Był sam. Przytłaczająca czerń wprawiała go o ciarki na plecach. Starał się rozejrzeć po pomieszczeniu, w którym się znajdował, ale brak jednego oka wcale mu nie pomagał. Dostrzegł obok siebie włącznik światła, który bez namysłu nacisnął. Pokój rozjaśnił się ukazując ciasną przestrzeń. Ściany były obdrapane z zielonej farby, a podłoga pokryta dziwną substancją. Po chwili, w rogu zobaczył niską postać, która najprawdopodobniej była dziewczyną. Zrobił krok do przodu uważając, aby się nie potknąć. Czuł dziwną lekkość na głowie. Opuszkami palców dotknął policzka czując obdrapaną skórę. Nie miał maski. Dlaczego? Zgubił ją po drodze do tego dziwnego miejsca? Co pomyśli ta osoba, kiedy go zobaczy? Najpierw musi sprawdzić kim jest i czy nie stanowi zagrożenia. Gdy miał się odezwać, usłyszał cichy głos:
- Sal...
Stanął, jak sparaliżowany. Skąd zna jego imię? Nie dano mu się zastanowić, bo postać kontynuowała:
- Sal Fisher...
Czyli zna nie tylko imię, ale też nazwisko. To żart? Może zaraz ktoś wyskoczy śmiejąc się, że dał się nabrać? Ale tak się nie stało.
- Kim jesteś? - zapytał drżącym głosem. Czemu tak się stresuje? Przecież widział wiele paranormalnych rzeczy, dlaczego teraz wydaje się być inaczej?
- Sal Fisher... do zobaczenia... - powiedziawszy to, ulotniła się tak szybko, że nie mógł wyłapać kiedy. Rozejrzał się ponownie po pomieszczeniu szukając jakiejś wskazówki, ale na marne. Jedyne co się zmieniło, to brak dziewczyny oraz coraz głośniejszy pisk w jego głowie. Nagle upadł na podłogę, a ostatnie co widział, to cień przemieszczający się w jego stronę.
Otworzył oczy i był cały zalany potem. Co się właśnie stało? Kolejny koszmar. Powoli miał tego dosyć, ale nie mógł zrobić nic innego, jak zwierzyć się najlepszemu przyjacielowi i razem z nim ponarzekać. Z tą myślą spróbował ponownie zasnąć.
******
Obudziły go promienie słoneczne wpadające przez okno. Czyli już ranek, czas do szkoły. Przeciągnął się leniwie i wziął do ręki maskę. Wstał z łóżka zakładając kapcie i skierował się w stronę łazienki. Obmył twarz zimną wodą, aby się trochę rozbudzić. Przyglądał się swojemu odbiciu. Przyzwyczaił się do tego widoku, jednak wciąż miał nadzieję, że pewnego dnia spoglądając w lustro ujrzy swoją normalną twarz. Umył zęby, uczesał włosy w dwie kitki i założył maskę. Wrócił do pokoju się przebrać i spakować potrzebne książki. Założył plecak na ramię i wszedł do pokoju ojca. Jak się okazało, już wyszedł do pracy, więc zostało mu tylko zabrać śniadanie zrobione wczoraj wieczorem i wyruszyć do szkoły. Wchodząc do kuchni zobaczył dwa tosty, a obok kartkę z pismem charakterystycznym dla jego ojca.
Sal, przed wyjściem do pracy zrobiłem Ci tosty, mam nadzieję, że będą smakować. Klucze są na szafce obok drzwi, miłego dnia synu.
TataTo miłe. Mimo wszystko, ojciec o niego dbał. A przynajmniej się starał. Z uśmiechem na twarzy Sal zaczął konsumować posiłek. Przypomniał mu się sen. Może to jakiś znak? Ktoś próbuje mu coś przekazać? Nie wiedział. Spojrzał na zegarek. Siódma dwadzieścia dwie, jeśli wyjdzie teraz, na spokojnie zdąży na pierwszą lekcję. Z tą myślą odłożył talerz po tostach do zlewu i udał się do drzwi wyjściowych. Zakluczył je dobrze i wyruszył w drogę do szkoły.
******
- Czyli mówisz, że widziałeś jakąś laskę w rogu ciemnego pokoju? - zapytał ze zdziwieniem Larry, gdy Sal opowiedział mu swój sen.
CZYTASZ
✓ Sny nie kłamią - Sal Fisher
FanfictionZAKOŃCZONE! On czuł czyjąś obecność. Ona śniła o nim co noc. Była jedyna, wyjątkowa. Jeden sen zmienił ich życie o sto osiemdziesiąt stopni. Sal Fisher x Reader Pisane dla @mexxalia