Prolog

131 15 2
                                    

Chisaki którego ciało było całe poobijane i posiniaczone siedział teraz w swojej limuzynie, która pędziła przed siebie na pełnym gazie nie patrząc na przechodniów ani na żadne znaki łapiąc wszystkie możliwe przepisy ruchu drogowego, ledwo powstrzymując się od omdlenia. Siedział przy nim jego zaufany człowiek który pieczołowicie dbał by jego szef nie zemdlał. Jak prawie każdy człowiek Overhaula nosi maskę w kształcie dzioba z tą różnicą że jego była o połowę mniejsza niż Chisakiego, plus miał na sobie szary płaszcz podobny do tych co nosili lekarze zarazy. Utrzymywanie swojego szefa przytomnym było trudne zważywszy iż jeszcze kilkanaście minut temu Chisaki walczył z Bohaterami i ledwo udało im się uciec a ich szef cierpiał w wyniku zadanych obrażeń. Miał co najmniej kilka krwotoków wewnętrznych, połamane żebra, lewą miednice, podtłuczoną głowę, złamaną lewą rękę i zwichniętą lewą nogę. Ubranie poszarpane i zniszczone na strzępy. W wielu miejscach zakrawawione i pobrudzone. Wyglądał jak chodzący trup. A mimo to dalej funkcjonował. Jego ciężki oddech był dowodem że ledwo daje rade utrzymać swoją świadomość i że w każdej chwili może równie dobrze zejść z tego świata ale mimo to dalej trwa sycząc z bólu i zgrzytając zębami z wściekłości.  Obecnie kierowali się do jakiegoś miejsca. Tylko Chisaki wiedział co to za miejsce. Od razu gdy wsiedli wydał im jasne instrukcje. I szofer, kolejny zaufany człowiek młodego szefa Mafii, który zamiast maski nosił coś co przypominało stary worek z dwiema dziurkami na oczy a reszta e zdobił czarny garnitur z niebieskim krawatem, mknął przez nocne uliczki miasta do miejsca w którym nigdy do tond dwójka współpracowników swojego szefa nie była. Chisaki jedynie dał szoferwoi mapę do GPS i kazał podążać trasą która widniał na owej mapie. Mimo że dzień był dziś wyjątkowo słoneczny i ciepły to noc zapowiadała się być jego całkowitym przeciwieństwem. Ogromne czarne chmury zbierał się nad miastem. Osoba przesądna zapewne stwierdziła by iż im bliżej byli tego tajemniczego miejsca tym otoczenie stawało się mroczniejsze. Efektu temu dodawał fakt że już od kilku minut nie spotkali żadnej żywej duszy czy nawet błąkającego się kota. Szofer mimowolnie przęknął ciężko ślinę. W ogóle nie podobała mu się ta sytuacja. Już kilka minut temu wyjechali z nazwijmy to cywilizowanej części miasta i wjechali do tej która wydawała się być opuszczoną już od dawien dawna. Poniszczone stare budynki, zniszczone szyby, okna zabite dechami, syf i nieład. Nagle GPS oznajmił miłym kobiecym głosem że dotarli do celu. Szofer zatrzymał się i zaskoczony zaczął się rozglądać po otoczeniu. Widział tylko starą zdewastowaną rezydencje na modłę Europejską po swojej prawej. Miała zniszczony dach, brakowało jednej ściany...Kompletna ruina. Znajdował się na lekkim wzniesieniu dokąd prowadziła kamienna drużka której złoty czas już dawno minął.  Nie było żadnego ogrodzenia, wszędzie walały się jakieś gruzy i rupiecie. 

- Sz...Szefie? - Odezwał się zdezorientowany gdy nagle usłyszał dźwięk otwieranych z tyłu drzwi - Szef...? - Ledwo tam spojrzał i zobaczył szefa który ku jego przerażeniu sam wyszedł z samochodu a dokładniej mówiąc to wypadł z niego kaszląc i plując krwią 

- Szefie!? - Krzyknął drugi człowiek Chisakiego, który nie zareagował na nagłe posunięcie szefa gdyż było zbyt nagłe, wybiegając z auta a chwile po nim wybiegł też szofer

 Oboje złapali go z należytą ostrożnością za ramiona i pomogli wstać. Ten jednak szybko ich od siebie odrzucił.

- Zostawicie mnie! - Warknął Chisaki piorunując ich wściekłym spojrzeniem na co ci cofnęli się o krok po czym próbował iść kulejąc w stronę rezydencji kuląc się z bólu trzymając lewą rękę prawą

- Ale...- Zaczęli oboje nieśmiało ale ten ich zbył machnięciem ręki co kosztowało go kolejną serią bólu i przez co o mało znowu się nie przewrócił 

- Powiedziałem! - Warknął drżącym z bólu głosem - Nie może tam wejść żaden z was - Wycedził głosem świadczącym o tym że nie zamierza dyskutować - Macie tu zostać - Westchnął i ruszył dalej przed siebie - Za jakiś czas w...wrócę - Oświadczył im na odchodne

Za zasłoną kłamstwWhere stories live. Discover now