* wspomnienie *
— Mamusiu, ale dlaczego nie możemy mieć takiego zwierzątka? Lizzy dostała na urodziny kanarka, ja też chcę ptaszka!— Kochanie, piękność natury polega na tym iż jest ona powolna, a zarazem bujna. Drzewa latami pną swe gałęzie we wszystkie strony, a ptaszki swobodnie latają po nieboskłonie. Czemu chcesz im zabierać tę wolność i przetrzymywać je w klatce? Nie sądzisz, że to trochę samolubne?
— Ale mamusiu! Lizzy ma kanarka i jest szczęśliwy! Śpiewa, a jego klatka stoi w sali bankietowej przy oknie! Nasz też by był szczęśliwy mamo! — chłopiec gestykulował malutkimi kończynami, a kiedy zobaczył jak matka przecząco macha głową, łzy zaczęły spływać mu po policzkach.
Szlachcianka widząc smutek synka, złapała go za rękę i zaczęła prowadzić w kierunku drzwi wyjściowych. Kiedy sługa otworzył ogromne dębowe wrota, kobieta pokonując kawałek drogi, usiadła z potomkiem na zdobionej fiołkami, białej ławce w ogrodzie. Przyciągając dziecko do siebie, otuliła go ramieniem opierając na jego głowie swoją.
— Po co my tu jesteśmy? Nie mogę mieć ptaszka więc chcę wrócić do pokoju! — odsapnął łkając chłopiec. Nie miał ochoty podziwiać natury kwitnącej dookoła. Nie rozumiał czemu akurat jego ukochana matka nie chce wyrazić zgody na małego przyjaciela. Ręce skierował na młodocianą twarzyczkę i zasłanił oczy.
Szlachcianka nie zwracając uwagi na naburmuszenie syna, pocałowała go w czoło i zaczęła cytować:
Może zobaczymy
sikoreczkę małą
jak wesoło ćwierka
na gałęzi świerka.Chłopiec zdenerwowany spojrzał się na mamę, zadzierając głowę ku górze. Zobaczył na jej twarzy coś niecodziennego. Delikatny uśmiech. Jej rozpromieniona postać wręcz kąpała się w promieniach słonecznych. Z zamkniętymi oczyma, z twarzą skierowaną ku niebu, zaczęła delikatnie kołysać się i nucić uspokajającą melodię.
— Mamo...
— Zobacz Ciel, widzisz te ptaki? — wskazała palcem na pobliskie drzewa. Choć nie było wietrznie, falbanka na jej rękawiczce zaczęła delikatnie powiewać — Te stworzonka poruszają się niczym anioły. Trzepocą swoimi skrzydłami i unoszą się w powietrzu.
Choć jego sercem nadal targały negatywne emocje, chłopiec patrzył z zaciekawieniem na oddalone istoty. Faktycznie poruszały się swobodnie i krążyły wokół koron drzew.
— Dlaczego więc mamy zabierać im szczęście? Dlaczego mamy im zabierać ich przeznaczenie, zamykać w klatce i wypuszczać na określonym terytorium? — kobieta wtuliła w siebie syna ponownie i zaczęła cicho szeptać:
Uwięziony ptak nie śpiewa a czy wiesz dlaczego? Bo nie spotkasz nigdy w klatce ptaka szczęśliwego...
— Lady Rachel Phantomhive, pański mąż prosi panią o natychmiastowe przybycie do gabinetu — rozległ się dźwięczny głos sługi, który przerywał śpiew kobiety. Kilka słów nieznajomego rozmyło tę urokliwą scenę.
— Ach, oczywiście — odparła ze zdumieniem — Synku! — odwróciła się w stronę syna z uśmiechem — poczekaj tutaj na mnie — odparła i podążyła śladami starszego sługi.
Ciel spoglądał na oddalającą się sylwetkę matki - pięknej, zadbanej i dumnej kobiety, której złote kosmyki włosów wirowały w rytm szumiącego wiatru. Była dla niego wyjątkowa. Zawsze potrafiła poprawić mu humor, czy zmienić tok myślenia kilkusekundową gadką.
CZYTASZ
Kuroshitsuji ONESHOT "Uwięziony Ptak" ✔️
Fanfiction[fragment] "To serce ma sumienie zabijać, patrzyć się na umierających i śmiać się im w jeszcze żywe oczy z ironią. Ale teraz pyta. Pyta o coś, co przy tych czynach staje się niczym. Czy jednak w tym lodowatym sercu jest iskra? Iskra żalu? A może is...