Ujawnienie

13 3 0
                                    

   Ten blask był dla mnie tak niezrozumiały. Nie wiedziałam jak jest to możliwe. Pozwolił mi otworzyć oczy. Szczerze, bałam się. Bałam się że po tym co ujrzę nie będę już chciała go znać... że moje życie się skomplikuje...

Zobaczyłam go. Stał tak samo jak przed przemianą, ale z drobnymi szczegółami... Był ubrany w zielone, dość niestandardowe ubranie, na granicy czoła i włosów miał srebrną opaskę a jego uszy były nieco dłuższe... jak u elfa. Bo był  elfem, leśnym elfem.
Wiem, brzmi to tak absurdalnie jak bym wszystkim wam powiedziała że jestem nieśmiertelna...

- Mam nadzieję, że nadal chcesz wiedzieć skąd jestem - mówiąc to poruszył brwiami i uśmiechnął się zalotnie.

- Myślałam, że już się nie dowiem - powiedziałam żartobliwie próbując ukryć zakłopotanie.

Wtem dałam mu rękę a on zaprowadził mnie do jakiegoś lasu który był niedaleko. Choć słońca nie było już na niebie, było jasno. Drogę oświetlał młody księżyc w pełni. Poza tym wokół nas tańczyły świetliki... Szczerze mówiąc nie wiem jakie były; świetlikami świętojańslimi nie, iskrzykami także... a na świecucha były za duże. Do tego świeciły niebiesko-białym światłem. Czyżby nowy, nieodkryte gatunek? Przeglądałam im się uważnie. Kiedy w koncu jeden podleciał bliżej zobaczyłam że to nie był świetlik! To była... wróżka? Nie wiedziałam czy to są jakieś żarty. I choć bałam się, to ta cała magiczna aura tylko przyciągała...

- Jesteśmy - powiedział Elan z nadzwyczajnym entuzjazmem.

W tej właśnie chwili zapukał w pień jakiegoś drzewa. Z tego co zdążyłam zobaczyć to było ono największe i jak sie domyślałam najstarsze. Natychmiast przez jeden z małych otworów w pniu pokazały się małe oczka.

- Kto tam? - Zapytała postać z pnia.

- Elan... - dodał jeszcze jakieś cyfry, jakby kod czy pesel, ale nie zdołałam ich zapamiętać bo mówił je szybko, niewyraźnie i do tego półgłosem...

Mała postać z pnia schowała swoje oczka i sekundę później wychylila się brama. Wyglądała niewinnie. Zrobiona była ze  zwiniętych ze sobą gałęzi; na jej górnej części wisiały gałązki jakby różowej wierzby, które zwisiały aż po ziemię. Weszliśmy i moim oczom ukazały się rzędy takich właśnie wierzb płaczących w kolorze różowym. " To pewnie stąd wzięte były te gałązki..." - pomyślałam.

- Kim była ta postać z pnia? - zapytałam.

- To strażnik. Pilnuje, aby nikt nieproszony nie wszedł do tego miejsca...

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Mar 08, 2020 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

PrzeznaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz