- Muzeum? - zdziwiłam się, obrzucając wzrokiem okrągły budynek przez nami. Stałyśmy tuż przed głównym wejściem, którego odkąd pamiętam strzegły dwa marmurowe lwy. Zaraz obok nich grube kolumny podpierały szklany dach całej budowli. Spod niego wyłaniały się pasma świateł reflektorów, okalając gałęzie ogromnych drzew rosnących dookoła. Całokształt miał tajemniczą, a zarazem magiczną atmosferę - mimo, że wiele razy przychodziłam tutaj, kiedy byłam jeszcze małą dziewczynką.
Mój wzrok wrócił do wejścia. Dopiero teraz zauważyłam, że na lewo od ciężkich, mosiężnych drzwi stoi grupka ludzi, rozmawiających przyciszonym tonem głosu.
Mal puściła mój nadgarstek, ale jedno jej spojrzenie kątem oka wystarczyło, żebym grzecznie poszła za nią. Podeszłyśmy do nich, a gdy znikome światło latarni zielonookiej rozjaśniło twarze jej znajomych, ślina stanęła mi w gardle. Mogłam się domyśleć, że byli to nie kto inni jak Potępieni - każdy jeden z nich tu stał i czekał tylko i wyłącznie na naszą dwójkę.
Momentalnie wszystkie oczy padły na mnie. Mal odsunęła się ode mnie i stanęła ramię w ramię z Evie.
- Przyprowadziłam kruszynę.
"Kruszynę? Że co proszę?" - pomyślałam, lekko marszcząc brwi. Mają mnie za jakiegoś zwierzaka?
- Świetnie. Witamy w drużynie...jakkolwiek miałaś na imię - przywitał mnie sarkastycznym tonem Harry. Patrzył się na mnie spod byka, jakby wwiercając się we mnie swoimi niemalże białymi oczami. Włosy na rękach stanęły mi dęba, ale zdołałam szybko rozluźnić przełyk, który w międzyczasie zacisnął mi się niemalże boleśnie mocno.
- Elena - odparłam z fałszywą pewnością siebie. - Po co mnie tu ściągnęliście?
- A nie widać? - głos ponownie przejęła córka Czarownicy.
- Muzeum, to widzę. Co z nim?
- Nie należysz do najbystrzejszych, najwyraźniej. Różdżka Wróżki Chrzestnej, mówi ci to coś ruda?
- Chcecie ją wykraść?
- Brawo.
Zdębiałam. Włamanie się do środka tego pola minowego jest prawie niemożliwe, a co dopiero kradzież jednego z najpotężniejszych źródeł mocy w całym Auradonie. Jak szóstka nastolatków ma to niby zrobić?
- Po twojej twarzy zgaduję że jeszcze nie rozumiesz - odezwała się Evie, kontynuując wypowiedź Mal. - Jeśli ciebie złapią, to po prostu pójdziesz siedzieć. Jeśli nas złapią, wrócimy na Wyspę bez możliwości powrotu. Ta różdżka może nam, Potępionym, zapewnić bilet w dwie strony. Złamie wreszcie tę cholerną barierę.
Nie miałam pojęcia, co zrobić. Z jednej strony, nigdy nie kradłam tak ważnej i dobrze zabezpieczonej rzeczy. Jest milion rzeczy, które może pójść nie tak. Zawsze podkradałam jedynie małe przekąski, gdy byłam głodna lub akcesoria do ubrań, ale różdżkę samej Wróżki Chrzestnej? Matki mojej przyjaciółki?
Z drugiej strony zaś na koniec dnia, tylko idioci dzielą ludzi prawie niezniszczalną ścianą tylko dlatego, że są niezrozumiani. Zostają wrzuceni do tego samego wora, nie ważne czy są zbrodniarzami czy po prostu ich potomkami. Sama chętnie pozbyłabym się tego, ale raczej nie w taki sposób.
- Nie mam wyboru, prawda?
- Zawsze możesz próbować uciec. Gwarantuję ci, że cię dogonimy, ale pobiegać zawsze można - uśmiechnął się Carlos, co było zarazem przerażające i rozluźniające odrobinę atmosferę. Moje trzęsące się wargi jedynie wygięły się w krzywy uśmiech.
Jay, który wcześniej opierał się o zimną ścianę budynku kucnął przy zamku drzwi. Wyjął ze swoich włosów wsówkę, jednocześnie uwalniając falę ciemnych włosów opadającą mu na łopatki. Jedną ręką szybko założył pasmo włosów za ucho, a drugą ostrożnie wsadził w dziurę na klucz. Kilka razy pokręcił kawałkiem metalu zanim usłyszeliśmy cichy dźwięk otwieranej kłódki.
CZYTASZ
~Hak~ (W TRAKCIE KOREKTY)
FanfictionSpokojne, sielankowe życie mieszkańców Auredonu zostaje zakłócone wraz z wizytą piątki nastolatków z Wyspy Potępionych - Mal, Evie, Carlosa de Vil, Jay'a oraz Harry'ego Haka. Elena Waleczna, córka Meridy staje się ich celem. Mimo tego, że wszyscy tr...