Raven POV
Kolejny słoneczny dzień w Arkadii. Szłam w stronę stolika na stołówce przy którym siedzieli moi przyjaciele.
-O, hej Raven!- krzyknęła Clarke i pomachała w moją stronę.
-Hej wszystkim.-odpowiedziałam i zajęłam miejsce przy stole.-O czym rozmawiacie?
-O wieczornej imprezie z powodu....eeee? No właśnie, z jakiej okazji?-powiedział Jasper.- Nieważne, każda okazja jest dobra żeby się napić.
-Urodziny wylądowania na ziemi.-powiedział Monty.-Będę serwował mój nowy specjał, Moonshine 2.0. Zobaczycie jest cudowny.
-No proszę! Śpiąca królewna zmierza w naszą stronę.-wskazałam palcem w stronę wejścia. W naszą stronę szedł Murphy. Człowiek, którego jeszcze rok temu nienawidziłam za postrzelenie mnie w nogę był teraz moim najlepszym przyjacielem. Co za ironia losu, nieprawda?- Dzień dobry księżniczko. Jak się spało?- zapytałam z sarkastycznym uśmiechem.
-Dzięki za troskę Reyes. Bardzo dobrze poza faktem, że musiałem wysłuchiwać twojego darcia się z Octavią.-odpowiedział, na co ja i młoda Blake parsknęłyśmy śmiechem krztusząc się śniadaniem.
-A my musiałyśmy słuchać skrzypienia łóżka Bellamy'ego.- rzuciła w odpowiedzi Octavia.
-Jezu ty to masz bujną wyobraźnię! Robiłem przemeblowanie z Jasperem, bo przegrałem zakład.-bronił się jej brat. -Co ty masz w głowie siostrzyczko?
-Ta a z Griffin pewnie urządzacie sobie konkurs skoków wzwyż.-odpowiedziała O, a Clarke się zaczerwieniła.-Tak myślałam.
-Wracając do imprezy.- Green próbował zmienić temat.- Wszyscy wiemy, że mój Moonshine jest najlepszy i nie podlega to dyskusji.- I zaczęliśmy się śmiać, bo Monty zrobił minę naburmuszonego dziecka.
. . . . . . . . . . . . . . . .
Stałam w moim pokoju i zastanawiałam sie co ubrać kiedy usłyszałam jak KTOŚ wjeżdża mi z buta do pokoju. Ktoś czyli oczywiście nie nikt inny jak Octavia Blake i John Murphy.-Reyes rzuć wszystko co robisz i szybko chodź z nami. TERAZ!- krzyknęła podekscytowana czymś dziewczyna.
-Nie wiem czy zauważyliście, ale stoję na środku pokoju w spodniach i staniku zastanawiając się co ubrać.- odpowiedziałam i zauważyłam, że John się na mnie gapi.- Ej Murphy! Ziemia do ciebie! Wiem, że moje ciało jest conajmniej boskie, ale nie musisz się we mnie wgapiać.- zaśmiałam się.
-Nie pochlebiaj sobie Raven.- odpowiedział z ironicznym uśmieszkiem chłopak.
-Dobra gołąbeczki nie ma czasu, chodźcie!- wydarła się brunetka i wyciągnęła mnie za rękę z pokoju.
Powiesz mi o co chodzi?- zapytałam się, na co ona pociągnęła mnie za rękę i po chwili zatrzymała się gwałtownie.- Więc co tu robimy?
-Zamknij się i patrz.- Dziewczyna wskazała palcem w stronę gdzie Bellamy i Clarke się całowali. No no no. Tego się nie spodziewałam.
-Wiedziałem, że nadejdzie ten dzień.- odezwał się John.- To teraz czas na Ciebie Reyes. Kogo masz na oku? Hm?- Myślałam, że się przewrócę.
-Sugerujesz coś czy proponujesz?- zapytałam i spojrzałam na niego flirciarsko.
-Dobra Raven. Koniec tej imprezy. Ty idziesz ze mną. Teraz.- Octavia pociągnęła mnie znowu za rękę do mojego pokoju.- Co to miało być?! Nie mów mi, że podoba Ci się Murphy.- powiedziała.
-Może.- uśmiechnęłam się zalotnie i poszłam w stronę szafy żeby wyjąć coś do ubrania. Wybrałam bordową, dopasowaną sukienkę przed kolano z dekoltem w serek.- Myślisz że ta będzie dobra?- zapytałam i zobaczyłam minę O, która właśnie przetwarzała to co przed chwilą powiedziałam.
-CZY CIE DO RESZTY POJEBAŁO REYES?!- wydarła się tak, że prawdopodobnie słyszało ją pół Arkadii.- ODPOWIEDZ DO CHOLERY!!
-Jest zupełnie normalnie, o co Ci chodzi?powiedziałam to z pokerowym wyrazem twarzy, bo chciałam ją trochę podrażnić.- Jesteś zazdrosna?
-Chciałabyś.- odpowiedziała.- Ja idę a Tobie radzę trochę pomyśleć do czasu imprezy.- Wyszła i zamknęła drzwi, a ja roześmiałam się.
. . . . . . . . . . . . .Ruszyłam w stronę barku gdzie siedziała Clarke i rozmawiała z Octavią.
-Hej dziewczyny.- rzuciłam i spojrzałam na młodą Blake, która patrzyła na mnie podejrzanym wzrokiem.
-Hej. Siadaj.- odpowiedziała ta druga i podała mi drinka. Octavia uśmiechnęła się podejrzanie i wstała z miejsca.
-Zaraz wracam.- powiedziała, a ja wiedziałam, że coś knuje. Zobaczyłam Bellamy'ego, Jaspera i Murphy'ego siedzących po drugiej stronie. Wypiłyśmy trochę i minęła jakaś godzina na rozmowach. Pomagałam do nich i pociągnęłam Griffin w ich stronę.
-Witam drogie panie.- powiedział pijany Jasper.-Jak się bawicie?
-Chyba dobrze.- powiedziałam.- A wy?
-Nie jest źle.- odpowiedział mi Blake. Nie zdążyliśmy nawet porządnie zacząć rozmawiać kiedy usłyszałam głos nikogo innego jak Octavii przez mikrofon.
-Moi drodzy państwo. Dobierzcie się w pary. Teraz zatańczymy coś wolnego.- A wiec to był jej plan. Po chwili stała już przy nas.- No Bellamy rusz dupę i zatańcz z Clarke, a Ty Murphy bierz Reyes i bez żadnych ale.- zarządziła.- Już! Idźcie!- spojrzeliśmy na siebie i wiedzieliśmy, że z Octavią nie mamy szans dyskutować. Zobaczyłam jak Clarke i Bell odchodzą, wiec pociągnęłam Johna za rękę.
-Nie mamy wyjścia.- uśmiechnęłam się do niego i kiedy byliśmy na parkiecie splotłam ręce i położyłam je na jego ramionach, na co on chwycił mnie w talii. Tańczyliśmy w milczeniu patrząc na siebie.W pewnym momencie ja wtuliłam się w jego tors, a jego ręce były już bardziej na moich biodrach. Byliśmy pijani. Bardzo. Nie wiedziałam nawet kiedy piosenka się skończyła a mu rozliczyliśmy się. Na chwilę, bo sekundę później nasze usta złączyły się w pocałunku. Wyszliśmy z sali i dotarliśmy do jego pokoju. Ostatnie co usłyszałam to trzask zamykających się drzwi. Potem film mi się urwał.
————————————————————————
Mam nadzieje że rozdział nie jest taki zły, ale chcę od początku wprowadzić Murven. Zabieram sie już za pisanie kolejnego rozdziały.
Buziak 🥰