cichnący szelest pomiętego papieru
przypomina mi dawny dźwięk liści
po nagłej, zimowej wichurze
teraz kartki stają się pyłem
zwykłym popiołem po podpaleniu
moim chłodnym ogniem uczuć
zimowy wiatr ciągle porywa popiół
złoto kochających staje się spoiwem
dla wykaligrafowanego szczęścia
spalony papier znów jest całością
mówi, co niegdyś było jedynym żywiołem
podsycając iskrę wracającej nadziei
iskra przez nakaz rozumu rozbłyska
blaknące światło spala plik kartek
powstały popiół będzie czekał
na kolejny podmuch zimowej wichury