Jaeger (Ereri) cz. I

3.2K 39 8
                                    

Był pogodny wieczor, jak każdy lipcowy, a młodzi zwiadowcy rywalizowali ze sobą po przez skoki do pobliskiego jeziora.
Sam brunet uważał to z Arminem za bardzo idiotyczne i niebezpieczne, więc wraz z kapralem, i resztą siedział na tyle obserwując popisującego się jak zwykle zresztą Jeana.

- Prędzej uderzysz pustym łbem o kamień niż uda Ci się wygrać z Hanji! - Krzyknął złośliwie tym samym uruchamiając mężczyzne, jak i siebie do następnej kłótni, było ich już tyle, że aż ciężko policzyć. Dzień był wyjątkowo spokojny i słoneczny przez co u prawie każdego na twarzy widniał uśmiech. Dawno nie odczuwali spokoju wiedząc, że w każdej chwili Tytani mogą zaatakować. Teraz wszyscy byli dziwnie spokojni, jakby całe zagrożenie dawno zostało zlikwidowane, a tak nie było...
Świadomi i bardziej inteligentni zwiadowcy widząc jak Eren zgadza się na wyzwanie Jeana co do skoków, do wody złapali się za głowę... Kolejnego idiotę więcej.
Levi widząc całe to zajście pomiędzy Erenem a Jeanem położył dłoń na skroni czując lekkie zażenowanie ich zachowaniem. Wiedział, że te skoki mogą skończyć się źle dla jednego albo drugie, bądź dla nich obu naraz. Jednak siedział cicho patrząc na przebieg sytuacji. Jak se coś któryś zrobi, to i się potem nauczy żeby nie dawać głupocie wygrać nad rozsądkiem.
Kiedy Jaeger podpływał po wygranie już do reszty oberwał w tył głowy od Jeana co nie było dobrą zagrywką, bo im dłużej w las tym brunet zazwyczaj gorzej się irytuje. To wszystko wyglądało z daleka na igraszki, wszystko byłoby okej i zrozumiałe, jeśli obaj mieliby po pięć lat.
- Kapralu! Mam coś dla pana! - Wykrzyczał wychodząc jak zbity pies wraz z kumplem i podchodząc bliżej, dzięki Hanji wykonał "sztuczkę" wyjmując zimne piwo znikąd. Tym samym mocząc czarnowłosego, bo jak klasyczny kundel wytrzepał koszulkę nieopodal. Postanowił z Arminem jak najszybciej opuścić miejsce zdarzeń dla własnego dobra.
Ackermann wziął głęboki wdech kiedy oberwał od bruneta wodą. Przetarł twarz dłonią, z której następnie strzepał wodę. Mając dosyć już dziecinnych i irytujących zachowań otaczających go osób, na które nie miał siły już patrzeć, wstał z ziemi i skierował się w stronę budynku, w których znajdował się jego pokój.
- Banda niewychowanych ludzi bez najmniejszego rozumu.. - mruknął cicho sam do siebie wchodząc tym samym przez drzwi wejściowe do środka.

***

Sam chłopak chyba nie wyznaczył dzisiaj granicy, umiaru w tym co zamierzał zrobić wraz z chłopakami. Po prostu, jakby najłatwiej to określić byli schlani w cztery dupy, a do tego jeden z nich czyli Armin z braku odporności na procenty po prostu zasnął w drodze. Eren postanowił zrobić to, na co nakręcała go w pełni trzeźwa, a może i nie Zoe, ona chyba szukała po prostu rozrywki na koszt naiwnego Jaegera, zabierając od niej ponoć ulubione róże Kaprala sam zabrał swoją paczkę i ruszył z nimi pod jego okno każąc z nim śpiewać. Tak to jest jak chce się poderwać nadętego osła, w mniemaniu przynajmniej Erena, bo ilekroć próbował chociaż go dotknąć nic z tego nie wychodziło.
Hanji obserwowała zaś okno z boku bez ukrywania wyraźnego rozbawienia.

Czarnowłosy przebierał się w spokoju w suche oraz czyste ubrania. Nie miał zamiaru siedzieć w tych, które zostały perfidnie, a może i nie, ochlapane wcześniej przez Erena. Kiedy w końcu miał usiąść przy biurku i zająć się wypełniałem zaległych papierów, jego święty spokój przerwał chłopak pod oknem jego pokoju.
- Co tym razem.. - powiedział zirytowany do siebie po czym podszedł do okna, które następnie otworzył. Oparł dłonie o parapet i nieco się wychylił by zatopić swój zimny i bezuczuciowy wzrok w brunecie.
Za nim Eren dotarł do refrenu już był na plecach Mikasy, która jak to zwykle zjawiła się w porę sama wymieniając się pełnym złości wzrokiem z kapralem.

- Jesteś niepoważny - Skomentowała gładząc włosy młodego mężczyzny tym samym wybijając się w powietrze i zostawiając kwiaty, które miały być dla kaprala na jego parapecie.
Reszta chwilę powstrzymując się przed kolejnym śmiechem zabrała resztę piw i udała się nad jezioro zostawiając Hanji sam na sam z "mrożącym krew w żyłach kapralem"
- Mógłbyś mu trochę darować, stara się - Rozbawiona zabrała dla siebie jedną z róż także opuszczając miejsce zdarzeń. Levi zmarszczył brwi oglądając uważnie te całą maskaradę, która odbyła się właśnie przed jego oczami. Westchnął ciężko i spojrzał na róże, które zostały pozostawione na jego parapecie.
- Tch..brak jakichkolwiek manier - Patrzył przez dłuższą chwilę na kwiaty po czym wziął je do ręki, podniósł je i zaciągnął się nieco ich zapachem.
- Szkoda wywalać, posłużą za ozdobę - Powiedział po chwili i z różami w dłoni zamknął okno. Zaopatrzył się w odpowiedni dla kwiatów dzbanek, do którego nalał wody i włożył ostrożnie kwiaty. Następnie ustawił je na komodzie tak by po pokoju mógł swobodnie roznosić się ich piękny dla niego zapach.

| Shingeki No Kyojin | One ShotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz