Zaczynam nowe życie. Nie chcę już tamtego starego. Mam dość tego, że każdy ciągle mnie poniża i prześladuje. Ja też nie zachowywałam się najlepiej, ale zmienię to. Będę cieszyć się z życia. Popełniać błędy i nie przejmować się tym. Tym razem musi się udać. Musi. Obiecuję, że tak będzie. Samej sobie i każdemu z osobna.
- Mari obiad! - krzyknęła moja mama wyrywając mnie z monolog myśli
Nic nie mówiąc ruszyłam schodami licząc kroki. Powoli stało się to moim małym przyzwyczajeniem. Usiadłam przy stole z wielkim uśmiechem i dopiero teraz poczułam tą piękną woń!
- Mamo, co ugotowałaś? Tak pięknie pachnie...
- Niespodzianka, zaraz spróbujesz i sama zgadniesz!
Już nie mogę się wytrzymać z głodu. Muszę jednak czekać na te pyszności jeszcze 15 minut bo mięso musi się dogotować. Włączam więc muzykę i zaczynam podśpiewywać. To zawsze mnie relaksuje. Ach, gdyby tu stał jeszcze fortepian byłoby cudownie. Na wszystkich kanałach lecą wakacyjne hity, które znam, ale nie do końca lubię. Zapomniałam przecież że słucham głównie Chopina i Beethovena. Włączam więc składankę na moim telefonie. Zaczynam nucić, kiedy w całym domu rozlega się dźwięk dzwonka do drzwi.
- Pójdę otworzyć - rzucam krótko do mamy i podnoszę się z siedzenia. Oczywiście jest to korzystniejszy wybór niż pilnowanie obiadu.
- Dzień dobry
- Dzień dobry, czy jest może twoja mama? Muszę z nią pilnie porozmawiać kochanie.
- Tak, jest w kuchni, zapraszam!
Nie rozpoznałam tego głosu, szłam przodem i czułam spojrzenie kobiety na moich plecach. Droga ta choć jest bardzo krótka ciągnęła się w nieskończoność.
- To tutaj - Mówię i znów siadam na krześle
- Mari, możesz nas zostawić? Zawołam cię jak obiad będzie gotowy, okej? - mama wydaje się dość zdenerwowana, więc bez zbędnych pytań ruszam na górę.
Siedziałam w pokoju już od ponad 30 minut. Nie dość, że byłam głodna to jeszcze zaczynałam się nieźle denerwować, bo coraz częściej słyszałam uniesione głosy. Nie wytrzymując dłużej ruszam na dół dość szybko żeby niczego nie słyszeć. Może sądzicie, że to dziwne i każdy chciałby posłuchać, ale nie ja. Chcę, aby inni cenili moją prywatność, więc ja szanuję ją innych.
- Mamo, jestem bardzo głodna, przepraszam, że zeszłam. Daj mi tylko jedzenie na talerzu i już mnie nie ma - uśmiechnęłam się pogodnie, żeby rozładować trochę złe emocje.
- Już skończyłyśmy, możesz zostać tutaj.
- No dobrze - powiedziałam ostrożnie bo czułam, że jednak nie zakończyły na dobre tej rozmowy.
Zajęłam miejsce przy stole ale nadal czułam napięcie unoszące się w powietrzu. Utrzymywało się nawet po odpuszczeniu domu przez nieznajomą. Nie wiedziałam czy na miejscu będzie zapytać mamę kto to był. Na razie postanowiłam się wstrzymać. Porozmawiam z nią na ten temat wieczorem. Posiłek był pyszny, ale zjadłyśmy go w ciszy, co mnie troszkę przytłaczało. W końcu moja mama chyba nie wytrzymała i puściła muzykę. Czułam, że lekko się kołysze i krzata po kuchni. Pewnie chce się odprężyć, to dobrze.
- Córcia, nie przejmuj się, wszystko jest i będzie dobrze. Ta kobieta... Zapomnij o niej, już nigdy tu nie wróci. Obiecuję...
- Mamo, coraz bardziej się martwię, nie uspakajasz mnie... Powiedz mi o co chodzi, bo nie wytrzymam dłużej.
- Skarbie, na prawdę nic się nie dzieje. Nie mogę teraz ci tego powiedzieć, ale dowiesz się w swoim czasie, dobrze?
- dobrze...
Byłam bardzo zawiedziona, że mama nie chce mi powiedzieć tak ważnej rzeczy. Myślałam, że nie ma pomiędzy nami tajemnic. Co innego się jednak okazało. Myślę, że to nie jest jednak tylko jedna ze spraw, które przede mną ukrywa. Ale nie będę naciskać. Jeżeli będzie chciała to mi powie, a jeżeli nie to się nigdy nie dowiem, bo po wypadku jestem dość niesamodzielna. Zostawię to sprawę, jak nie zrobi z tym nic, sama zapytam i pogłębie temat.
Nie mając co ze sobą zrobić udałam się do swojego pokoju. Usiadłam przy fortepianie i zaczęłam ćwiczyć utwory na koncert. Mimo, że nie widzę nut, mama za każdym razem mi je czyta, a ja je zapamiętuje. To dość dobry sposób, który podsunął nam mój nauczyciel, kiedy zrezygnowana szłam wypisać się ze szkoły muzycznej, czego oczywiście finalnie nie wykonałam.
Po trzech godzinach postanowiłam zrobić sobie krótką przerwę. Może nie tylko sobie, ale i mamie, którą pewnie już boli głowa. Zawsze tak jest, ale nie dziwię się, jakby można było, to bym przecież przyciszyła. Grałam już przed wypadkiem kilka lat, więc idzie mi dobrze i po nim. Wzięłam pierwszą lepszą książkę z nowej serii i zaczęłam czytać, ponieważ niedawno dostałam całego "Harrego Pottera" w prezencie. Nie mam tylko pojęcia od kogo, ponieważ było napisane tylko, że prezent jest przeznaczony dla mnie. Po trzydziestu minutach zaczęły boleć mnie palce od wypustek, więc postanowiłam coś zjeść. Tak. Lubię jeść. Bardzo lubię jeść.
Schodząc na dół usłyszałam jak mama płaczę w swoim pokoju. Zaniepokoiło mnie to i bez zastanowienia ani pukania weszłam do pomieszczenia.- Gdzie?
- Mari, proszę cię, wyjdź stąd...
- Nie mamo, przecież wiem, że coś się dzieje, gdzie siedzisz?
- Na krześle obok biurka - dodała trzęsącym się głosem
Nogi miałam jak z waty. Nie wiedziałam co w takich sytuacjach się robi. Nie pomagałam płaczącym przyjaciółkom po stracie chłopaka i nie wymyślałam na nich zemsty. Od kiedy straciłam wzrok minęły dwa lata, a wtedy nikt nawet nie zapytał jak się czuje. Teraz mam tylko rodzinę i się cieszę, bo jest wesoło i mnie wspierają w tym wszystkim. Kiedy spotykamy się wszyscy razem nie ma smutku ani płaczu po tym co się stało. Wspominamy tylko dobre czasy i bawimy się z maluchami. Już się mnie nie boją, przyzwyczaiły się do mojego drętwego spojrzenia. Cieszy mnie to, bo nie chciały ze mną przebywać przez jakiś czas, ale chyba spoważniały i więcej rozumieją.
Podchodzę do mamy i kucając przy niej kładę jej ręce na kolanach.
- Mamo, spokojnie, wszytko się ułoży. Powiesz mi co takiego się stało? - pytam delikatnie
- Nie mogę ci teraz tego powiedzieć, dowiesz się w swoim czasie kochanie. Obiecuję
- Daj mi jakąś podpowiedź, cokolwiek. Ja muszę coś wiedzieć. Wiesz jaka jestem. Nie będę mogła spać ani jeść, bo to poważna sprawa.
Mama nie odezwała się już więcej do mnie, więc postanowiłam wyjść. Zrobiło mi się bardzo przykro, ja jej mówię wszystko co się u mnie dzieje, a ona nie chce mi nic powiedzieć. Rozumiem, że to ja jestem jej córką i muszę jej się spowiadać. Ale chce tylko pomóc. Na prawdę, tak ze szczerymi i dobrymi intencjami przychodzę a ona co? Nic. Właśnie, nic... To jest najgorsze. W celu pozbycia się stresu i zmartwień chodź w nielicznym stopniu postanawiam znów zasiąść do klawiszy. Jak zwał tak zwał, oczywiście chodzi o fortepian. Znów dwie godziny przy muzyce i zrobiło mi się trochę lepiej. Po wzięciu wyciszającej kąpieli oddałam się w objęcia Morfeusza, z których mam nadzieję szybko się nie wydostanę.
############################
1086 słów kochani
Obiecuję, że postaram się robić dłuższe
CZYTASZ
Umierając od nowa...
Teen FictionA co gdyby twój świat obrócił się o 360 stopni i w ciągu jednej nieszczęśliwe sekundy stracił praktycznie wszystko? Mari to spokojna dziewczyna, która po szeregu nieszczęśliwych wydarzeń musi nauczyć się od nowa wszystkiego. A przede wszystkim toler...