3. Wypadek

20 2 0
                                    

Tajna podziemna baza UNSEED. Paweł dzwoni do szefa.

- Szefie, bo ten jakby stał się jakiś wypadek podczas misji Orfeusz i chyba nie żyją.

- Że co, chyba cię pojebało. Chwilę dowodzenia i co już misja nieudana?
Co się stało?

- Właśnie nie wiem bo załączył się alarm, potem huk i się nie odzywają.

- Dobra za 15 minut się zgłoś jeżeli się odezwą to nie dzwoń do mnie.

- Dobrze.

Na księżycu.

Lądownik się rozbił w trakcie lądowania.

Savvy- Ehh, co się stało?

Sierżant- Rozbiliśmy się.

Bones- To dziwne bo lądownik jest tylko lekko zarysowany. Baza zgłoś się.

Paweł- Dzięki boże, żyjecie. Czy nic się wam nie stało?

Chase- Sierżant ma rozcięty łuk brwiowy a Savvy zemdlał.

Paweł- I tyle?

Chase- Na szczęście tak.

Paweł- To dobrze ale zbierajcie się bo czas wam ucieka.

Bones-  Dobrze, zaczniemy się szykować i zaraz wychodzimy.

Załoga misji Orfeusz szykuje się do wyjścia na zewnątrz. Ubierają skafandry i szykują zapasy. Po 10 minutach.

Sierżant- Zabierzemy połowę zapasów gdyby zdążył się wypadek.

Savvy- Spodziewasz się większych wypadków!

Bones- To możliwe. Ale do rzeczy, misja trwa.

Paweł- Właśnie, co widzicie?

Bones- Emm jesteśmy w kraterze. I musimy wspiąć się na to wzgórze żeby zobaczyć co jest za nim.

***Szef***

Cholera jasna. Właśnie wypiłem całą butelkę wódki bo moja misja okazała się porażką. A kto będzie winny? Niby nikt ale przez to zamkną projekt eksploatacji księżyca.

Minęło piętnaście minut, Paweł nie dzwoni to chyba jednak żyją ale teraz jest nowy problem. Jestem pijany. Jak mam wyjść żeby nikt nie zauważył?
Zastanawialem się tak przez 20 minut i wymyśliłem. W szafie mam linę więc spuszcze się po niej na dół. Tylko że jestem na ósmym piętrze. A hój tam raz się żyje a wiele razy trzeźwieje.

Przywiązałem linę do biurka i zacząłem się spuszczać na dół.

Zatrzymałem się obok okna na piątym piętrze. Usłyszałem rozmowę:

???- Czyli wykonuje nasze rozkazy czy nie? Bo cały czas obserwujemy jego rodzinę.

?- Na razie jest posłuszny ale jakby co to dalej pilnujcie jego rodzinę.

???- Dobra ale pamiętaj że jak coś pójdzie nie tak to cała Ro....... - Pierdłem sobie i oni chyba to usłyszeli. Wolałem się nie dowiedzieć więc spuszczałem się dalej po linię.

***???***

Usłyszałem pierdnięcie, rozejrzałem się po pokoju i nic, wyjrzałem na korytarz i też nic, wyglądałem przez okno i zobaczyłem linę i Szefa który czołga się po ziemi, chyba podsłuchiwał ale był pijany więc nie było zagrożenia.

?- Jak to nie ma zagrożenia, co z tego że jest napruty ale może pamiętać i wtedy nici z całej akcji i 5 milionów dolarów przepadadnie.

???- Racja, zapytamy go jutro czy pamięta.

?- Niech będzie.

***Szef***

W końcu dotarłem do końca liny ale do ziemi brakło trzech metrów więc zeskoczyłem. Nic mi się nie stało oprócz kilku siniaków. Teraz muszę dojść do auta a idę na czworaka. Możliwe że mnie słyszeli ale nie widzieli, chyba.

Dobra jestem w aucie ale nie jestem głupi żeby prowadzić, odpalam auto i
Załąńczam auto pilota i ustawiam cel na dom. Usnołem zanim auto wyjechało z parkingu.

Obudziłem się rano w aucie obok domu. Mam dziś wolne więc nie przejmuje się pracą bo nic nie pamiętam z wczorajszego dnia.

______________________________________

Kolejny rozdział gotowy. Mam nadzieję że się podoba. Pozdro 😁

Świt DiabłaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz