Strona Numer 6

220 11 0
                                    

Podchodząc do drzwi byłam prawie pewna, że jest to kurier ponieważ pare dni temu zamówiłam 3 flakony moich ulubionych perfum Channel. Kiedy otworzyłam drzwi myślałam, że zemdleje to był on, Michele stał naprzeciwko mnie ubrany w szarą, przyległą koszulkę i czarne spodnie, które delikatnie opinały jego uda. Na twarzy miał zadziorny uśmieszek jakby chciał powiedzieć " Mówiłem, że sprawdzę" w ręce trzymał czarną torbę.
Milczałam nie wiedziałam co powiedzieć, czułam się źle przecież wyglądam okropnie, chciałam się wycofać i schować ale nie potrafiłam się ruszyć.
- Hej dziecinko jak się czujesz?
Kończąc zdanie znacząco się uśmiechnął i podniósł jedną brew.
- Eee co ty tutaj robisz, skąd wiesz gdzie mieszkam??!
Wypowiedziałam zdanie z podwyższonym tonem.
- Nie denerwuj się już tak może mnie wpuść a wszystkiego się dowiesz.
Mówiąc ręką oparł się o framuge drzwi a ja momentalnie zmiękłam.
Spojrzałam na niego badawczo i otworzyłam szerzej drzwi dając mu znać, że może wejść do środka.
- Od razu lepiej, przyniosłem Ci owoce ale widzę, że masz ich całkiem sporo.
Michele spojrzał w stronę blatu na którym stała duża miska a w niej przeróżne owoce.
-Dziękuję napewno się nie zmarnują.
Tylko tyle potrafiłam z siebie wydusić.
- Chyba masz gorączkę jesteś bardzo rozpalona dziecinko. Mówiąc zbliżył się do mnie i delikatnie dotknął mojego prawego policzka a ja odskoczyłam na bok.
- Powiedz mi w końcu skąd wiesz gdzie mieszkam. Mówiąc to usiadłam przy stole pokazując mu ręką, że ma usiąść naprzeciwko mnie.
- Nie odpuścisz prawda?
- Raczej nie, słucham.
Wszystkie emocje powoli zaczęły ze mnie schodzić.
- A więc miałem spotkanie z twoim szefem chciał wiedzieć czy jestem zadowolony i tak dalej. Zaproponował mi abym napił się z nim wiskhey, zgodziłem się a wykorzystując czas, w którym go nie było ponieważ dostał jakiś ważny telefon i wyszedł to ja w tym czasie zauważyłem na biurku segregator z napisem CV. Wiedziałam, że znajdę tam twój adres i takim o to sposobem maleńka właśnie siedzę w twojej kuchni.
Przez chwilę milczałam nie wiedząc co mam powiedzieć. Michele obserwował mnie a ja znowu zaczęłam się czerwienić, dlaczego musiał przyjść wtedy kiedy wyglądam jak przysłowiowy menel.
- Dlaczego tu przyszedłeś przecież powiedziałam Ci, że jestem chora twoja fatyga była niepotrzebna.
- Już mówiłem, stęskniłem się i chciałem osobiście sprawdzić czy dajesz sobie radę. Kiedy to powiedział wstał i wolnym krokiem podszedł do mnie, palcem podniósł mój podbródek tak abym spojrzała w jego oczy.
-Polubiłem Cię dziecinko to chyba nie jest takie straszne prawda?
Przełknęłam głośno ślinę i uśmiechnęłam się delikatnie do niego.
- Prawda, dlaczego mówisz do mnie dziecinko?
Spojrzałam pytająco oczekując na odpowiedź.
- Ponieważ tak mi się podoba i tak będę mówił chyba nie będziesz miała z tym problemu?
- Jak chcesz, skoro już tu jesteś napijesz się czegoś?
Wstałam z krzesła, ominęłam go udając się do kuchni.
- Woda w zupełności wystarczy.
Uśmiechnął się pocierając kciukiem usta.
Nalałam wody do szklanki a kiedy  odwróciłam się do Michele chciałam zapaść się pod ziemię był w salonie i stał przed laptopem a przecież przed jego przyjściem podniecałam się do jego zdjęcia. Boże ile jeszcze, niepewnie podeszłam do niego podając mu szklankę z wodą a on spojrzał na mnie jego oczy były tak zabójcze sparaliżował mnie od razu poraz kolejny nie wiedziałam co robić ani co powiedzieć.
- Co myślisz o tym zdjęciu? Podoba Ci się? Odłożył szklankę na stolik i stanął za mną a ja czułam jego oddech na karku wiedziałam, że jest blisko. Próbowałam się uspokoić i powoli oddychać, odważyłam się w końcu odpowiedzieć mu na pytanie.
- Uważam, że zdjęcie jest całkiem okey.
Mówiąc podeszłam do stolika, zamknęłam laptopa i odłożyłam na szafkę. Kiedy się odwróciłam prawie wpadłam na niego znowu był blisko a ja miałam wrażenie, że jestem jedną wielką galaretą.
- Powiedz słowo a nie będziesz już musiała oglądać mnie na zdjęciach.
Przejechał kciukiem po mojej dolnej wardze a ja spojrzałam mu w oczy.
- Nie musiałam nic mówić a jesteś tu teraz.
Morrone zaśmiał się a następnie mocno zacisnął szczękę.
-Oh dziecinko prowokujesz.
Zbliżył twarz do mojej i nosem przejechał po policzku nabierając przy tym powietrza. Moje serce waliło jak szalone, odepchnęłam go od siebie, to wszystko za szybko się dzieję zbyt intensywnie na mnie działa, tracę rozum a to jest niebezpieczne musiałam się ogarnąć.
- Michele przepraszam ale ja nie rozumiem tej całej gry za szybko wszystko się dzieje, wybacz ale jestem zmęczona chciałbym zostać sama.
Mówiąc to nie patrzyłam mu w oczy w środku tak naprawdę nie chciałam aby wychodził ale musialam w końcu włączyć umysł.
- To nie jest żadna gra maleńka, ciężko jest się przy Tobie opanować. Do zobaczenia dbaj o siebie.
Mówiąc podszedł do mnie pocałował w czoło i wyszedł.
Zostałam sama z moimi myślami, z jego słowami, spojrzeniem i zapachem, który unosił się w całym salonie.
Zamknęłam za nim drzwi i od razu pobiegłam do łazienki aby wziąć kąpiel musiałam się uspokoić i zrelaksować, po drodze zgarnęłam kieliszek oraz różowe słodkie wino. Siedziałam w wannie pijąc winko, które za szybko wchodziło. Nie mogłam wypić więcej niż dwie lampki ponieważ dalej byłam na lekach. Gdy wszystkie emocje ze mnie zeszły i w końcu uspokoiłam myśli, które jeszcze jakiś czas temu szalały w mojej głowie, wyszłam z wanny, osuszyłam ciało, umyłam zęby, oczyściłam twarz, ubrałam komplet różowej pidżamy i położyłam się do łóżka. Na szafce miałam telefon, który zawibrował niepewnie sięgnęłam ręką po urządzenie,dostałam sms
" Dobranoc dziecinko, miłych snów ;)"
Uśmiechnęłam się ale nie odpisałam. Odłożyłam telefon na szafkę a po chwili zasnęłam.

Niemożliwe nie istniejeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz