vorspiel

390 13 4
                                    

- Lilka, chodź już, bo się spóźnisz na pociąg! - woła mnie moja przyjaciółka.

Wybieram się na konkurs skoków narciarskich w Titisee-Neustadt. Na swój pierwszy w życiu konkurs, który obejrzę na żywo. Przy okazji mam nadzieję, że uda mi się zrobić ładne zdjęcia. Stresuję się tym, ponieważ cztery lata temu zaprzestałam nagle kibicowania. Nikt nie wie dlaczego. A teraz równie nagle postanowiłam do tego wrócić.

- Idę już, idę. - mruczę pod nosem, po czym biorę do ręki torbę sportową, rozglądam się jeszcze czy o czymś nie zapomniałam i wychodzę z pokoju.

To nie tak, że odsunęłam się od sportu całkowicie. Po prostu.. zrobiłam sobie przerwę. Przymusową. Lub zrobiłam to, bo wydawało mi się to najlepszą opcją w tamtym momencie – jak kto woli. Nie wiem czy zrobiłam dobrze, czy też może nie. Kogo to obchodzi? Ciebie. Ciebie to obchodzi – podpowiada moja podświadomość, na wypadek, gdybym o tym zapomniała. No tak, ona jak zwykle ma rację, jednak tym razem nie dopuszczam tego do siebie. Teraz już tego nie zmienię, ale mogę zmienić to, że wracam. To chyba się liczy? Jestem silna, a mur, który zbudowałam wokół siebie, aby już nigdy nie zostać zranioną, wciąż stoi na swoim miejscu i chroni mnie. Jeśli pokażę światu, że cokolwiek mnie obchodzi – wykorzystają to przeciwko mnie. A tak, mur chroni mnie przed rozpadem na mnóstwo kawałków, które mogą mnie zniszczyć; chroni mnie przed pokazaniem światu jak bardzo słaba jestem. To, że daję sobie radę, że pokazuję ludziom to co chcą widzieć - że jestem silna - wcale nie oznacza, że tak jest naprawdę. A ja nie mam zamiaru wyprowadzać nikogo z błędu. Nawet siebie. To też nie jest tak, że jestem nieczułą suką, która ma serce z kamienia. Po prostu nie radzę sobie z emocjami. A najlepszym opanowanym przeze mnie sposobem radzenia sobie z nimi jest ukrywanie ich – tych prawdziwych uczuć – przed światem. I jak na razie, dobrze mi to wychodzi.

- Gotowa na tegoroczny Turniej Czterech Skoczni? – zapytał mnie.

- Wiesz, że tak – i naprawdę to wiedział. To jedna z niewielu rzeczy, które sprawiają mi radość. Nie sam turniej – choć rywalizacja systemem KO jest tym, co uwielbiam – ale cała ta dyscyplina sportu.

Gdy spojrzałam na niego, uśmiechał się. Byłam wdzięczna, że zaraził mnie pasją do tego sportu.

Usiadłam obok na kanapie i odwzajemniłam uśmiech. I naprawdę byłam wtedy szczęśliwa.

Otrząsnęłam się ze wspomnień. Oddałabym wiele, aby móc wrócić do tamtych chwil, ale zdaję sobie sprawę, że to niemożliwe, a obecnie jedyne co mogłam, a wręcz musiałam zrobić, to wyjść z mieszkania, aby zdążyć na pociąg, który zabierze mnie do Titisee-Neustadt.

- Szkoda, że nie możesz ze mną pojechać. – mówię zaraz po wejściu do kuchni z torbą sportową i spoglądam na Ninę.

- Wiesz, że chciałam. Nawet z moim zdezorientowaniem o co w tym sporcie chodzi. - zaśmiała się.

- Wiem, wiem. Po prostu.. to pierwszy konkurs na który jadę. Sama. Z moim strachem przed obcymi i brakiem zdolności do rozmawiania z ludźmi!

- Spokojnie, nie panikuj. – łatwo jej mówić. - Pamiętaj, że możesz do mnie w każdej chwili zadzwonić. - powiedziała, po czym podeszła i mnie przytuliła.

__

a więc oto on. wstęp, coś na kształt prologu. krótko, ale jest.

to miała być sztuka przebaczenia ale inaczej, krócej, nie tak poważnie, ale powstała sztuka zaufania. mam nadzieję, że uda mi się to napisać tak, jak to widzę w swojej głowie. i mam również nadzieję, że ze mną zostaniecie, aby wspierać głównych bohaterów.

z góry przepraszam za wszystko, nie jestem dobra w pisaniu opowiadań.

sztuka zaufania || with gregor schlierenzauerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz