważny element. Nie mam zwyczaju składać obietnic kobietom, których imienia nie znam. W ogóle rzadko, kiedy składam jakiekolwiek obietnice - poprawiam się i liczę na to, że nie uciekniesz mi za szybko - jak masz na imię?

- Leah.

Kłamiesz. Oboje wiemy, że to nie jest twoje prawdziwe imię. Nie rozumiem tylko, dlaczego spośród tylu damskich imion, musiałaś wybrać akurat te. Czuję nieprzyjemne ukłucie gdzieś w sercu, ale na mojej twarzy nadal jest uśmiech. Nie chcę cię bardziej denerwować, dlatego skupiam się na tym, czego możesz ode mnie w tym momencie oczekiwać.

- Wytłumacz się z tej obietnicy i drinków - prosisz, nie pytając nawet o to, jak ja się nazywam.

- Przyjemniej jest siedzieć i rozmawiać. Gorzej się robi, kiedy w gardle pojawia się susza. Wychodzę naprzeciwko - wzruszam ramionami.

Forgiveness | Shawn MendesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz