1

2K 98 73
                                    

Spełnij marzenia - mówili.

Jedź do Egiptu bo pięknie - mówili.

Kair to najlepsze co może
cię tam spotkać - mówili.

No i dobrze mówili. Szkoda tylko że nie powiedzieli że tak łatwo się tu zgubić. Miałam wrażenie że od godziny kręciłam się w kółko, a chciałam tylko pójść na targ. Myślałam że to nie takie trudne i na pewno dam sobie radę z dojściem na to jakże żywe miejsce, ale widocznie nawet to wymagało nie lada intelektu i pamięci fotograficznej aby zapamiętać dość prosto przedstawioną mapę, na której nie było najebane aż tyle różnych uliczek.
No cóż, pozostało mi użyć telefonu. Mapy Goo... Google, których i tak nie użyję. Nie wzięłam telefonu żeby mnie nie okradli. Cholera..
Pierwszy raz poszłam gdzieś bez telefonu i już jakiś problem.
Gh... Jeszcze do tego jak na złość nigdzie nie było żadnej żywej duszy.
Nie wiem, czy wyglądałam niebezpiecznie czy poprostu groźnie i ludzie się przede mną schowali?
Cóż, pozostało mi iść dalej modląc się do Boga o to żeby mnie stąd wyprowadził albo chociaż przysłał do mnie jakiegoś dobrego człowieka, który by mi pomógł.
             
                    *            *            *

Po jakiś dziesięciu minutach podczas, których zdążyłam dwa razy zwątpić w swoją wiarę i przejść kilka razy koło tego samego budynku w końcu wyszłam na prostą.
Wszystko dzięki rudemu kotkowi, za którym postanowiłam pójść.
Hah, a niby rude to wredne. Znaczy.... O dzięki ci Boże!
W każdym bądź razie dotarłam na ten  targ pełny ludzi, straganów i pięknych widoków zabytkowych budynków z każdej strony. Akurat tutaj architektura była stara, zadbana i cieszyła oko.
To było naprawdę wspaniałe miejsce.
Wyciągnęłam aparat z małej, skórzanej torby w kolorze [kolor] i zrobiłam parę zdjęć. Niektóre wyszły ładnie, inne jeszcze lepiej.

Kiedy tak oglądałam sobie zdjęcia zrobione przeze mnie dosłownie chwilę temu, pod moim nosem przeciskała się liczna wycieczka z przewodnikiem. Wtem przyszedł mi do głowy genialny pomysł. Jako że ani nie miałam przewodnika, ani mapy albo telefonu, a nie byłam pewna czy trafię z powrotem do hotelu, stwierdziłam że może warto się do nich przyłączyć. W grupie raźniej prawda?
No więc przez jakiś czas podążałam za nimi w pewnej odległości.
Okazało się że to turyści z Włoch.
Świetnie! Znałam włoski więc dobrze rozumiałam przewodnika który prowadził tabun ludzi niczym do pociągu do Auschwitz.
Dobra, może źle to ujęłam...
Nie mam pojęcia ile tak z nimi chodziłam, ale zdążyłam chyba zwiedzić połowę zabytków w Kairze.
Jakieś świątynie i inne budowle za czasów faraona...

               *                *                *

Czas powrotu okazał się jednak bardziej makabryczny niż mogłabym przypuszczać. Zgubiłam się...
Obróciłam się dosłownie na chwilę aby spojrzeć na kota który wyłonił się z cienia. Był to ten sam, na którego natknęłam się wcześniej. Niby zwykły kot, jednak.... Było w nim coś wyjątkowego. Tak mi się przynajmniej wydawało.
Gdy wróciłam do poprzedniego stanu, grupy turystów już nie było. Tak jakby poprostu zniknęli. Wbiegłam w parę uliczek, ale nigdzie ich nie było.
Czy to możliwe żeby grupa piędziesięciu osób tak nagle wyparowała? Wrr... Trzeba było zabrać ze sobą ten telefon.

Wyglądało na to że zostałam pozostawiona sama sobie. Dobrze że chociaż był ze mną ten rudy kot.
Trochę mnie przerażał. Miał ogromne ślepia które we mnie wlepiał.
Kiedy nachyliłam się żeby go pogłaskać, ten nagle gdzieś uciekł.
Nie chcąc zostać zupełnie sama, ruszyłam w dziką pogoń za towarzyszem drogi...

             *                *               *
Nie mam pojęcia jakie w tej chwili było moje położenie, jednak znalazłam kota. Stał na wprost przed bramą ogromnego, postawnego budynku z dziwną aurą. Naprawdę mroczną i tajemniczą.
Stałam tam przez chwilę wpatrując się w otoczenie.
Nigdzie nie było żadnej żywej duszy..

- [Twoje imię], nie wejdziesz do środka? - Zapytał tajemniczy głos szepcząc mi do ucha.
Lekko się wzdrygnęłam jednak nie wystraszyłam.
Myślałam przez chwilę że to moja wyobraźnia. Obróciłam głowę w obie strony, jednak nikogo przy mnie nie było. Słysząc to samo jeszcze raz powtórzyłam czynność.
- Chodź. Lord Dio na ciebie czeka. ~
Po tej kwestii wpadłam w drobną panikę, która została zastąpiona wołaniem o wejście na posejsje.
Nie mogłam się temu oprzeć. Musiałam tam wejść.
Jeżeli to naprawdę tylko moja wyobraźnia, to powinnam tam pójść by dowiedzieć się że żaden Lord tu nie mieszka i tylko mi się wydawało prawda?
Kierowana myślą a nie rozumem wkroczyłam do środka otwierając bramę.
Coś czułam że to nie był dobry pomysł...

-------------------------------

Hejka miśki!
Takie krótkie info:
Z powodu szkoly, rozdział będzie jakoś raz na parę dni (3-4)

Witam tez nowych followersow <333
Miło ze komus sie chce czytac moje wypociny ❤️

Z Bogiem kochani.



Bóg nas wszystkich pier*oli || Dio Brando x Reader || Jojo's / [Lemon]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz