Wiem, domyśliłem się

947 43 33
                                    

media: Breaking Benjamin & Michael Barnes "Failure (Aurora Version) 

"Szukając światła, które zaprowadzi mnie do domu"

~ fragment piosenki z mediów


– Hej, chłopaki patrzcie kogo znalazłem! – krzyknął Evan i popchnął mnie w kierunku męskiej szatni. Próbowałem wyrwać się chłopakowi i dać nogę, ale ten stał za mną i blokował moją jedyną drogę ucieczki. Głupi Evan!

– A kogo tu mamy? Naszego kwiatuszka – zaświergotał Mike, vice-kapitan szkolnej drużyny koszykarskiej. Evan Yannis – mój wieloletni przyjaciel – był kapitanem; jako pierwszy w historii drugoklasista, objął funkcję kapitana i Mike, który jest trzecioklasistą – wolał by to właśnie Evan został kapitanem, ponieważ z całej drużyny on jest najbardziej utalentowany.

Evan popchnął mnie tak, że prawie potknąłem się o własne nogi. Głupi Evan!

– To co, kwiatuszku? Gotowy na nasz rytuał? – pyta Jimmy. Prychnąłem słysząc to prymitywne określenie, jakim było nazywanie mnie kwiatuszkiem. Jeszcze głupszy Mike, który musiał tak zacząć mnie tak nazywać, a reszta zespołu podłapała to głupie nazwisko, a nawet szkoła, która zaczęła nazywać mnie kwiatuszkiem szkolnej drużyny. Wypraszam sobie! Co ja, jakaś dziewoja?!

– Spieprzaj Jimmy! – fuczę i robię krok w tył. Nienawidzę ich rytuału, w którym jestem zmuszany brać udział przed każdym meczem koszykówki! Moje ciało uderzyło w kogoś, zadarłem głowę – bo dosłownie każdy miał co najmniej dwa metry wzrostu, a ja tylko metr siedemdziesiąt – ujrzałem zielone tęczówki mojego przyjaciela. Ten widok spowodował, że moje serce zabiło nieco szybciej – och, głupie serce, ogarnij się! Nie wiem jak długo podkochiwałem się w Evanie, ale zdecydowanie zbyt długo, bym mógł powiedzieć, że tylko się w nim zauroczyłem. Kochałem go. Kochałem każdą jego wadę i zaletę. Kocham go nawet wtedy kiedy ciągnie mnie przez pół szkoły do męskiej szatni. Jednak nie zebrałem w sobie tyle odwagi by mu o tym powiedzieć.

– Evan, proszę... – jęknąłem, ale ten tylko zamknął mnie w żelaznym uścisku.

Pierwszy podszedł Jimmy i poczochrał moje blond włosy – na szczęście. To wszystko wina Evana! Yannis ma cholernie dziwny nawyk i przed każdą ważną rzeczą czochrał moje włosy, wierząc, że to przynosi mu szczęście. Właściwie to moja wina, że w to wierzy, bo kiedyś podpuściłem go, że moje włosy mają magiczne właściwości i przynoszą szczęście. Głupiutki Evan oczywiście szybko w to uwierzył i czochrał moją czuprynę przy każdej możliwej okazji. Pamiętam też, że biegał za mną z nożyczkami chcąc zdobyć parę moich kosmyków, by mieć wieczne szczęście. Wtedy moja mama wyjaśniła mu, że przez cały ten czas był okłamywany i moje włosy nie przynoszą szczęścia; jednakże nawyk został mu do dziś. A później to podłapali jego koledzy z drużyny... Głupi Evan! Dlaczego musiałem się w tobie zakochać?!

Pisnąłem cicho, kiedy ogromna łapa Jonathana przejechała po moich włosach.

– To już jawne molestowanie! – krzyczę próbując wyrwać się z uścisku Evana. Kłamstwo, nie chciałem się wyrwać, ale nie mogłem również stać bezczynnie i pozwalać by te małpiszony niszczyły moją fryzurę!

– Och, przymknij się Tristan – mówi mój przyjaciel.

– To nie ciebie molestują za każdym razem – próbuję go kopnąć, ale ten wciąż stoi niewzruszony.

Kolejny jest David, a po nim jest Mike.

Nienawidzę was! Nienawidzę was! Nienawidzę was! Nienawidzę was!

Wiem, domyśliłem sięWhere stories live. Discover now