3 rozdział

3.1K 234 199
                                    

Dorian
 


Patrzyłem z niedowierzaniem na brukowca opisującego mnie i Elenę. Moją żonę. Co z tego, że widniała tylko na papierze i że nie żyliśmy ze sobą – cholerni paparazzi zrobią wszystko dla kasy.

Rzuciłem gazetę na biurko, akurat na nierozpieczętowaną kopertę. Wiedziałem, co się w niej znajdowało; dostałem dokumenty również mailem i to już dwa tygodnie temu. Zacząłem się zastanawiać, na co najbardziej się wkurzyłem, ale chyba jednak na gazetę. W końcu moja żona miała prawo ułożyć sobie życie, tak jak zapewne chciała. Domek z ogródkiem, pies, dziecko i prawdziwy mąż.

Ale że rozwód? Elena po tylu latach chciała wziąć rozwód? Po co? Źle jej się żyło? Pieniędzy miała w bród, dbałem o to, żeby niczego jej nie brakowało. 

W ogóle jak to brzmiało: moja żona. Nie interesowałem się jej losem przez prawie siedem lat, więc o co mogłem być teraz wkurzony? Powinienem podpisać papiery i cieszyć się, że się w końcu od tej wariatki uwolnię, a nie analizować, co by mogło być, gdyby… Nie, nic. Nie mieliśmy na to szans.

Uderzyłem pięścią w blat mahoniowego biurka, którego ojciec nie pozwolił mi zmienić, mimo że dwa lata temu przeszedł na emeryturę. Staruszek wciąż wtykał nos we wszystkie sprawy firmy i utrudniał mi podejmowanie własnych decyzji. Nie raz miałem ochotę rzucić tę pracę w cholerę, ale wtedy firma trafiłaby w ręce udziałowców, w tym do mojej starszej, przyrodniej siostry, Florence, której nawet własny ojciec się wyparł, a co dopiero przyszywany. Zostałem mu tylko ja, musiał się ze mną w pewien sposób liczyć.

– Panie Harvey, adwokat przyszedł – obwieściła przez interkom Sheila. Oficjalnie. Bardzo oficjalnie.

– Wpuść go – odpowiedziałem krótko.

Chwilę później kobieta otworzyła drzwi, przepuszczając w wejściu mojego kumpla ze szkolnej ławy, i nienawistnym wzrokiem zmierzyła mnie od pasa w górę, zatrzymując się chwilę na twarzy. Nie pozostałem jej dłużny, posyłając wściekłe spojrzenie.

– Uhu… gorąco tu macie – odezwał się Roy, rozsiadając się na kanapie dla gości, skąd miał idealny widok na nas oboje.

– Czego się napijesz? – spytałem gościa, nie spuszczając oczu z Sheili, która była zła o artykuł w gazecie, którym mnie z samego rana poczęstowała, a dokładniej mówiąc, rzuciła kolorowym brukowcem w twarz.

– Kawa, czarna, bez cukru – wymienił Roy.

– Słyszałaś, dwie takie kawy – zwróciłem się do kobiety, która wychodząc, machnęła długimi do pasa, farbowanymi na rudo włosami.

– Co ją ugryzło?

– Moja żona.

Roy zaśmiał się w głos, odchylając głowę.

– Czy ty kiedyś znajdziesz sobie kobietę, z którą wytrzymasz dłużej niż kilka tygodni? I w ogóle sekretarka? Serio? Nie wiesz, że z takimi się nie można zadawać, bo ci z życia piekło urządzą? I nie tylko w pracy.

– Mówisz, jakbyś się na tym sparzył – odwarknąłem w odpowiedzi na zaczepkę, choć wiedziałem, że tak nie było.

– Prowadziłem parę spraw o molestowanie seksualne, więc doskonale się w tym orientuję.

– Właśnie, jeśli mowa o pracy, Elena chce się rozwieść.

– Znalazła kogoś? Czy to nadal ten Licavoli?

– Ta, to nadal on – powiedziałem z przekąsem.

– Oho, ktoś tu jest zazdrosny – rzucił prześmiewczo, czym mnie zagotował, a nerwów mi w tym dniu nie brakowało.

Papierowy mąż ✔ PREMIERA 25.01.2023Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz