Zagadka masek

4 1 0
                                    


 We wtorek, piętnastego kwietnia, świat dobiegła przerażająca wiadomość. Pięciu, najwyżej postawionych prezesów wpływowych firm, zostało zamordowanych przez własnych ochroniarzy. Policja ustaliła, że wiadomość, którą dostali brzmiała - *Załóżcie maski*. Po dokonanej zbrodni, tamci ochroniarze, zmarli przez truciznę w swoich ciałach. Policji urwał się trop, blisko byli porzucenia tej świeżej sprawy. Ale dzięki temu, Klarencjusz miał doskonałą okazję do zarobienia...


 Poranny śpiew ptaków zagłuszył dźwięk budzika, który stoi na nocnej szafce, przy łóżku Klarencjusza. Połowicznie wyrwany ze snu, na ślepo próbował zgasić budzik. Ten jednak upadł i nie przestawał dzwonić. W końcu lekko poddenerwowany Klarencjusz wstał z łóżka, przeciągnął się i sarkastycznie dobrze przywitał dzień. Mieszka on w jednopiętrowej melinie, położonej z dala od zgiełku cywilizacji. Dostał ją od rodziców, na swoje osiemnaste urodziny. Nie miał w niej wiele, same niezbędny rzeczy do życia, nie lubił bałaganu. Nastawił wodę na herbatę i włączył telewizor. Na większości kanałów były reklamy, doskonale potrafił rozpoznać kłamstwa, a próba naciągnięcia go na jakieś "potrzebne" towary, kończyła się zmianą programu. Natrafił akurat na wiadomości dotyczące wydarzenia z wtorku, piętnastego. Skupił swoją uwagę na słowa dziennikarza. Wyłapał jedną interesującą rzecz. Policja porzuciła tę sprawę. Brak jakichkolwiek dowodów, na działanie osób trzecich. Klarencjusz zdał sobie sprawę z powagi tej sprawy. Nie wierzył, że zaufanie budowane przez długie lata, przez ochroniarzy, miało na celu tylko popełnienie morderstwa a następnie popełnienie samobójstwa. Za tym kryło się coś więcej. Coś, co mógł odkryć tylko on.

- Wlałem wodę do kubka? - Zapytał samego siebie, po wyłączeniu telewizora. Często prowadził monolog w głowie, ułatwiało mu to sprawne wykonywanie codziennych czynności. Po wypiciu malinowej herbaty, która jest jego ulubioną, postanowił udać się do swojego szefa. Przed tym jednak musiał sprawdzić cztery razy czy aby na pewno zamknął drzwi, inaczej cały dzień, nie dawałoby mu to spokoju. Ubrany był w ciemny strój, przypominający garnitur, ale lubił długie ubrania, był wysoki, więc wszystko się idealnie komponowało. Żeby dostać się do firmy budowlanej Adama, czyli jego szefa, musiał przejść obok stawu, później przez mały lasek, aż w końcu wyjdzie na tę samą drogę, co jego lokalizacja. Kiedy doszedł na osiedlony teren, unikał ludzi na wszystkie możliwe sposoby. Przechodził z jednego chodnika na drugi, nie patrzył się przed siebie, a bardziej pod nogi, żeby przypadkiem jego oczy nie spotkały się z oczami jakiegoś przechodnia. Klarencjusz nienawidził ludzi. Można powiedzieć, że nie miał specjalnego powodu, po prostu uważał ich za głupich, przewidywalnych i nudnych. Firma Adama była państwowej sławy, było tutaj wielu robotników. Adam przyjmował każdego z otwartym sercem. Był wspaniałym szefem...

Adam wyciągnął na oczach Klarencjusza, nóż z gardła swojego pracownika. Nóż dokładnie wytarł i schował go do kieszeni.

- Dałem ci aż dwie szanse. A ty nie przestawałeś kraść z naszej firmy. - Powiedział Adam, ze swoim typowym, spokojnym głosem.

- Wiesz, że nie powinieneś mi pokazywać twoich zabójstw. - Zaczepił go, Klarencjusz. W jego oczach nie było ani krzty obrzydzenia czy choćby współczucia. Ten dziewiętnastolatek, nie ma w ogóle uczuć ani emocji. Widok martwego ciała, nie ruszył go.

- Oj, widziałeś już wiele moich aktów sprawiedliwości. Poza tym, tylko tobie mogę ufać. - Uspokoił go Adam, jakby to był porządek dzienny. - Swoją drogą, przyszedłeś tym razem pracować z łopatą czy może masz jakaś zagadkę?

- Jest, taka jedna, która będzie idealna. - Opowiedział mu o niej i o swoich pierwszych przypuszczeniach.

- Ta pojebana policja już tak ma, kiedy tylko brakuje śladów, wszystko rzucają. to dlatego tak wiele rodzin, zamordowanych, cierpi. Musimy coś z tym zrobić, przyjacielu! - Stwierdził Adam, który dokładnie wysłuchał jego słów, w między czasie, trupa spalił. Byli za placem budowy, na terenie, gdzie nikt oprócz niego, nie mógł wejść, więc nikt mu nie przerwał jego karania.

- Mnie nie interesuje los tych rodzin, chcę tylko przeżyć, za te pieniądze. Tylko tyle. - Pochylił głowę i wpatrywał się w słońce odbijające się na kałuży krwi.

- Masz moje słowo, że po rozwiązaniu tej sprawy, przez jakiś czas będziesz żyć godnie. - Zapewnił go Adam.

Właśnie tak rozpoczęło się jego śledztwo.

 Kiedy jeden szuka prawdy dla pieniędzy, drugi zabija dla sprawiedliwości.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Feb 16, 2020 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Detektyw bez uczućWhere stories live. Discover now