Mimo wczesnej pory jaką jest ósma nad ranem idę spokojnym krokiem w stronę teatru, przez to, że mieszkam godzinę stąd muszę szybciej wychodzić więc do próby mam jeszcze półtorej godziny co mi nie przeszkadza. Mijam teatr i kieruję się w stronę kawiarni, siadam na najbardziej oddalonym miejscu i poprawiam swoje loki. Wzdycham i wyciągam telefon by jakoś zabić czas
-Dzień dobry, czy mogę przyjąć zamówienie? - przede mną wyrasta kelnerka więc odkładam telefon na blat
-Chciałabym lemoniadę i jakieś ciasto, macie może szarlotkę? - pytam a kelnerka kiwa głową - świetnie
-To wszystko? - pyta a ja potwierdzam więc odchodzi. Opieram się o krzesło i wpatruję się w szybę za którą przewijają się głównie starsze osoby. Dla nastolatków to za wczesna pora na wstawanie, pewnie odsypiają wczorajsze imprezy
-Pani lemoniada i szarlotka - z myśli wyrywa mnie głos kelnerki, dziękuję jej i łapię za szklankę, mimowolnie przechodzą mnie ciarki po zetknięciu z zimnym szkłem. Biorę parę łyków i wyciągam swój notes. Otwieram go na pustej stronie i stukam ołówkiem po policzku próbując wymyślić końcówkę jednak nic nie wpada mi do głowy, kreśle każde nowo napisane zdanie aż w końcu wzdycham i zamykam zeszyt. Zerkam przelotnie na zegar a kiedy uświadamiam sobie która godzina postanawiam się powoli zbierać. Dokończam szarlotkę i lemoniadę, później podchodzę do lady by zapłacić i wychodzę.
W połowie drogi dołącza do mnie chłopak z mojej grupy
-Cześć Mae, wybierasz się na próbę? - pyta jadąc koło mnie, zerkam na niego a widząc mój wzrok peszy się lekko - no tak, nie jesteś tutejsza - drapie się po głowie i zsiada z roweru zrównując ze mną krok - posłuchaj, mam pewien problem ze swoją rolą, mogłabyś mi pomóc jako zastępca reżysera? - pyta a ja chwilę się zastanawiam. Patrzę jak zapina rower i prostuje się
-Jasne - wzruszam ramionami i otwieram ogromne drzwi od teatru - powiesz mi co jest nie tak i ci wyjaśnię, może uda nam się przed próbą - mówię włączając ekran telefonu
-Właściwie to liczyłem na to, że zrobimy to po próbie, nie chcę żeby inni wiedzieli
-Okej - zgadzam się z nim i wchodzę na salę gdzie widzę pojedyncze osoby. Po zejściu ze schodów siadam w jednym z bliższych rzędów i wyciągam telefon, jeszcze trochę czasu mamy zanim zjawi się nauczyciel
-Och, jak cudownie widzieć z rana tyle niesamowicie utalentowanych twarzyczek - podnoszę głowę słysząc jego głos. O dziwo dziś się nie spóźnił, wzdycham i chowam telefon - zaczniemy dziś próbę generalną, Maeve, mogłabyś pomóc rekwizytorom przynieść dekoracje? - zwraca się do mnie na co niechętnie podnoszę się z miejsca i podążam za dwoma dziewczynami i chłopakiem
-Jestem taka podekscytowana - zaczyna jedna - tyle wysiłku nas to wszystko kosztowało i w końcu doczekamy się naszej pierwszej poważniejszej sztuki - klaska w dłonie
-A jeśli wszystko pójdzie dobrze osiągną wiele - wtrącam a dziewczyna uśmiecha się do mnie
-Masz rację Mae, ale koniec gadania, czas zabrać się za pracę, pomóż Dylanowi z tym - pokazuje na ogromną skałę więc nie mówiąc już nic zabieram się do roboty
Po poustawianiu brakujących dekoracji na scenie staje na jej środku i przyglądam się temu wszystkiemu, wygląda tak jak sobie zaplanowałam. Odwracam się by zejść ze sceny jednak nie przypuszczałam że stałam tak blisko krawędzi, lecę w dół a ostatnie co słyszę to krzyk
♠️♠️♠️♠️
Pukam do drzwi państwa Fredrigo, drewno dość szybko się otwiera co mnie zadziwia, za brunetką wychodzi Emma, witam się z nią i powoli idziemy przed siebie
-W miasteczku pojawiło się nowe ciacho - Alison zabawnie porusza ramionami na co ja wraz z Emmą parskamy śmiechem - no co? Rzadko kiedy pojawia się tu ktoś wart mojej uwagi - nie komentując słów przyjaciółki wchodzimy na ścieżkę leśną, wszystkie milczymy wsłuchując się w odgłosy które wydaje las. W końcu docieramy do naszego celu, siadam na ziemi przy jeziorku i kładę na plecach chłonąc promienie słońca. Ciszę przerywa rozmowa dziewczyn, przysłuchuje się im wtrącając co jakiś czas swoje zdanie. Niestety wszystko co dobre szybko się kończy i po godzinie postanowiłyśmy wracać. Rozmawiałyśmy na temat festynu i moim scenariuszu kiedy kątem oka dostrzegałam ruch. Nagle zniknął a kiedy się odwróciłam do dziewczyn serce podeszło mi do gardła
-Cholera - pisnęłam i dopiero po tym zauważyłam czego a raczej kogo się tak wystraszyłam. Patrzę wściekła na brata Alison. Uśmiecha się wrednie i obejmuje dziewczyny mrużąc na mnie oczy. Przechyla głowę wwiercając we mnie swoje czekoladowe oczy
-Och, nie wiedziałem że z ciebie taka spłoszona owieczka - sarka a kiedy chce mu się odgryźć zielonooka wtrąca się aby zapobiec kłótni
-Jak nas tu znalazłeś? - pyta wyswobadzając się spod ręki
-Widziałem jak idziecie w tą stronę - wzrusza ramionami i kieruje się w stronę wyjścia. Po kilku minutach drogi powrotnej zauważyliśmy jakiś dziwny błysk na niebie. Podniosłam głowę jednak nic nie dostrzegłam. Zatrzymuje się i rozglądam dookoła
-Co to było? - pyta Emma a zanim ktokolwiek jej odpowie ogromny huk ogłusza nas, podmuch wiatru powala na ziemię, a jasny blask oślepia. Przez chwilę próbuję dojść do siebie nie wiedząc co się właśnie stało, powoli wstaje czując lekkie zawroty głowy
-Nie wiem ale zaraz się przekonamy - mówię hardo i idę w stronę źródła światła które jak się okazuje prowadzi do naszego jeziorka
-Maeve co ty wyprawiasz do cholery?! To może być niebezpieczne! - blondynka krzyczy za mną ale ja zlewając jej wypowiedź przyspieszam kroku
-Wiem że chcesz mi coś udowodnić owieczko ale Ali ma rację! - słyszę kroki będąc w tym momencie pewną że podążają za mną. Dochodzimy w miejsce rozbicia się tego czegoś i okazuje się że jest to... Kamień, niepokojąco promieniujący, świecący się na różne kolory kamień. Jego górna część wytwarza oślepiający blask przez co nie mogę dostrzec nic więcej. Podchodzę bliżej przez co poczułam dziwne mrowienie w całym ciele, było całkiem przyjemne ale tak szybko jak się pojawiło tak szybko zniknęło. Podnoszę wzrok na skałę, siła przyciągania każe mi jej dotknąć więc to robię nie kontrolując swoich ruchów i nie przejmując się konsekwencjami jakie to może mieć
-Mae nie! - krzyczy ktoś ale jest już za późno, trzymam rękę na kamieniu.