Po spotkaniu z Jeonggukiem, już więcej nie próbowałem się od niego odsunąć, a nawet nie mogłem tego zrobić. Jego malutka siostrzyczka dołączyła na moje zajęcia i z wielkim zapałem, była gotowa do tego by dać z siebie 100% pomimo tak młodego wieku. Gdy ją zapytałem dlaczego to robi, odpowiedziała, że chce być taka jak jej wspaniały starszy brat. Wcale się nie dziwiłem. Bo jej brat naprawdę był tak cudowny jak cały czas mówiła. I sam się o tym przekonałem.
Często po zajęciach wychodziliśmy gdzieś w trójkę lub w dwójkę, w zależności od tego, która była godzina i czy miałem zajęcia z małą, bo moja grupa rozdzieliła się na dwie podgrupy ze względu na natłok uczniów, dlatego podzielili ją wiekowo na jeszcze mniejszy odstęp pomiędzy dziećmi.Spędzaliśmy miło czas, coraz więcej się o sobie dowiadując. Od kiedy zbliżyłem się do Jeongguka, czułem się dużo lepiej. Dawał mi nową siłę... Nową energię do życia. Opakowanie żyletek, które znajdowało się w mojej szafce nad zlewem, nie zostało otwarte od ponad dwóch miesięcy, czego wcześniej nigdy nie udało mi się osiągnąć. Jednak z nim wszystko było możliwe. Był moim prywatnym lekiem, o którego skuteczności przekonałem się już podczas drugiego spotkania. Nie oddałbym go za żadne skarby świata.
Moje uczucie względem niego rosło z każdym dniem i przez jego zachowanie względem mnie, zaczynałem wierzyć, że ja również mu się podobam, jednak sam pierwszy nie zamierzałem mu tego wyznać. Byłem przy nim nieco nieśmiały i niepewny, ale gdy tak bardzo oddawał się naszej relacji, zaczynałem być coraz bardziej ufny w jego kierunku. Jungkook to doceniał, widziałem to w uśmiechu chłopaka. Bardzo mu na tym zależało. Wystarczyło teraz tylko jedno spojrzenie bym wiedział co czuje. Tak samo miał on. Byliśmy jak dwa puzzle, które odnalazły się wśród wszystkich innych niepasujących kawałków. Nasza układanka stwarzała spójną całość i dzięki temu obraz, który miał z niej powstać, był coraz bardziej widoczny. Potrzebna była tylko cierpliwość.
Tego dnia, postanowiłem po raz pierwszy zabrać go do siebie. Od razu po swoich zajęciach poleciałem do domu by wziąć prysznic i dobrze się ubrać. Jeongguk miał przyjść 15 minut później, więc musiałem się streszczać. Kompletnie nie wiedziałem, jak go przywitać, gdy w końcu pojawi się w moich drzwiach. Miałem zacząć typowym od zwykłego "Cześć" czy może dodać "Cześć, jak się masz?", a może lepiej było wymyślić coś bardziej oryginalnego, jak na przykład "Witaj w mym skromnym domu. Jak ci minął dzień, kochany?"
...
Dobra może z tym ostatnim trochę przesadziłem.Nie zmieniało to jednak faktu, że bardzo się stresowałem, chodząc po mieszkaniu w kółko. W końcu stanąłem lustrem, mówiąc do siebie, iż dam sobie radę. Jednak, gdy usłyszałem, jak ktoś puka w powłokę drzwi, zaraz cały się spiąłem. Poprawiłem szybko swoje włosy i ubranie, następnie pochodząc szybko do powłoki. Otworzyłem zamki, a gdy sięgnąłem do klamki i ją pociągnąłem, dostrzegłem szeroko uśmiechnięty obiekt moich westchnień, który na przywitanie mnie uściskał. Cały stres w tej jednej chwili po mnie spłynął. Przecież to Jeongguk. Moje lekarstwo. Czym ja się niby stresowałem?
- Hej, słońce. - zaśmiał się radośnie, gładząc dużymi dłońmi moje plecy. - Tęskniłem, wiesz? Jak mogłeś nie chcieć wczoraj się ze mną spotkać?- Ah! Dobrze wiesz, że chciałem! - odparłem z udawanym oburzeniem i oddałem w końcu mocno jego uścisk, słysząc jak Jeongguk zamyka kopnięciem drzwi. - Nie moja wina, że czasem muszę załatwić kilka spraw na mieście.
- No wiem, droczę się. - musnął delikatnie swoimi ciepłymi ustami mój zarumieniony policzek, śmiejąc się cicho pod nosem. Miał troszkę popękane usta przez wiatr i zimno. Powinienem kupić mu jakiś balsam, bo sam zbyt długo z tym zwlekał. - Ślicznie wyglądasz.- Dziękuję... - poczułem mocne pieczenie na twarzy i zagryzłem mocno swoją dolną wargę. - Też się ubrałeś inaczej. Jeszcze w koszuli cię nie widziałem.