Zazdrość

360 23 3
                                    

Aurora spojrzała na małe, wijące się dziecko.
Była śliczna, ale nie dla niej. Miała lśniące, ciemne włosy, dwa zakrzywione malutkie rogi i leśno-zielone oczy.
Jej oczy zwęziły się na dziecko i wystawiła język. Och, jaka z niej bardzo królowa.
Dziecko, Mitia, zachichotała radośnie i zamknęła oczy. Jakie denerwujące.
"Philipie, nie sądzisz, że ona jest brzydkim dzieckiem?" - zapytała lekko pretensjonalnie
Philip, mąż Aurory, westchnął
"Twoi rodzice byliby smutni, gdyby cię teraz usłyszeli"
"Nie obchodzi mnie to" - prychnęła Królowa
Mężczyzna uniósł brew. Jego żona zachowywała się bardzo dziwnie, odkąd Maleficent urodziła Mitię. Gdyby jej nie znał, pomyślałby, że jest zazdrosna.
"Aurora" - ostrzegł
Kobieta wyglądała na nieco zawstydzoną własnymi słowami, jej twarz była zaczerwieniona.
Dziecko zaczęło płakać, czekając na uwagę.
Przewracając oczami, Aurora podniosła Mitię i zaczęła delikatnie nią kołysać.
Płacz powoli ucichł, a usta wykrzywiły się w uśmiechu.
Podała dziecko Philipowi i odeszła.

Aurora wiedziała, że jej zachowanie jest dziecinne, samolubne i absolutnie denerwujące, ale nie mogła powstrzymać uczucia, które ja wypełniało. Nie mogła temu zaprzeczyć, ale czuja się niechciana. W końcu nie była ich biologicznym dzieckiem i bała się, że wraz z narodzinami Mitii zostanie zastąpiona.
Dziewczynka bardzo przypominała swoich rodziców. Miała rogi Maleficent, włosy Diavala, oczy Maleficent i skrzydła Diavala.
A Aurora? Ona była przeciwieństwem. Jasne włosy, niebieskie oczy, żadnych skrzydeł czy rogów. Zdawała sobie sprawę, że to głupie, ale nie mogła przestać myśleć, że nie należy już do rodziny. Nie zamieniała o tym, co jej ojciec zrobił Maleficent. Martwiła ją myśl, że jest tak bardzo zazdrosna o coś, co tak bardzo przypomina jej chrzestnych rodziców. Kobieta, mimo, że już dorosła, nadal potrzebowała miłość ze strony tych, których sama kochała. Swoją złość przelewała na Mitię.

To miał być piknik rodzinny, ale cała ich uwaga skupiona była na dziecku.
Aurora siedziała cicho pod drzewem, gryząc jabłko. Patrzyła, jak cała trójka dobrze się bawi, śmiejąc i chichocząc bez niej. Została zastąpiona. To było niesprawiedliwe.
Jeleń lekko tracił kobietę, a ta pogłaskała go lekko z widocznym roztargnieniem. Po prostu nie chciała popsuć tak intymnego rodzinnego momentu. Obserwowała ich więc bez słowa, pozwalając potworowi pożreć swoje serce.

Maleficent i Diaval wyczuwali, że coś złego dzieje się z ich małą Beastie. Od momentu narodzin Mitii, Aurora wycofała się i unikała ich.
Diaval zmienił się w kruka, aby ją szpiegować.
Wiedzieli, że nie było to w porządku, ale po prostu chcieli wiedzieć, co dzieje się z ich córką.
Zastał ją płaczącą w nocy, gdy była sama.
Wrócił i poinformował o tym swoją żonę. Musieli coś z tym zrobić.
Za kilka tygodni miały odbyć się jej urodziny i była to idealna okazja, aby udowodnić jej, że nadal ją kochają. Bez względu na wszystko.

Aurora wiedziała, że zapomnieli o jej urodzinach z powodu Mitii. Nawet Philip był zbyt zajęty, aby porozmawiać z nią w dniu urodzin. Jeszcze nigdy nie czuła się taka samotna, taka... niechciana.
Teraz znów została sama... z Mitią.
Spojrzała na dziewczynkę, zastanawiając się czy uda jej się zignorować ją do końca dnia.
Siedziała przy mahoniowym stole, porządkując papierki. Co chwilę zerkała na małe, wijące się stworzenie. Brzydka bestia.
Wstała i podeszła do dziecka, wpatrując się w nie z wielką intensywnością.
"Ra-ra!" - dziecko zachichotało, wyciągając ręce
Czy ona właśnie...
Czy to było jej pierwsze...
"Ra-ra" - powtórzyła, uśmiechając się tak szeroko, jak tylko mogła
"Mówisz do mnie?"
"Ra-ra! Ra-ra!"
Aurora prychnęła i podniosła ją.
"Ra-ra!" - dziewczynka wtuliła się w Królową
"Już, już" - szepnęła Aurora, kołysząc maleństwo.
"Twoja siostra jest cudowna, prawda?" Przyszedł Diaval
Siostra? Kobieta zarumieniła się lekko, a przez serce przeszło dziwne ciepło.
"Twoja matka czeka na nas. Chodź" - uśmiechnął się i delikatnie wypchnął Aurorę ze swojego pokoju.
Zdezorientowana Królowa pozwoliła ojcu prowadzić się, nie wiedząc czego ma się spodziewać.
"Niespodzianka!"
Sala balowa była pełna ludzi, których kochała. Philip, wróżki, nawet Baltazar.
I oczywiście jej matka chrzestna.
"Wszystkie najlepszego!"
Mówili z wielkimi uśmiechami na twarzach.
"Szczęśliwych urodzin, najdroższa Auroro" - Maleficent uśmiechnęła się i delikatnie pocałowała młodsza w czoło.
"Kochamy cię, mała bestio" - szepnęła do ucha Królowej. To było przypomnienie, potwierdzenie.
Wszyscy składali jej życzenie i przynosili prezenty, duże i małe, wszystkie z głębi serca. Nawet jej ciotki zrobiły dla niej sukienkę, mimo, że wyglądała dziwnie.

Uświadomiła sobie jednak, że najważniejszym prezentem tego wieczoru była obecność jej rodziców. Ich darem byka ich niepodważalna miłość. Byli tam dla niej przez dwadzieścia jeden lat. Maleficent to ta, ktoś złamała własną klątwę, pocałunkiem PRAWDZIWEJ miłości. I nagle zdała sobie sprawę, że w rzeczywistości cały czas była kochana. Łzy napłynęły jej do oczu i wybiegła do ogrodu, z dala od tłumu. Była tam samotna. Nie zasłużyła na to wszystko, nie po tym wszystkim.
Po jej policzkach płynęły łzy. Była głupia.

"Aurora" - usłyszała głos swojego ojca chrzestnego, otarła łzy.
"Beastie" - tym razem to była jej matka chrzestna - "Co się stało?"
"To nic" - głos był lekko załamany - "Po prostu myślałam, że będziesz chciała mnie za..."
Wróżka nie dała jej dokończyć i przyciągnęła ją do uścisku, otaczając ją swoim ciepłem i zapachem
"Kochamy cię, Beastie. Jesteś naszą córką bez względu na wszystko. Nikt cię nie zastąpi" - powiedział łagodnie Diaval, a jego słowa wypełniły się miłością i dumą
"Przepraszam" - szlochała a poczucie winy obmywało ją falami
"Głupiutka ślicznotka, nie ma za co przepraszać" - Maleficent otarła łzy i ujęła twarz w dłoniach - "Wróćmy na imprezę, dobrze?"
"Tak" - Królowa uśmiechnęła się i razem we trójkę wrócili do sali balowej
"Och! Zapomniałam! Pierwsze słowo Mitii to Ra-ra" - przypomniała sobie Aurora
"Co?"
"To niesprawiedliwe!"
Małżeństwo jechało.
Aurora się roześmiała. Z radością i miłością.

Tego dnia Śpiąca Królewna nie odczuwała już zazdrości. Wszyscy świetnie się bawili na imprezie urodzinowej. Malutka szybko poszła spać na rękach siostry, co dla obu było nowością.
Troski odeszły i przez kolejne lata, aż do śmierci, wszyscy żyli długo i szczęśliwie.

Zazdrość || Maleficent One-ShotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz