Koszmary

332 18 5
                                    

Trwała noc. W akademiku klasy 1A panowała z pozoru niczym nie zmącona cisza. Jedynymi dźwiękami, które dało się usłyszeć były oddechy uczniów, a i te dopiero po wejściu do sypialni. Większość z nich była wyrównana, spokojna. Jedynie cztery osoby psuły frekwencję, miotając się po łóżkach (Deku), znacznie obniżając temperaturę pokoju, jednocześnie tylko nieznacznie przyspieszając oddech (Todoroki), niespokojnie lewitując pod sufitem (Uraraka), bądź pocąc się, blisko wysadzeniu (znowu) niektórych mebli w pokoju (Bakugo).

Pierwsza obudziła się Ochaco. Przez chwilę zdezorientowana analizowała otoczenie, strząsając resztki buzującego w organizmie niepokoju. Po mniej więcej minucie westchnęła zrezygnowana. Po treningu jej wytrzymałość podczas używania Quirk znacznie się zwiększyła, co nie znaczyło, że obyło się bez lekkich mdłości. Ostrożnie opuściła się na podłogę. Uchyliła okno, zarzuciła na ramiona kocyk i wyszła, po cichu zamykając drzwi. Mijając kolejne siedziby kolegów i koleżanek z klasy, przez moment zawahała się. Katsuki mieszka dosłownie kilka kroków dalej... Wiedziała, że ten, prawdopodobnie najpierw demonstracyjnie narzekając, bez wahania przyjąłby ją do siebie. A potem zasnęliby razem, on jako większa, ona jako mniejsza łyżeczka...

- Nie, nie ma sensu go budzić. Walczyłam z prawdziwymi złoczyńcami, dam sobie radę z durnym koszmarem - skarciła się w myślach. Fakt, że to właśnie tych złoczyńców dotyczył sen nie był już tak istotny...

Po kilku minutach spaceru dotarła do kuchni. Wstawiła wodę na herbatę, nie po raz pierwszy ciesząc się, że UA postanowiło wyposażyć ją w czajnik elektryczny. Gwizd tradycyjnego prawdopodobnie obudziłby co najmniej jedną osobę, a tego nie chciała. Usiadła na krześle, bezmyślnie wpatrując się w okno.

- Ochako...? - czyjś cichy głos przeszył ciemność. Brunetka niemal w tym samej sekundzie odwróciła głowę w stronę drzwi, zaraz czując nieprzyjemny ból w karku. Jej oczy spotkały sylwetkę z charakterystycznym mopem zielonych włosów.

- Oh, to ty, Deku! Coś się stało? Obudziłam cię? - wiedziała, że to mało prawdopodobne.

- Nie, nie, spokojnie - zaprzeczył szybko, wyciągając dłonie przed siebie. - Po prostu... - nie skończył zdania. Nie musiał. Uravity kiwnęła głową ze zrozumieniem. Mniej więcej w tej chwili spostrzegła zapaloną czerwoną lampkę na urządzeniu.

- Całe szczęście zagotowałam więcej wody - uśmiechnęła się, po czym sprawnie zeskoczyła z siedziska i otworzyła znajdującą się kilka kroków dalej szafkę z herbatami (błogosławmy Momo i jej zapasy). Wyjęła dwie torebki - jedną z melisą, drugą owocową. W międzyczasie Midoriya zajął miejsce na przeciwko jej poprzedniego. Milczeli, ale była to przyjemna cisza.

Kilka minut później siedzieli wygodnie, z parującymi naparami między sobą. Posiadacz One For All niemal od razu złapał w pobliźnione dłonie kubek z brokułem w stroju Symbolu Pokoju.

- Dzięki.

Kiwnęła głową, po czym sama zanurzyła nos w naczyniu z kotem-kosmonautą na jasnoróżowym tle.

Było przyjemnie. Gorąca ciecz miło ogrzewała ich przełyki, a świadomość uśmiechniętych tęczówek drugiej osoby w nich wpatrzonych robiła to samo z sercem. Lód w żyłach Izuku nie mógł dłużej się utrzymać. Cudowne otępienie zaczęło zalewać ich zmysły. Świadomość jutrzejszej porannej pobudki wywołała zmęczone ziewnięcie z ust dziewczyny, które zaraz rozpowszechniło się również na chłopaka.

- Kanapa? - wymamrotała brązowooka sennie po dopiciu napoju. Mimo wszystko wizja samotnego powrotu do ciemnego, chłodnego już pewnie pokoju, napawała ją dziwną niechęcią. Nastolatek wydał potakujące mruknięcie.

Po chwili leżeli już wtuleni w siebie. Zaczęli odpływać, gdy do pomieszczenia wszedł Shoto. Bez słowa wpuścili go do siebie pod koc. Heterochromik, zastanowiwszy się kilka sekund, przyjął zaproszenie. Byli razem już od jakiegoś czasu, ale izolowanemu większość życia synowi Endeavora kontakt fizyczny wciąż sprawiał niejaką trudność. Lubił go, naprawdę. Po prostu czuł pewną barierę przed pozwoleniem na naruszenie swojej przestrzeni osobistej.

Czując po bokach ciepło dwóch z trzech ukochanych romantycznie osób, dość szybko się odprężył. Ich znużenie go zaraziło i zaraz wszyscy cieszyli się niczym nie zakłócanym snem.






O świcie znalazł ich Bakugo. Poczuł najdelikatniejsze uczucie zazdrości, które zaraz przerodziło się w czułość. I nikt nie musiał wiedzieć, że poprawił koc, który zsunął się na ziemię, umył wcześniej wykorzystane filiżanki i złożył delikatny pocałunek na czole każdego z nich. A jeśli kogoś zdziwił brak porannych wrzasków, to widząc pilnującego ciszy lepiej niż Cerber Tartaru Bakugo na jego twarzy pojawiało się rozpoznanie, nieraz w parze z ukrytym uśmiechem.

~Mary

TodoBakuDekuChaco one-shotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz