2

315 35 11
                                    

Nie zaczęłabym myśleć o tych korkach gdyby nie groźba ojca, że w krótce dostanie mi się za słabe oceny.
Wiedziałam do czego potrafił być zdolny jeżeli chodziło o karę.
Ostatnio w ogóle się nie dogadywaliśmy. Sprzeczki o drobne rzecy i docinki były już moją codziennością. Nawet o głupotę, ale jednak ojciec potrafił zrobić mi hałas o dosłownie wszystko. Nie raz dochodziliśmy do tego etapu kłótni że przestawałam go słuchać, tylko czekałam aż mu się tlen skończy.
- Przemyśl to skarbie. Być może to jedyne wyjście. - Dodała mama kończąc swój dialog sama ze sobą, bo przez całą drogę nie odezwałam się ani słowem, za to uważnie jej słuchałam, a ona doskonale o tym wiedziała. Była tak naprawdę jedyną osobą która jeszcze choć trochę stała po mojej stronie pragnąc mojego dobra.

Jak tylko wróciłyśmy do domu poszłam do swojego pokoju spędzając w nim popołudnie. Dopiero pod wieczór zeszłam do mamy z chęcią szczerej rozmowy. Wytłumaczyłam jej tą całą sytuację z matematykiem. Tak jak naprawdę to było, nie tak jak zostało to przedstawione. Nie musiałam jednak mówić nic więcej. Mama zapewniła mnie że mi wierzy, że nie muszę się tłumaczyć i wie że na pewno nie mam problemów z nadmierną agresją.  Uśmiechnęłam się wtedy. Ta ciepła i serdeczna kobieta, pomimo toczącej się między mną a ojcem wojny domowej, zawsze brała na pierwszy plan moje dobro i dobro nas wszystkich. W niektórych kwestiach trzymała jego stronę ale wiedziałam że to kwestia rozsądku. To samo było z moimi ocenami na semestr.

- Mamo.... Bo wiesz... Ja chyba zdecyduję się na te korepetycję. Nie wiem czemu ale nie daję sobie z tą matematyką rady. Nie mam pojęcia dlaczego. Nie ważne ile przy niej siedzę i tak dostaję słabe oceny. - Westchnęłam ciężko.

- Dobra decyzja. No i... Wiedziałam że się zgodzisz więc zapisałam cię na jutro na szesnastą. - Uśmiechnęła się dumna z siebie. Jutro co? Mam tylko nadzieję że mój korepetytor zdoła mi wytłumaczyć tą czarną magię, chociaż wątpiłam mając świadomość że jest w moim wieku. Tacy to zazwyczaj udają inteligentów a w rzeczywistości nie mają o niczym zielonego pojecia. Już raz mi się zdarzyło na kogoś takiego trafić.
Cóż, mama zapewniała mnie że jest naprawdę mądry jak na swój wiek. Miałam tylko nadzieję że się co do niego nie myliła.

                  *             *            *

Następnego dnia jak zwykle w "dni robocze" odwiedziłam zakład karny dla analfabetów. Nie wiem czy to były jakieś moje urojenia czy coś innego ale już przy wejściu czułam na sobie wzrok innych ludzi.
Czyżby chodziło o wczorajszą akcję kiedy podobno powiedziałam do matematyka "Obyś zdechł" albo "Lecz się karzełku"? No fakt, ten koleś do najwyższych nie należał ale nigdy nawet nie pomyślałam o nim jak o karle. Był poprostu niski ale bez przesady.
Mh... Na pewno chodziło o to. Plotki szybko się rozchodzą. W ciągu tego dnia zdążyłam się dowiedzieć że rzekomo zawiesili mnie w prawach ucznia, mają mnie wywalić ze szkoly  i jakieś jeszcze inne podobne bzdety.
W dodatku na matematyce mój ulubiony nauczyciel otwarcie mnie poniżał. Nie zamierzałam siedzieć cicho. Odpowiadałam mu równie głupimi tekstami.
Ostatecznie udało mi się wytrwać jakoś do końca lekcji, następnie do końca dnia w szkole, po którym wróciłam do rodzinnego domu opowiadając mamie co ten łysy brykiel robił na lekcji.
Ta zapewniała mnie że wkrótce mu się to znudzi, nie powinnam się tym przejmować ale też nie dać sobą pomiatać zachowując przy tym jakąś kulturę.

                    *             *             *
Stałam właśnie przed wejściem do mieszkania w dwupiętrowej, przytulnej kamienicy.
Nie wiedzieć czemu złapał mnie lekki stres. Nie miałam pojęcia co mnie czeka. Wzięłam jednak głęboki wdech i zapukałam. Po tym usłyszałam dochodzące z wnętrza domu kroki. Drzwi otworzył mi młody, jasno włosy chłopak, który faktycznie mógłbyć w moim wieku. Od razu złapałam z nim kontakt wzrokowy.
- [Twoje imię]? Cześć, jestem Fugo. Proszę, wejdź do środka. - Powiedział podając mi rękę. Oddałam uścisk dłoni i zrobiłam to o co poprosił.
Wnętrze było skromne, ale ładnie urządzone. Samo mieszkanie nie było zbyt duże. Fugo poprowadził do do jakiegoś pomieszczenia, które wyglądało jak gabinet służbowy.
Na samym środku, na przeciw wejścia znajdowało się duże, drewniane biurko z dwoma krzesłami.

- Dobrze, powiedz w takim razie czego nie rozumiesz. - Poprosił siadając obok mnie.

- Właściwie... Wszystkiego od początku tego roku szkolnego. - Powiedzialam spuszczając wzrok.

- Hm... Rozumiem. Ale tabliczkę mnożenia mam nadzieję umiesz? - zaśmiał się tłumacząc powód.

- Serio twój rok starszy przyjaciel nie umiał nawet tabliczki mnożenia? -
Wydało mi się to faktycznie trochę śmieszne ale przynajmniej pokazało mi to że wcale nie jestem taka głupia.

                 *            *            *
Fugo był bardzo dobrym nauczycielem. Tłumaczył jasno i wyraźnie z dobrym rezultatem, ale nie miał za dużo cierpliwości co udało mi się zauważyć.
-Brawo [Twoje imię] szybko łapiesz. - Pochwalił mnie ze szczerością.
Półtorej godziny szyblo minęło, choć większość czasu rozmawialiśmy na w ogóle inne tematy niż matematyka. Trochę o nauce, a trochę o nas samych. Jak się okazało mieliśmy ze sobą trochę wspólnego, w dodatku naprawdę dobrze nam się rozmawiało.
W końcu nadszedł koniec i musiałam się zbierać.

- Dziękuję Fugo, wiele mnie nauczyłeś. -

- Nie ma o czym mówić. Po to tu przyszłaś. Myślę że powinnaś jednak jutro też przyjść, tak w ramach powtórki. -  Wygiął usta w pozytywny grymas. Zgodziłam się. Ta propozycja mnie nawet ucieszyła....






Łatwiejsza Niż Równanie || Fugo Pannacotta x Reader / Jojo's [ Lemon] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz