Czekaj

2 0 0
                                    


Piotr: A pańska córka ?Co jeśli kiedyś się dowie o tym.

Jan: Alicja nigdy się o tym nie dowie. Nie obchodzą jej moje interesy. Myśli tylko o tym koniu i stadninie. A jeśli coś pójdzie nie tak wybuduję jej ją i wszystko inne przestanie się liczyć.

Szybko pobiegłam przed siebie. Bałam się, że Piotr może wyjść i mnie nakryć. Wbiegłam do pokoju usiadłam na łóżku i zamyślona jadłam sernik.

Nie myślałam długo nad tym o co mogło chodzić. Tata miał racje jego biznes mało mnie obchodził. Wiedziałam tylko kilka podstawowych rzeczy. Produkcja samochodów. Nie miałam nawet prawa jazdy wiec to dodatkowy powód mojej ignorancji względem tego. To był coś co kochał mój ojciec mógł o tym mówić godzinami jak działają, jak technologia zmienia ich możliwość. Zawsze go wysłuchiwałam, bo rozumiałam go miał takiego bzika jak na tylko na innym punkcie. Podobno moja matka zainspirowała go do stworzenia nawet jednego specjalnego modelu, ale już go nie sprzedajemy ..., odkąd moja mama nie żyje. Tata mało o niej mówi. Była chora na raka ciężko walczyła, ale przegrała. Nie pamiętam jej, bo miałam wtedy zaledwie 3 lata. Zostały mi tylko po niej wspomnienia służby i zdjęcia. Z moich rozmyślań wyrwało mnie pukanie do drzwi.

Ja: Proszę

Robert: To ja panienko. Ha, a więc miałem racje to ty ukradłaś ten kawałek ciasta. Maria zdążyła już oskarżyć połowę rezydencji.

Ja: A ty od początku wiedziałeś, że to moja sprawka prawda? Wiesz, że nie mogłam się powstrzymać. Marii nie było w kuchni więc sama sobie ukroiłam.

Robert: Chce panienka do tego kakao?

Ja: Nie dziś nie. Robercie czy Piotr wyszedł już czy nadal jest w gabinecie?

Robert: Minąłem się z nim idąc tutaj. Nadal ci się podoba Panienko?

Ja: Co?! Mnie?

Patrzył na mnie z uśmiechem na ustach. No tak wiedział o mnie wszystko. Ale jeśli on to zauważył to co, jeśli Piotr też coś podejrzewa.

Ja: Myślisz, że to aż tak widać?

Robert: Jest dość inteligentnym młodzieńcem, ale tego nie wiem. Pójdę już. Dobranoc panienko.

Ja: Dobranoc Robercie.

Zdążyłam mu jeszcze podać talerzyk po moim małym grzeszku. Było już późno, ale stwierdziłam, że pójdę sprawdzić czy z Edmundem wszystko jest ok. Ubrałam tylko bluzę i zmieniłam buty. Za nic w świecie nie chce ubrudzić swoich białych. Weszłam ostrożnie do stajni nikogo nie było. Edmund od razu wydał z siebie dźwięk jakby wiedział, że to ja. Zawsze mnie zadziwiała jego inteligencja.

Ja: I jak przyjacielu. Zadbali o ciebie? Zobacz co ci przyniosłam

Pokazałam mu jabłko, które miałam w ręku.

Ja: Pomyślałam, że może masz ochotę na coś słodkiego przed snem tak jak ja.

Zjadł je od razu. Pogłaskałam go a następnie przytuliłam czule.

Ja: Kocham cię

Wyszeptałam na pożegnanie i wyszłam. Otworzyłam drzwi do domu. Na schodach zauważyłam tatę.

Jan: Byłaś u Edmunda?

Ja: Tak. Chciałam mu życzyć miłej nocy.

Jan: Nadal zadziwia mnie twoja czułość do tego zwierzęcia. Ale dobrze chodź do mojego gabinetu mam dla ciebie prezent.

Ja: Dobrze

Szłam za moim ojcem myśląc co mógł mi kupić. Nigdy nie zależało mi na prezentach o wiele bardziej pragnęłam więcej czasu z nim. Nigdy nie miałam odwagi mu tego powiedzieć. On kochał mnie ja jego to wiedziałam. Ale żadne z nas nie umiało okazywać uczuć. Usiadłam na fotelu w gabinecie. Tata otworzył szufladę i wyjął z niej małe pudełeczko.

Gdybym cię poprosiłaWhere stories live. Discover now