Prawda boli tylko raz. Kłamstwo za każdym razem, gdy je wspominamy...

341 20 2
                                    

Minął rok, miesiąc i dokładnie jedenaście godzin od kiedy weszłam do grzybowego kręgu, który przetransportował mnie do Eldaryi. Od tego czasu bardzo dużo się zmieniło, byłam świadkiem wielu nieprzyjemnych zdarzeń, ale nie mogłam też narzekać na brak miłych chwil. Właśnie dzięki nim od miesiąca, pięciu dni i siedmiu godzin mogłam się uważać za oficjalną dziewczynę Leiftana. Może było to dziwne, gdyż odkąd przybyłam do tego miejsca fascynował mnie Valkyon, ale niestety przez późniejszą historię z eliksirem nie potrafiłam spojrzeć na niego tak jak przedtem. Pomimo tego, że naprawdę starał się wynagrodzić mi swój uczynek, nie potrafiłam mu wybaczyć. Gdzieś na dnie serca dalej chowałam do niego urazę za to co mi zrobił i w żaden sposób nie potrafiłam się zmusić by mu na nowo zaufać. Sytuacji nie poprawiło wcale zamieszanie z Yeu, która przejęła nade mną kontrolę. Przez pocałunek, który wymusiły na nas duchy czułam się źle. Nie wiedziałam czy szybsze bicie serca, jakie pojawia się przy szefie Obsydianu jest spowodowane tym, że jestem w nim zakochana czy tym, że jakaś cząstka Yeu zagnieździła się w moim umyśle. Nie byłam jedyną osobą, której te dwa wydarzenia, nie dawały spokoju. Miałam wrażenie, że Valkyon też o tym myślał. W tamtym czasie nasze rozmowy stały się dłuższe co było dla niego dość nietypowe, nawet mimo jego wyznania, że chciał mnie poznać bliżej. Niestety cały czas nad nami wisiał cień, który objawiał się w najmniej oczekiwanym momencie i psuł wszystko co wypracowaliśmy. Z tego też powodu większość naszych rozmów ograniczyła się do życia w Kwaterze i przekazywania sobie wzajemnie informacji służbowych.

Czasami łapałam się na tym, że w większym tłumie szukałam go wzrokiem i cieszyłam się jak dziecko, które dostało cukierka, gdy nasze spojrzenia chociaż na chwile się spotkały. Po chwili jednak wracał zdrowy rozsądek i odwracałam wzrok zarumieniona. Codziennie rozmyślałam o tym jak by potoczyły się nasze relacje, gdyby ten pocałunek, a właściwie oba pocałunki nigdy się nie wydarzyły. Albo by po nich zachował się jak największy dupek. W tym drugim przypadku mogłabym go znienawidzić. Miałabym do tego prawo, nikt by mnie nie osądzał. Długo zastanawiałam się nad tym jak by mogło wyglądać moje życie, gdyby nie zmusił mnie do wypicia eliksiru. Czy bym się w nim zakochała? Czy bylibyśmy przyjaciółmi? Właśnie podczas takich rozmyślań znalazł mnie Leiftan. Samym swoim pojawieniem się poprawił mi humor. Jemu mogłam powiedzieć wszystko, nigdy mnie nie zranił ani nie okłamał. Okazał się prawdziwym przyjacielem w tym wciąż obcym mi miejscu. Był przy mnie po każdym z moich dramatów. Zawsze służył ramieniem, w które mogłam się wypłakać, a jego słowa niosły ukojenie. To właśnie dzięki tym wszystkim chwilom byłam pewna, że na niego zawsze mogę liczyć. Nic więc dziwnego, że bardzo szybko się w nim zakochałam, a gdy upewniłam się, że moje uczucie jest odwzajemnione zostaliśmy parą. Nie obnosiliśmy się z tą informacja, ale mimo tego wieści po Kwaterze szybko się rozeszły. Do zdecydowanych plusów naszego związku mogłam zaliczyć wspólne posiłki i brak godziny policyjnej, a od kilku dni mogłam również liczyć na przyjemne sny w objęciach ukochanego. Więc czemu miałam cały czas jakieś złe przeczucie?

Po ostatnim pasmie nieszczęść, Kwatera mogła w końcu odetchnąć. Strażnicy wykonywali pomniejsze misje i wydawało się, że większość osób puściła w niepamięć ostatnie nieprzyjemne wydarzenia. Czyżby to była tylko cisza przed burzą?

- Kochanie, jesteś tam? – wyrwałam się z zamyślenia i spojrzałam prosto w zielone tęczówki Leiftana. Stał przede mną z Amayą na rękach. Pandopodobne coś łypało na mnie groźnie. Kątem oka zauważyłam, że Asim zjeżył się i wystawił pazury. Ta dwójka się nienawidziła. Miałam wrażenie, że Panalulu jest diabłem w skórze uroczego chowańca. Tolerowała tylko Leiftana, z jednej strony to zrozumiałe, był jej właścicielem. Z drugiej strony chowańce upodabniają się właśnie do swoich właścicieli, a skoro Leif był uprzejmy dla wszystkich to ona też musiała taka być. Zamiast tego była potworem komplikującym życie każdego mieszkańca El.

Kłamstwo powtarzane wiele razy staje się prawdą...Where stories live. Discover now