Rozdział XVIII

5.9K 183 59
                                    

Sobota jak to sobota, kolejny nudny dzień. Tak za pewne powiedział by każdy w nastoletnim wiek, każdy kto ma dość codziennego chodzenia do szkoły, ciągłych imprez. Zastanówmy się dlaczego właśnie ja postanowiłam nie leniuchować, tylko zrobić porządek w własnym pokoju. Pokój po upływie tygodnia zmienił się pobojowisko, ubrania porozwalane były po całym pokoju, książki walały się po podłodze którą coraz trudniej było zobaczyć.

Patrzyłam na to wszystko i z każdą chwilą traciłam chęć do życia.

- Długo będziesz tak stać i patrzeć się w ścianę? - usłyszałam za sobą głos mojego przyszłego szwagra. 

Dlaczego w tym domu każdy musi mnie straszyć... No do jasnej cholery, zero prywatności.

- Nie patrzę się w ścianę, zastanawiam się za co się zabrać... żeby tutaj posprzątać.

- Dobry pomysł, może w końcu znajdziesz swój dywan. - powiedział i zaśmiał się z własnych słów a ja właśnie w tym czasie myślałam jak zajebać mu poduszką.

- HA HA HA Bardzo śmieszne David. 

Chłopak wyszedł zamykając za sobą drzwi. Zamknęłam oczy i chwilę błądziłam w myślach. 

Sprzątanie pokoju szło mi dość szybko, po około dwóch godzinach zdołałam ogarnąć dość dużo niestety zostało jeszcze jedno pomieszczenie. Z grymasem na twarzy popatrzyłam na wejście do garderoby. Ostatnio wchodziłam tam jak były u mnie dziewczyny. Podnosząc ostanie pudełko podeszłam powoli do białych drzwi harmonijkowych, mijając komodę na której stała ramka ze zdjęciem przetarłam oczy. Obraz zamazywał się coraz bardziej lecz chęć zobaczenia tego wszystkiego była silniejsza. Wzięłam w drżące dłonie drewnianą ramkę i przekroczyłam próg pomieszczenia. Odstawiając przedmiot na podłogę zaświeciłam lampkę, a moje oczy znów zobaczyły to co widziały przez pierwsze 15 lat mojego życia. 

Ściany ciemnego pomieszczenia rozjaśniło światło różowe światło. Ubrania od białego do czarnego koloru wisiały pozawieszane na wieszakach do których podeszłam. Przesunęłam dłonią po ubraniach natrafiając na czerwoną bluzę z napisem F.A.K.E, kiedyś była to moja ulubiona. Zdjęłam wieszak z metalowej rurki i bacznie się jej przyjrzałam. Na prawym rękawie miała jeszcze ślad po wypadu. Pamiętam ten dzień bardzo dobrze...

Był środek lata, dokładnie 22 lipca, data którą pamiętałam jak głupia. Data której nie mogłabym zapomnieć nigdy w życiu. Dzień w którym coś zostało mi odebrane, ale również jeden z najszczęśliwszych z moim życiu. 

 - Pa mamo! - krzyknęłam zamykając drzwi domu.

Wsiadałam właśnie do czarnego Audi Ashtona którego tak kochałam. Byłam w nim zakochana jak głupia, lecz on tego nie zauważał. Było to uczucie nieodwzajemnione. Tylko przyjaciele, słyszałam to zawsze aż w końcu straciłam jakiekolwiek nadzieje. Samochód odjechał z podjazdu na mocnym gazie, jak zaczarowana patrzyłam na niego. Patrzył przed siebie a ja go podziwiałam. Patrzyłam na każdy jego ruch, dłonie na których było widać żyły, przystojną twarz i tego jego niebieskie oczy.

- Uważaj! - krzyknęłam, jednak gdy on zaczął hamować było już za późno. 

Wysiadłam w pośpiechu z samochodu aby zobaczyć biednego kotka który akurat zaplątał się na ulicy. Niestety podchodząc do niego tak na prawdę nie miałam po co. Leżał tam nieżywy, w około niego była kałuża krwi.

- Jezu, nie zauważyłem go.- usłyszałam wtedy jego głos.

Podniosłam głowę i spojrzałam na chłopaka który przyglądał się kotu... Widziałam po nim że nie jest mu z tym dobrze, właśnie w tedy pierwszy raz odważyłam się zrobić coś odważnego. Podeszłam do chłopaka i mocno przytuliłam..

Przetarłam oczy jeszcze raz. Eh ciekawe co tam teraz u niego.. Odłożyłam bluzę na puchaty dywan leżący na podłodze i uklękłam koło szarego tekturowego pudełka. Starłam dość sporą ilość kurzu i otworzyłam pokrywę. Moje oczy dostrzegły płyty. Płyty mojej mamy. Wróciłam się do pokoju po laptopa i ostrożnie włożyłam płytę. Po paru sekundach znów ją usłyszałam...

Już księżyc zgasł, zapadła noc.
Sen zmorzył mą laleczkę.
Więc oczka zmruż, i zaśnij już,
Opowiem Ci bajeczkę.
Więc oczka zmruż, i zaśnij już,
Opowiem Ci bajeczkę.

Był sobie król, był sobie paź,
i była też królewna.
Żyli wśród róż, nie znali burz,
Rzecz najzupełniej pewna.
Żyli wśród róż, nie znali burz,
Rzecz najzupełniej pewna.

Kochał ją król, kochał ją paź,
królewską te dziewoje.
Królewna też kochała ich,
kochali się we troje.
Królewna też kochała ich,
kochali się we troje.

Tragiczny los, okrutna śmierć
w udziale im przypadła.
Króla zjadł kot, pazia zjadł pies,
królewnę myszka zjadła.
Króla zjadł kot, pazia zjadł pies,
królewnę myszka zjadła

Lecz żeby Ci, nie było żal,
dziecino ma kochana.
Z cukru był król, z piernika paź,
królewna z marcepana.
Z cukru był król, z piernika paź,

Mama kochała śpiewać, zawsze była taka radosna. Carmen jest dokładnie taka jak ona, odziedziczyła po niej charakter ale również urodę. 

Nie raz żałowałam tego co robiłam rodzicom. Każdego telefonu od wychowawczyni, każdej ich wizyty w szkole. Teraz jak ich nie ma nie mogę im powiedzieć że bardzo ich kocham i jak bardzo za nimi tęsknie.

Już nigdy nie będę mogła powiedzieć mamie że wygląda świetnie, nigdy nie zobaczę jak tata przychodzi rano i całuje ją w policzek na dzień dobry. Nie raz im tego zazdrościłam, miłości którą mogli zbawić świat. Mimo ciągłych kłótni potrafili się szybko pogodzić.

Później moja siostra znalazła sobie miłość życia. Pamiętam minę taty gdy powiedziała im że ma chłopaka. Wyglądał jakby chciał wziąć skalpel i wbić chłopakowi prosto w szyję. Zazdrościłam jej tego, tak bardzo. Ja mimo silnego charakteru nigdy nie odważyłam się powiedzieć Ashtonowi co do niego czułam. Po wypadku, po ich śmierci zupełnie odsunęłam się od przyjaciół, moje życie stało się takie czarne. 

Po  prawie 15 minutach słuchania jej śpiewu wyjęłam płytę i znów wpakowałam ją do pudełka. Jej miejsce jest pod szafą. 

*** Erik***

- Kochanie?- usłyszałam głos mamy.- Przyjdziesz tutaj na chwilę?

Cofnąłem się na schodach i poszedłem do dużego pomieszczenia gdzie mama siedziała przed telewizorem i oglądała tatę w telewizji.

- Co tam?

- Siadaj i popatrz ze mną na ojca.

Spojrzałem na nią mrużąc oczy. Dobrze wiedziała że nie lubiłem tego więc po co pytała mnie o takie rzeczy.

- Nie dzięki. Zaraz przychodzi Peter.

Nie musiałem długo czekać bo usłyszałem dzwonek do drzwi. Z uśmiechem na twarzy poszedłem aby otworzyć drzwi, niestety to nie był Peter a osoba której bym się w życiu nie spodziewał. A raczej w ogóle, rzadko kto odwiedzał nas bez pojawiania się w kamerach w domu.

- Dzień Dobry. Czy zastałem Carolin?

- Mamo! Ktoś do ciebie.

Patrzyłem jak moja mama podchodzi do drzwi i zamiera. Nie miałem pojęcia kim jest ta osoba, ale skoro moja mama zareagowała w taki sposób to to nie może być nic dobrego. Kobieta patrzyła na mamę a ona na nią?

- O boże... Co ty tutaj robisz?!

- Ciebie też dobrze widzieć.

- Eriku poznaj swoją ciotkę Helen, która nie odzywała się od ponad 10 lat.

- Carolin nie jestem sama.- powiedziała a za jej pleców wyjrzał chłopak w takim samym wieku co ja. - To mój syn Nate. 

Your Bad BoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz