„Czasem maleńka chwilka rozstrzyga o wielkich rzeczach"

28 2 8
                                    

 Góry Mroźnego Grzbietu / Stolica królestwa krasoludów Orzammar / Pałac królewski.

„Orzammar! O tym wykutym we wnętrzu Mroźnego Grzbietu, wielkim, warownym mieście krążą prawdziwe legendy. Te dobre jak i te złe... Nic nie zmienia jednak faktu, że Orzammar jest zarówno stolicą jak i miastem-państwem krasnoludów, które resztę swych potężnych thaigów utraciły na rzecz mrocznych pomiotów. Przeklętych, wypaczonych potworów z którymi krasnoludy mierzą się co dzień od ich powstania..."

Dei urwał skrobanie słysząc jak otwierają się drzwi jego biura. Spojrzawszy kątem oka dostrzegł samego króla Harrowmonta. 

— Deireth. Nie możesz tu siedzieć cały dzień!

— Mogę Wasza Wysokość... Mam sporo dokumentów do przejrzenia i podpisania. Raporty też się same nie napiszą. — krasnolud odłożył na bok pisany przez siebie tekst. Zrobił to dosyć ostrożnie, ale nie było to niczym nowym. Aeducan był znany ze swej porządności w sprawach pisemnych. Pozazdrościć mogli mu Imperialni archiwiści.

Pyral podszedł do swego doradcy, ostatecznie zaglądając mu przez ramię. Ujął w dłonie ledwie co odłożony przez drugiego krasnoluda tekst.

— Mnie to Deireth nie wygląda na dokumentacje. Czy ty się wziąłeś za pisanie własnej książki?

Aeducan powinien przyznać, że król trafił w setkę. Nie zamierzał, milczał więc. Harrowmont jedynie się zaśmiał.

— Ach Dei, Dei... Miło wiedzieć, że chociaż robisz coś więcej poza swoją pracą. — król uśmiechnął się spod długiej, szykownie zaplecionej siwej brody.

— Elayne Cousland. Przepraszam. Elayne Theirin pisze o dziejach Plagi. Z tego co wiem nieźle jej idzie. Ja jedynie opisuję co wiem o danych miejscach. A Orzammar to mój dom. Wiem o nim tyle ile się da. — były książę krasnoludów odebrał swoje – jak dotąd – nieskończone dzieło.

— Piszesz o tym dla przyjemności? Poradnik podróżniczy?

— Taaak... Można to tak nazwać.

— A jak zatytułujesz ten swój poradnik?

— Jeszcze nie mam tytułu. To coś ma charakter bardziej osobisty od poradnika. No nie wiem no! „Podróże po Thedas"?

— Po Fereldenie prędzej Deireth, ale „Podróży" jest cała masa. Przydałoby się coś bardziej kreatywnego — Pyral pogładził swój imponujący zarost dumając w napięciu.

— A odbiegając trochę od tego pasjonującego wyboru. Potrzebujesz mnie do czegoś, czy chciałeś mi tylko pomarudzić nad uchem? — Deireth powrócił do swych zapisków, przeglądając jakiś dokument z Kongresu.

Krasnoludzki monarcha jakby się ocknął. Spoważniał.

— Owszem Deirethcie. Chodź ze mną.

Aeducan uniósł jasną brew. Harrowmont miewał taki ton jak planowano na niego zamach albo coś podobnego... Ale z tego co wiedział, a Dei jako doradca króla wiedział bardzo dużo, nikt ostatnio nie planował zabójstwa władcy. Co i tak było dziwne.

Obaj opuścili komnatę strażnika, ruszając korytarzem. Ich celem stało się Skulptorium do którego odprowadziła ich spora eskorta królewska.

Oczom Aeducana ukazał się znajomy widok. Regały wypełnione do granic możliwości księgami, z czego parę dostarczył on sam. Woluminy, które nie zmieściły się na kamiennych półkach ułożone były nawet nie w stosy, ale w całe góry! Dei szczerze współczuł biedakowi, który będzie szukał w Skulptorium czegoś co nie ma miejsca na regale.

[DA] - Racja stanu.Where stories live. Discover now