Czterdziesty

431 26 6
                                    

-Jak tam, dobrze się czujesz ? - zapytałem, widząc po jego minie, że nie jest z nim najlepiej.

-Strasznie boli mnie głowa, ale widzę, że Ty za to czujesz się jak nowo narodzony. - odpowiedział. -Która jest godzina ? - przetarł zmęczone dalej oczy.

-Już po dwunastej, nie powiem pospałeś sobie dzisiaj. - oznajmiłem. -Za niedługo będę musiał wyjść, ale zdążyłem przygotować śniadanie i świeżą kawę. - na te słowa na jego ustach pojawił się o wiele większy uśmiech. 

-Powiedziałeś kawę ? - spojrzał na mnie, a ja pokiwałem twierdząco głową. -Wracając to wcale się nie wyspałem, całą noc głowa na pierniczała mnie niemiłosiernie, a sprawa z Karol też nie dawała mi spokoju. - dodał.

-Sam doprowadziłeś się do takiego stanu, więc teraz nie użalaj się tu nad sobą. - zaśmiałem się. -Najlepiej to wstań, zjedz coś i dam Ci jakieś zajęcie. - próbowałem jakoś zmienić temat naszej rozmowy.

-Zacznę od kawy. - uśmiechnął się na siłę. -Będę mógł się później odświeżyć u Ciebie i pożyczyć jakieś ubrania ? - zapytał, siadając przy stole.

-Pewnie, ale chyba zamierzasz wrócić do waszego mieszkania i nie siedzieć mi cały czas na głowie ? - spojrzałem na niego. -Karol z pewnością bardzo się denerwuje. - dodałem, próbując wyczuć jego reakcję.

-Nie wiem czy jest sens żeby dalej to tak ciągnąć. - widziałem, że się zamyślił. -Dla niej ideałem jest Lio, więc nie chcę się wcinać między nich. - powiedział z wyraźną zadumą.

-Ty chyba sam siebie nie słyszysz. - oburzyłem się. -Przyjechała do mnie w fatalnym stanie i dopiero, gdy Ciebie poznała to na nowo otworzyła się na świat, na ludzi. Znów mogłem oglądać jej piękny uśmiech. - dlaczego tak ciężko mu w to uwierzyć, a wszystko co stworzyli chce od tak zaprzepaścić.

-Potrzebowała jakiejś odskoczni i ją znalazła, a teraz stare uczucia odżyły na nowo i ja już się nie liczę. - zaczął. -Nie moja wina, że nie potrafię się zmienić i kontrolować swojej zazdrości, ale boli mnie to, że pomagałem jej z nim, a ona tak mi się odpłaca. - wyrzucił ręce w górę.

-Może jednak lepiej, że te wszystkie rzeczy najpierw wygadujesz mi, bo później będziesz wiedział czego masz nie mówić. - normalnie aż złapałem się za głowę.

-Nie wiem czy w ogóle chcę z nią rozmawiać, ale przecież ja się nie wyprowadzę z własnego mieszkania, w dodatku głupio mi oto prosić Karol. - westchnął, opierając się na krześle.

-To nie proś jej oto tylko się dogadajcie. - już nie wiedziałem jak mam z nim rozmawiać. -Jeśli w ogóle kiedykolwiek ją kochałeś albo dalej kochasz tak jak mówisz to weź się w garść i walcz o nią, bo za niedługo możesz żałować, że jest już za późno. - powiedziałem, próbując mu choć w najmniejszym stopniu uświadomić błąd jaki popełnia.

-Wiesz, że kocham ją całym sercem, ale naprawdę sam nie wiem co mam myśleć. - zaczął drapać się po karku.

-Już Ci mówiłem co musisz zrobić, więc łaskawie mnie posłuj, rusz swoje cztery litery i wróć do niej, przeproś i obiecaj, że to już więcej się nie powtórzy. - oznajmiłem. -Ty ją kochasz, a ona Ciebie, więc nie wiem czemu aż tak komplikujecie sobie życie. - no nie mogłem z nimi.

-Myślisz, że mam jeszcze szansę ? - zapytał wyraźnie przybity.

-Wydaje mi się, że nigdy nie jest za późno by zacząć naprawiać swoje błędy. - miałem nadzieję, że w końcu coś do niego dotrze. -Znam Karol jak nikt inny i wiem, że sprawiłeś jej duży zawód, ale nie takie rzeczy udało się już naprawić. - dodałem z uśmiechem.

-Stary, wiesz ja chciałbym tylko żeby zaakceptowała mnie w choć najmniejszym stopniu takim jakim jestem. - odpowiedział. -Mam dość porównywania mnie, albo tworzenia kogoś kim nigdy nie będę. - mógł się przez chwilę poczuć odtrącony i niedoceniony.

-Jestem niemal pewien, że Karol kocha Cię takim jakim jesteś, bo inaczej by z Tobą nie była. - zaśmiałem się. -Teraz musisz zrobić mniej więcej to samo i zawalczyć o to by znów między wami było dobrze. - oni nawet nie zdają sobie sprawy w jakiej niekomfortowej sytuacji mnie stawiają.

-Chyba masz rację. - w końcu na jego twarzy pojawił się uśmiech.

-Nie chyba tylko na pewno. - spojrzałem na zegarek i dotarło do mnie, że niedługo mam spotkanie z Karol, więc muszę go opuścić. -Będę się już zbierać, bo zapomniałem, że mam za chwilę ważne spotkanie na mieście. - brzmiałem dość naturalnie.

-Nie będę Cię przecież zatrzymywać. - uśmiechał się w dalszym ciągu.

-Ogarnij się i wróć do domu, bo nie będzie czekać na Ciebie wiecznie. - zażartowałem. -Klucze możesz zostawić pod wycieraczką albo doniczką. - pokiwał głową na moje słowa. -To do zobaczenia. - odwróciłem się do wyjścia.

***

Komentujcie i dajcie mi motywację by dalej dla Was pisać. Kocham Was moje bąbelki bardzo mocno ♡♡♡♡♡ 

You're My Destiny - RuggarolOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz