I. Wszechświaty

30 2 1
                                    

"Non auro, sed ferro, recuperanda est patria." - Nie złotem, lecz żelazem odkupimy ojczyznę. Słowa Makrobiusza wypowiedziane prawie dwa tysiące lat temu i powtórzone dzisiaj rano na uczelni przez zdecydowanie niewyspanego tutora-profesora, dudniły nie przerwanie po głowie Lucasa. Były jak rytmiczne kroki całodobowo maszerujących legionistów nie występujących z wydzielonych kohort. Nie zwalniających. Nie zatrzymujących się. Trafne porównanie - pomyślał chłopak - Idealnie opisuje historię kraju którego dzisiaj może być dumnym obywatelem. Musiało minąć aż pół wieku od upadku Bizancjum by powstało nowe federacyjne państwo mające na celu podbić ogromne tereny Europy i Afryki, po czym przekształcić się w przyszłości w "trzeci Rzym". Do dziś jednak trwają debaty czy uznać świętej pamięci cesarstwo Saksońskie za drugi. Dla Lucasa oczywiście nigdy nie miało się liczyć w którym z kolei cesarstwie żyje. Priorytet miał fakt że żyje w jedynym, i że jako uczeń na kierunku historii i kultury może pomóc odbudowywać zapomniane tradycje, a może nawet wprowadzić nowe.

Rude słońce powoli zachodziło za domostwami i kamienicami. W tej konkretnej na którą uwagę przerzucił młodzieniec musieli mieszkać ludzie wystarczająco bogaci by wieść dostatnie życie pełne bankietów i sztuki, lecz i wystarczająco biednych lub marnotrawnych by nie stać ich było na prywatną rezydencję, których Tuluza była przecież pełna. W dawnym francuskim mieście panowała jednak niepisana zasada której mieszkańcy lubili się nad wyraz trzymać: mieszkania szlachty nie mogą być zbudowane w starych francuskich stylach. Stąd łatwo wywnioskować prawdopodobieństwo kto może spać w czysto rzymskiej kamienicy zdobionej aztecko-chińskimi znakami przywiezionymi wiele wieków temu z nowego świata południowego kontynentu Cartu. Poza tym... kto inny chciałby mieszkać blisko teatru do którego wstęp mają tylko najlepsi? - Szeptał do siebie chłopak przypominając sobie przy okazji cel swojej podróży.

Sam nigdy by nie nazwał siebie elitą, a jego opinię poparłaby pewnie cała wyższa grupa społeczna. Nikt w ziemskim panteonie nie znalazłby miejsca dla syna handlarza bawełną o żydowskich korzeniach i pokojówki pobocznego lorda. Nikt jednak nie mógł mu również zabronić wejść między bogów w honorowym towarzystwie.

- Spóźniłeś się. Znowu. - Wypomniała bez powitania Katerina Demidi, ubrana w swój tradycyjny już strój wyjściowy. Krwawa czerwień ciętej w udzie sukni krzyczała z daleka uniemożliwiając wtopienie się w tłum. Dostrzegał ją każdy nawet z drugiego końca ulicy jeśli oczy na to pozwalały. Taki był zamysł. Córka bohatera wojennego lubiła się wyróżniać.

- Nie moja wina. Ojciec przetrzymał mnie dłużej w sklepie.

Dziewczyna zamyśliła się na chwilę, chwytając się za swój wyrazisty podbródek.

- Być może nie jesteś winny, ale będziesz odpowiedzialny za to że musiałam czekać.

- Mam się bać?

- Chodź. - Odwróciła się ignorują pytanie. - Spektakl zaraz się zacznie.

- Czekaj...

Lucas przyjrzał się uważnie. Miał wrażenie że przed momentem ujrzał coś znajomego i nie pasującego. Nie mylił się.

- Ta wstążka na twoim ramieniu. Twoja matka nie wiąże tym włosów?

- Lucas... jak zwykle zwracasz uwagę na szczegóły które nikogo nie obchodzą. Za każdym razem jest to coraz mniej słodkie...

Fala zapachowego chaosu wylała się na korytarz gdy otworzyły się drzwi salki a ludzie zaczęli wychodzić. Moda była aktywną panią państwa Rzymskiego, a w tamtej chwili wymagała od swoich podwładnych mocnego perfumowania się. Większość gości została na pobocznym bankiecie słynącym z idealnie przyrządzonych na nim owocach morza. Większość.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Apr 06, 2020 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Hic In PatriaWhere stories live. Discover now