Siedem pęknięć

455 59 52
                                    

Czemu? Co zrobiłem źle? Kiedy zawiniłem? Nie było innego sposobu niż upokarzanie mnie?! Naprawdę?! Jednak jesteś skurwysynem.

Dzisiaj był zwyczajny dzień. Jak każdy inny, ale jednak inny, bo w końcu miałeś przyjść do mnie. Do mnie! Do nikogo innego. W głębi serca cieszyłem się choć rozum krzyczał "Będziesz cierpieć!". Miałem to gdzieś. Rozum w naszej relacji odgrywał ostatnią rolę. Widziałem twoje zadziorne uśmieszki i jak patrzyłeś na mnie. Dlatego czekałem. Cierpliwie. Bo przecież wynagrodzisz mi moją cierpliwość, prawda? I tak było i tym razem. Po ostatniej lekcji podszedłeś do mnie szepcząc mi do ucha, abym przyszedł do twojego pokoju o równo dwudziestej. Ani minuty wcześniej ani minuty później. Zgodziłem się. Nie było w tym nic podejrzanego. Ale ja byłem głupi.

Dalej czekałem. Niecierpliwiłem się i coraz częściej patrzyłem na zegarek, na którym wskazówki nie ruszały się o milimetr. Denerwowało mnie to, ale musiałem wytrzymać. Dla ciebie idioto. Czekałem jak pies na swojego właściciela. Bardzo śmieszne.

Gdy wybiła dwudziesta szybko poszedłem do twojego pokoju. Tak jak kazałeś. Nie miałem daleko, a przeskakując co trzeci stopień znalazłem się u ciebie w 47 sekund. Nawet nie zdążyłem zapukać kiedy otworzyłeś mi drzwi z uśmiechem. Był to inny uśmiech niż zawsze więc mnie zaciekawiłeś. Zaprosiłeś mnie do środka i podałeś kubek z herbatą. Dodatkowo moją ulubioną- miętową.
Tylko to pamiętałeś, prawda?

Długo się nie nacieszyłem jej smakiem. Od razu zacząłeś mnie całować zlizując z moich ust miętowy smak. W ciągu paru sekund pozbyliśmy się większości ubrań zostając w samej bieliźnie. Ale szczęście nam nie dopisywało i ktoś zapukał do twojego pokoju. Po prostu jesteśmy przeklęci.

Poprosiłeś mnie abym schował się w szafie co też uczyniłem. Miałeś dziwną szafę. Taką ze szparami, dzięki którym miałem idealny widok na pokój jak i na łóżko. Jak bardzo się zdziwiłem kiedy do pokoju wszedł Midoriya. Jeszcze bardziej się zdziwiłem kiedy go pocałowałeś. Czuło, z pełną miłością i oddaniem. Moje serce pękło po raz pierwszy.

Zrobiłeś to samo co ze mną. Dałeś mu tym razem sok pomarańczowy, po czym "przez przypadek" wylałeś ten sam sok na jego ramiona i klatkę. Bez ociągania zacząłeś go lizać, szczypać i pieścić jego skórę przez co z jego ust wydobywały się dźwięki rozkoszy. "Przez przypadek" moje serce pękło po raz drugi.

Zaplanowałeś to? Bo do twojego pokoju kolejny raz ktoś zapukał. Różnica była taka, że Midoriya leżał na twoim łóżku cały czerwony z podniecenia. Kto wszedł teraz na scenę? Nikt inny jak Kirishima. Go pocałowałeś agresywnie, namiętnie jakby był to wasz ostatni pocałunek. Najdziwniejszy był spokój zielonowłosego. Ale tak jak to zaplanowałeś moje serce pękło po raz trzeci.

Specjalnie dla mnie przygotowałeś spektakl? Nie wiem czy mam się cieszyć czy płakać. Powtórka? Oczywiście! Teraz w grę poszła czekolada z puszki. Dziwnym przypadkiem biała. Teraz to nie ty spowodowałeś zachłyśnięcie czerwonowłosego. Zrobił to trzeci aktor, który leżąc na łóżku bardzo głośno kichnął przez co biała czekolada wypłynęła z ust Kirishimy. Dziwnie znajome? Co było dalej? Ta sama scena co ze mną. I ze znajomym uczuciem moje serce pękło po raz czwarty.

Cztery razy? Czy to nie za dużo? Nie, przecież Voldemort czyli twój ulubiony bohater z serii Harry'ego Pottera rozdzielił swoją duszę na siedem części. To samo chcesz zrobić z moim sercem? Rozbić na siedem części? Dzisiaj bardzo dobrze ci poszło. W szczególności kiedy w jebaną trójkę zaczęliście się pieprzyć. Nie jestem pewny czy tamta dwójka wiedziała, że siedzę w szafie i im się przyglądam jak dostają orgazmu mając ciebie w sobie. Ale za jedno mogę ci podziękować. Uświadomiłem sobie, że nasza miłość (o ile mogę tak to jeszcze nazwać) nie miała racji bytu. Obaj byliśmy niezdecydowani. Z Midoriyą robiłeś bardziej czułe, delikatne i pełne miłości ruchy. Natomiast z Kirishimą wszystko było gwałtowne, agresywne i jakby to czerwonowłosy powiedział męskie. O ile jeszcze pamiętasz u nas był misz masz. Zależało od twojego humoru. Czyli wystarczyło, aby narzucić jedną z dwóch możliwości? I z tą świadomością moje serce pękło po raz piąty.

Czemu nie wyszedłem z tej jebanej szafy?! Nie wiem. Może sparaliżował mnie strach? Może chciałem zobaczyć w "przedstawieniu" czego u nas brakowało? Nie wiem. Jak na większość pytań znałem odpowiedź to teraz nie wiem nic. Tak samo ile czasu mijało. Od trzeciego razy szczytowania zielonowłosego przestałem liczyć. Uszy były drażnione przez te jebane jęki, krótkie krzyki tak że chciało mi się wymiotować. Od dawna umierający umysł z zawrotną szybkością przeskoczył na tryb "dead". I z tą zmianą w moim mózgu serce pękło po raz szósty. Zostało ci jeszcze tylko jedno.

Po szóstym pęknięciu skończyliście- jakbyś wiedział kiedy moje serce wytrzyma. Obaj twoi kochankowie wtuli się w ciebie najpierw biorąc swoje napoje- Midoriya sok pomarańczowy, a Kirishima puszkę białej czekolady. Została moja herbata. Wypijesz ją? Wiedziałem, że to zrobisz, bo dalej wiedziałeś o mojej obecności w twojej szafie. Wbić jeszcze jedną szpilkę w powoli umierające serce. Jeszcze tylko trochę i doszczętnie mnie zniszczysz, zadowolony?

Bez pośpiechu piliście swoje napoje rozmawiając i śmiejąc się. Wtedy z moich oczu poleciały łzy,ale nie wydałem z siebie żadnego dźwięku. I tak czekałem już na ostatni cios ze twojej strony. Nagle Midoriya jakby się ocknął i zadał pytanie. Cholerne pytanie, którego nie chciałem usłyszeć.

- Kacchan, a co z Todorokim-kun? Z nim też przecież sypiasz.

- On jest nic wartym śmieciem przy was. Był tylko głupią zabawką, która stała się zbędna.

I z tym zdaniem moje serce pękło na siedem części jak dusza Voldemorta.

𝐌𝐮𝐭𝐭𝐬𝐮 𝐧𝐨 𝐩𝐚𝐬𝐮𝐰ā𝐝𝐨; bakutodo angstOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz