Po szybkim śniadaniu, tabletce na ból głowy i orzeźwiającej szklance wody, Castiel, pożegnał się z Meg. Już miał złapać za klamkę, kiedy nagle usłyszał, że kto go woła.
— Castiel, poczekaj! — brunet odwrócił się w stronę, z której dobiegał damski głos. Hannah biegła w jego kierunku, ubrana w czarne obcisłe spodnie, kremową bluzkę i oczywiście w pełnym makijażu. — Dlaczego wczoraj po mnie nie zajechałeś? — zapytała, zatrzymując się kilka centymetrów przed nim.
— Och, sorry. Wypadło mi z głowy, miałem małą sprzeczkę z bratem i Meg poprosiła, żebym przejechał wcześniej. — wytłumaczył.
— A może mogłabym z tobą wrócić? — zapytała z iskierkami w oczach.
— Nie tym razem, spieszy mi się. — Dziewczyna spojrzała na niego z wyrzutem, ale on nic sobie z tego nie zrobił. Otworzył drzwi, przed którymi go zatrzymała i poszedł do garażu. Meg pozwala mu trzymać auto, w garażu jej ojca za co był bardzo wdzięczny. Wygrzebał z torby, przewieszonej przez ramię kluczyki i przycisnął znajdujący się na nich przycisk. — Pora wracać do domu.
Na szczęście droga z domu państwa Mastera do domu Castiela, nie była zbyt długa. Po kilkunastu minutach, brunet zajechał pod dom, gdzie zostawił samochód i poszedł sprawdzić, co się dzieje.
Ledwie wszedł, a od progu już słyszał krzyki swoich rodziców. Chuck i Gabriel siedzieli na kanapie, natomiast Becky chodziła w tą i z powrotem. — Czego nie rozumiesz, Chuck!? Ja chcę tylko, żebyśmy znów spędzali czas tak jak dawniej jako rodzina. Twoje ciągle wyjazdy i spotkania, tylko to utrudniają. Mam tego dość!
— Em, hej. — Przywitał się Castiel, niepewnie wchodząc do salonu.
— Jezu dziecko, jak ty wyglądasz?! — krzyknęła kobieta. Castiel miał podkrążone oczy, wyglądał jakby ktoś wrzucił go do śmietnika i przejechał walcem. Ubrania miał pogniecione, a włosy wołały o pomstę do nieba.
— Spokojnie. Meg miała urodziny, długo siedzieliśmy. — W tym momencie Gabriel wybuchnął śmiechem.
— Siedzieliście? Serio tak to się teraz mówi?
— Zamknij się. — warknął brunet.
— Z twoją opinią to na pewno „siedziałeś”, tylko pytanie brzmi na kim? — Gabe uniósł ręce do góry i zrobił cudzysłów.
— Co to ma znaczyć? — zapytała Becky, a następnie spojrzała na Chucka. — Jaką opinią?
Brunet przewrócił oczami. — A czy to ważne? Moja opinia, moje życie. I nic wam do tego.
— Chuck, zrób coś!
— A co ja mam zrobić? — zapytał. — To młody chłopak, niech się cieszy życiem.
— I zostanie ojcem w tak młodym wieku! Później będzie musiał wychowywać, płacić alimenty, po co mu to?! — Castiel już dłużej nie mógł wytrzymać, słów mamy.
— Nie zostanę ojcem, bo jestem gejem i mam chłopaka, okay?! — krzyknął. Wszyscy zamilkli i ze zdziwieniem spojrzeli w jego stronę. — Możecie już skończyć tą beznadziejną kłótnie.
Backy zakryła twarz dłonią. Chuck sięgnął po szklankę wody, stojąca na szklanym stoliku obok kanapy. A Gabriel, oczywiście nie wytrzymał zbyt długo i ponownie wybuchnął śmiechem. — Żartujesz sobie. Nikt by z tobą nie wytrzymał. W dodatku jeszcze tydzień temu byłeś z jakąś dziewczyną.
— Mogę go przyprowadzić jeśli chcecie. — powiedział pewny siebie z nadzieją, że jego rodzice zwyczajnie odpuszcza. Słowa Gabriela zostawił bez komentarza, chociaż to prawda. Tylko, że jego rodzice o tym nie wiedzą. Nie było ich, więc zawsze mógł coś zmyślić.
![](https://img.wattpad.com/cover/201728938-288-k92467.jpg)
CZYTASZ
Raper |DESTIEL|
FanfictionDwa różne światy. Dwa charaktery. Trochę sekretów. Jedna historia. Dean przez większość swojego życia musiał trzymać nerwy na wodzy. Tylko muzyka pomagała mu wyrazić siebie. Winchester po mimo młodego wieku przeszedł bardzo wiele, a pojawienie si...