1

419 41 12
                                    

Szkoła. - Miejsce które budzi wiele uczuć i emocji, tak samo kontrowersji.
Większość osób porównuję szkołę do więzienia. Rygor, dyscyplina, zasady i brak jakiekolwiek zainteresowania na krzywdy które się tu dzieją- właśnie tak była zdefiniowana szkoła.
Ze mną było inaczej. Lubiłam szkołę. Zawsze chętnie do niej przychodziłam. Miałam przyjaciół, świetne oceny oraz dobry kontakt z nauczycielami, a do tego chęć do nauki i poznanwania nowych rzeczy. Nie można narzekać prawda?
Wszytsko zmieniło się kiedy musiałam iść dalej, to znaczy do szkoły średniej. Nie wiele było osób, które chciałby ze mną rozmawiać. Wszyscy byli raczej zajęci sobą. Nawet jeżeli próbowałam się z kimś zaprzyjaźnić, to i tak ten kontakt szybko się urywał. Nauczyciele uczyli tak, jakby było to ich karą. Kompletnie bez chęci i jakiegokolwiek zainteresowania. Przekładało się to oczywiście na nasze wyniki w nauce, które były coraz gorsze.
Jedyne co mogliśmy zrobić, to więcej się uczyć. W sumie nie odchodzić nawet od książek. Dla tych co nas uczyli było wszystko jedno....

Właśnie wtedy zmieniły się moje poglądy o szkole. Miłe wspomnienia ustąpiły miejsca stresowi i wielkiemu rozczarowaniu. Zaczęłam mieć do nauki coraz mniej chęci. Zwłaszcza kiedy dowiadywałam się o wynikach sprawdzianów z matmy. Najwyższą moją oceną ze sprawdzianu była czwórka. Zdarzyła się tylko raz. Później jechałam do końca semsestru na trójkach, dwójkach i jedynkach.
Moi rodzice nie byli z tego faktu zadowoleni. Ojciec był wręcz zawiedziony. Za każdym razem starał się mnie upokorzyć, jaka to nie stałam się głupia i przeciętna. Zobaczyłam wtedy jego prawdziwe oblicze.
Przez pierwsze cztery miesiące uczyłam się w każdej wolnej chwili. Chciałam pokazać ojcu że nie jestem taką za jaką mnie ma. Pierwsze cztery miesiące przesiadywałam przy książkach w każdej wolnej chwili.
Czemu? Bo na pytanie  "czy może pan to wytłumaczyć jeszcze raz?", zostawałam przez nauczyciela zignorowana, więc żeby zrozumieć cokolwiek, musiałam uczyć się sama i to dość długo.
Kiedy już zadawałam to  pytanie często i uporczywie, otrzymałam słowną odpowiedź.
- Jeżeli tego nie rozumiesz [Twoje imię] to zapisz się na korepetycje. To twoja wina że mnie nie słuchasz a potem nie rozumiesz. - Zakpił sobie kontynuując swoją wcześniejszą wypowiedź której o tak nikt nie słuchał.
Ja? Na korepetycje? Niee... Nie ma obcji. Nauczę się tego sama. Pokażę im wszystkim że wcale nie jestem "przeciętniakiem"
Tak właśnie powtarzałam sobie w myślach mając na twarzy uśmiech, a w oczach ambicje. Tak właśnie od początku roku dawałam sobie fałszywe poczucie nadziei.

                  *            *            *
Podczas długiej przerwy zasiadłam sobie na ławce na boisku pod cieniem korony drzewa. Trzymałam właśnie w dłoniach podręcznik do matematyki analizując wszystkie zadania które niby przerabialiśmy na lekcji.
Oczywiście tłumaczenie w podręczniku wyglądało jak zmielone kilka razy przez dziesięć języków w Google tłumaczu. Cóż, po paru minutach rzuciłam ten podręcznik nie żałując przy tym siły.
Kolejny sprawdzian się zbliżał a ja nie rozumiałam z matematyki kompletnie nic.
Zaczęłam już tracić nadzieję.
Schowałam twarz w dłoniach próbując się uspokoić.
- [Twoje imię] czemu rzucasz w tak brutalny sposób książką? - Zapytał znajomy głos. To był nauczyciel. Nauczyciel matematyki.

                  *            *            *

Puściłam w stronę tego pacana parę nieprzyjemnych komentarzy. Zrobił z tego aferę i przez to wezwali moich rodziców. Mhm... Super.
Dostałam jakąś śmieszną uwagę do dziennika, niezły opierdol, a w dodatku będę musiała rozmawiać ze szkolnym psychologiem. Niby nie radzę sobie z nerwami a to już nie pierwszy tego typu mój wybryk.
Lekcje ogólnie spędziłam u tej psycholożki, która nawet nie próbowała ze mną rozmawiać. Przez jakieś dwie godziny grała w pasjansa co jakiś czas zadając bezsensowne pytanie.
Kiedy wyszłam z zakładu karnego dla analfabetów dostrzegłam samochód mojej mamy. Ciekawe czy czekała tu na mnie te dwie godziny czy może przyjechała tu przed chwilą chcąc mi tylko powiedzieć że chcą mnie wydziedziczyć.
Wsiadłam do samochodu nic nie mówiąc. To samo zrobiła moja opiekunka prawna. Dopiero po chwili zapinając pasy przełamała ciszę i powiedziała - Wiem że tego nie chcesz ale... Myślę że powinnaś iść na korepetycje. Radzisz sobie coraz gorzej, a ojciec planuję cię za to ukarać. -
Nic nie odpowiedziałam. Poprostu słuchałam jej dalej bo chwilę po tym kontynuowała.
- Znam miłego chłopaka który mógłby udzielać ci korepetycji. Jest w tym samym wieku co ty, więc wydaje mi się że zdołałby ci wszystko wytłumaczyć. Jest naprawdę inteligentny......

Łatwiejsza Niż Równanie || Fugo Pannacotta x Reader / Jojo's [ Lemon] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz