Idziemy przez biały korytarz, który ciągnie się w nieskończoność. Omiajmy tysiąc białych drzwi, nie wiedząc co jest za nimi. Aż wkońcu zatrzymujemy się przy drzwiach z numerem 208. Kobieta która nas tu prowadziła otwiera te drzwi kluczem, który też oczywiście był biały. Otwiera je i przesuwa się tak abyśmy mogli tam wejść. Patrzę na Josha, który w tym samym momęcie spogląda na mnie. Pierwsza wchodzi Amy, drugi Jeremi, a następni już są nieważni. Liczą się tylko dwie pierwsze osoby które odważyły się tam wejść. Ja razem z Joshem wchodzimy ostatni.
Sala nie jest duża. Mieści się tu tylko kilka krzesełek (które stoją w kółku) i duża biała szafa zamknięta na białą kłódkę. Ściany i podłoga jak można się domyśleć też są całe białe.
Zostały już tylko dwa krzesełka ułożone na przeciwko siebie. Wolałabym aby usiadł obok, ale nie ma innego wyjścia. Nikt nie odezwał się słowem, nie licząc wypowiedzianego wcześniej własnego imienia.
- Witam wszystkich wybranych. - Wchodzi do sali sam prezydent. Pierwszy raz go widzę na żywo, zawsze tylko słyszałam jego głos wydobywajacy się z głośników. Jest on wysoki, chudy i ma na oko czterdzieści lat. Ma on brązowe włosy i dziwny kolor oczu który nie umiem określić. Jako jedyny w tej sali nie jest ubrany na biało tylko na granatowo.
- Dzień dobry - Mówią wszyscy nie równo. Nic więcej nie mówimy tylko czekamy na niego, aż powie co tu robimy.
- Pewnie zastanawiacie się co to za miejsce, dlaczego akurat wy i po co tu jesteście. - Oznajmia, bo wsumie ma rację. Każdy pewnie myśli o tym od kiedy usłyszał swoje imię z głośników. - Teraz wam na nie wszystkie nie odpowiem, bo nie jest wam ta wiedza potrzebna. - Oczywiście że jest nam potrzebna! Każdy sie boi tego w jakimś stopniu, mniejszym czy wiekszym. To by nas uspokoiło. - Przez następne sześć miesięcy będziecie ciężko trenować, dzień w dzień bez wytchnienia. Co miesiąc bedziecie mieli innego trenera, co miesiąc trener ten bedzie od was coraz więcej wymagać. - Patrze na Jeremiego i Mie, którzy sobie pewnie nie poradzą. Czy ja sobie poradzę? Możliwe bo przez większość życia ćwiczyłam gimnastykę przez co pewnie będzie mi łatwiej. - Przez następne pięć miesięcy będziecie przechodzili różne próby, które będą się odbywać co kilka dni. W resztę czasu będziecie mogli robić co dusza zapragnie. - Czyli pierwsze sześć miesięcy trzeba wytrzymać, a potem z górki. - W ostatnim miesiącu odpowiem na każde wasze pytanie. Dowiecie się wszystkiego co wiem ja i każda inna osoba stąd. - Czyli muszę czekać i przetrwać jedenaście miesięcy żeby dowiedzieć się czegokolwiek? - Co miesiąc będzie zebranie gdzie będziemy omawiać wasze postępy w pracy. Wasz plan dnia i zegarki zaraz wam rozdam aby wszystko było jasne co i kiedy będzie się dziać. Dzisiaj jeszcze macie wolne i radzę nie przyzwyczajać się do swojego towarzystwa. - Kiedy prezydent rozdaje plany i zegarki nikt się nie odzywa bo co niby mielibyśmy powiedzieć. Dziękuję że nas tu zabrałeś? No chyba nie. Wkońcu podchodzi do mnie i daje rzeczy o których wspomniał. To zobaczmy co mnie czeka przez najblizsze sześć miesięcy.
8³⁰ Pobranie krwi przez pielęgniarkę którą możecie znaleźć w sali numer 10
9⁰⁰ śniadanie w sali z numerem 100 na które macie czas do 40 minut
9⁵⁵ Biegi na sali z numerem 89 przez 30 minut
11⁰⁰ Ćwiczenia indywidualne, a numerem sali znajdziecie na tyle swojego zegarka. Ćwiczenia te trwają godzinę.
13⁰⁰ Drugie śniadanie w sali numer 100, na który macie czas do 13³⁰ (nieobowiązkowe)
14³⁰ Ćwiczenia w grupie w sali numer 50 trwające półtorej godziny
16³⁰ Obiad w sali numer 100 na który macie godzinę
17¹⁰ Spotkania z psychologiem w sali którą macie zapisaną na tyle swojego zegarka. Trwa to pół godziny
18¹⁵ Lekcja (np.Matematyka) każdego dnia inna trwająca 2 godziny
20⁰⁰ Kolacja w sali 100 która trwa do godziny 21⁰⁰
22³⁰ Obowiązuje cisza nocna
Z POSIŁKÓW MOŻECIE WYCHODZIĆ WCZEŚNIEJ, JEŚLI CHCECIE
Czyli będzie czas na naukę zwykłych przedmiotów szkolnych. Nawet dobrze się składa, bo jeśli stąd wyjdziemy nie będziemy musieli powtarzać klasy. Przynajmniej mam taką nadzieję.
Wkońcu prezydent mówi że możemy wracać do sypialni która ma numer 42 raczej zapamiętam.
- Hope, poczekaj. - Słyszę już znany mi głos. Odwracam się w stronę bruneta. Zapamiętał moje imię. - Nie jest źle, prawda? Tylko te biegi przez pół godziny. - Mówi gdy idziemy razem przez biały korytarz. Uśmiecham się pierwszy raz od jakiegoś tygodnia.
- Mogło być gorzej. Myślisz że zegarki działają jak czas tam na górze. - Tak myślę że na górze, bo tu nie ma ani jednego okna czyli musimy być pod ziemią. Chociaż tak myśle.
- Myślę że tak, ale nie możemy być wszystkiego pewni. - Wkońcu jesteśmy już przy swojej sali. Zmieniło sie tu tylko to że na drzwiach jest powieszona kartka z rozpisem najważniejszych sal, a na łóżkach są położone nasze rzeczy które ze sobą zabraliśmy.
- Musimy pogadać. - Mówi Nick siadajc na ziemie. Reszta robi to samo wiec i ja. Jesteśmy w kółku wiec każdy siebie dokładnie widzi. - Trzeba przemyśleć dlaczego akurat my. - Spogladam na wszystkich pokolei. Chyba każdy się zgadza, chociaż tak wyczytuje z ich min.
- Myślę że chodzi o to że każdy z nas jest inny. - Mówi Mia jako pierwsza. Pierwsza przełamała lody, bo już po chwili wszyscy zaczynają mówić swoje pomysły. Ktoś nawet dał pomysł że chodzi o naszą krew, ale to by było bez sensu więc każdy ten pomysł olał. Były też teoria że jesteśmy rodziną, ale to też nie możliwe.
Reszte opcji takich jak byliśmy z jednego miasta, poprostu nas wylosowali lub że jak byliśmy mali to już wiedzieli że tu trafimy zapisaliśmy na wyrwanej kartce z mojego zeszytu którą schowaliśmy do szafy. Po godzinie 20 każdy poszedł do swojej łazienki wziąć prysznic (bo każdy miał swoją).
^^^^^^^^^^
No to kolejny rozdział za nami. Mam nadzieję że książka jak narazie wam się podoba i zachęcam do komentowania i dawania gwiazdek
CZYTASZ
Przeznaczenie
Teen Fiction- Nie pozwól im mnie zabrać. - Obiecuję, nawet jeśli sam bym miał zginąć. Bo gdy ciebie zabiorą stracę całą nadzieje. - Ja jestem nadzieją, stracisz tylko mnie. - stracę aż ciebie, Hope... ***************** Wszystko zdaje się takie same. Taki sam...