- CZĘŚĆ 1 -

2.5K 169 360
                                    

Biedronka nie mogła przestać myśleć o tym, co się stało. O tym, co widziała i co usłyszała. Kiedy zamykała oczy, wciąż nawiedzał ją widok Białego Kota. Jego surowy śnieżnobiały kostium i włosy. Blada i wymizerowana skóra. Sztywna i wyniosła sylwetka. Wyważone kroki nadające mu cechy drapieżnika...

Lecz przede wszystkim pamiętała te zimne, niebieskie oczy, które posyłały w jej stronę lodowate, przenikliwe spojrzenie pełne furii i szaleństwa. Wciąż słyszała jego cichy, pozbawiony nadziei głos, którym śpiewał swoją smutną piosenkę tuż po tym, jak Królix przeniosła ją do przyszłości; nienawistny i rozpaczliwy krzyk, gdy kazał jej oddać swoje miraculum. Niemal mogła poczuć te silne, brutalne dłonie sięgające do jej kolczyków... oraz chłód policzka, kiedy ocierała pojedynczą łzę z jego twarzy...

Cała postać Białego Kota jawiła się Biedronce jako potwór z najgorszych koszmarów, monstrum zarówno pozbawione emocji, jak i nimi przepełnione, ociekające surowością i brutalnym pięknem wywołującym dreszcze. Tak całkowicie odmiennym od jej dobrego, ciepłego Kotka...

Początkowo starała się zająć myśli piknikiem, który urządziły sobie z przyjaciółkami na Polach Marsowych. Jadły przygotowane wcześniej przekąski i piły chłodne napoje. Rozmawiały niemal na każdy temat, śmiały się i cieszyły słonecznym ciepłem. Marinette robiła wszystko, żeby skupić się na konwersacji, ale dość często zdarzało jej się przegapić jakiś wątek. Alya kilka razy musiała potrząsnąć przyjaciółką, kiedy ta nie reagowała na zadane w jej kierunku pytanie. Próbowała przekonać koleżanki, jak i siebie, że wciąż rozmyślała o tym, jak wyznać Adrienowi uczucia, lecz w głębi duszy wiedziała, co naprawdę rozpraszało jej umysł.

Kiedy piknik dobiegł końca, pożegnała się z dziewczynami i jak najszybciej wróciła do domu. Przywitała się z rodzicami i natychmiast poszła na górę do swojego pokoju.

- Tikki, nie mogę przestać o nim myśleć! – powiedziała, siadając na obrotowym krześle.

- O kim? O Adrienie?

- O Czarnym Kocie.

Jej kwami przez dłuższą chwilę milczała.

- A o czym konkretnie myślisz? – zapytała w końcu.

- O dzisiejszej misji... i o tym, co ją spowodowało.

- Chodzi ci o ten niepodpisany prezent?

- Raczej o wydarzenia, które musiały mieć miejsce w przyszłości, skoro Czarny Kot znał moją tożsamość... Tikki, on powiedział, że to NASZA miłość doprowadziła do tego wszystkiego. A to oznacza, że prawdopodobnie kiedyś musiałam odwzajemnić jego uczucia... albo po prostu dać mu szansę...

Znowu odpowiedziała jej cisza.

- Jak mogła to spowodować NASZA miłość, skoro ja nawet nic do niego nie czuję?

- Uczucia są skomplikowane, Marinette...

- Sugerujesz coś?

- Może powinnaś z nim o tym porozmawiać?

Dziewczyna nie musiała się długo zastanawiać. Jak tylko jej kwami nabrała sił, przemieniła się i wyszła na balkon. Następnie skoczyła, używając swojego jo–jo, by zaczepić nim o pobliski dach. Skierowała się w stronę katedry Notre Dame i dopiero tam się zatrzymała, żeby skontaktować się z Czarnym Kotem i poprosić go o spotkanie.


- Mały kotek siedzi sam... nie ma przy nim jego damy... - nucił cicho Czarny Kot, siedząc na szczycie wieży Montparnasse.

Nagle usłyszał za sobą dźwięk czyichś stóp, więc odwrócił się i ujrzał Biedronkę zmierzającą w jego stronę.

- Hej, Kropeczko – przywitał się pogodnie, kiedy dziewczyna w czerwonym stroju w czarne kropki usiadła obok niego. – Dlaczego nagle mnie wezwałaś?

If our love is wrong | MIRACULUMOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz