Rozdział 6

140 22 0
                                    

Poszedłem wziąść gorący prysznic. W kuchni słyszałem jak Haruka tłucze się z garnkami. Musze przyznać, że jeśli chodzi o gotowanie to jest niesamowity, przez co jest znany w całym Powstaniu. Wiele restauracji w Tokio chce go mieć jako szefa kuchni, ale on się upiera, że nie chce. Próbowaliśmy go przekonać, niestety nic z tego. To samo moge powiedzieć o Stylu jego walki. Wspaniale strzela, walczy wręcz, jest bardzo mądry chociaż tego nie widać. Potrafi układać niezłe strategie i dobrze wychodzi mu prowadzenie grupy. Mimo to, to ja zostałem głównym liderem naszego patrolu. Mi tam na tym zbytnio nie zależy. Wcale się nie prosiłem o dowódctwo, ale oni się uparli, żebym został. Czasem jak patrze na twarz Haruki to widze, że jest troche smutny, nie, nie smutny. Bardziej to wygląda jak pomieszanie gniewu ze smutkiem i zrezygnowanie. Już kilkukrotnie poruszałem ten temat, ale on albo zmieniał zaraz temat, albo udawał, że nic sie nie stało. Mnie nie da się tak łatwo oszukać. Ja zawsze wszystko widziałem. Obserwuję każdego z nich, ich nastroję, a nawet uczucia. JA nie umiem pocieszać ludzi, ale staram się pomóc jak tylko moge. Chodźby samą rozmową. Czasem czyję się winny,że jestem przywódcą. Porównując mnie do reszty tych wszystkich ważniaków, to ja sprawiam zawsze najwięcej kłopotów. Już kilka razy wzywano mnie na "dywanik" do tego najwyższego. Obrywałem, za mnie obrywał też patrol.

- Jestem takim idiotą!! Dopuściłem, aby tyle osób zginęło. Moje głupie pomysły doprowadziły prawię do rozpadu drużyny, a mimo to oni dalej chcą, abym dowodził. Ja sam sobie nie ufam, co dopiero, żeby oni mogli mi zaufać!!!!! Jestem największym skurwysynem na świecie!!!! Czasem wolałbym zginąć przy najbliżeszej okazji. Miałem już nawet próby samobójcze. Kiedy prawię się udało to znjadywali mnie przyjaciele i ratowali. Potem słuchałem ich kazań, że nie powinienem tracić swojego życia. Oni wspierali mnie w chwilach załamania. Jestem bardzo wdzięczny. Nagle usłyszałem donośne pukanie do drzwi.

- Rin!!! Odezwij się, Rin!!!!

- Jestem Haruka, już wychodze!

Przez moje zamyślenie, nie zauważyłem, że jestem już dość długo w łazience. Ubrałem się szybko i wyszedłem.

- Dzięki Bogu, już myślełem, że znowu chciałeś sobie coś zrobić. Nie strasz mnie tak!!

- Przepraszam. Zamyśliłem się trochę.

- Aha, okey. Ej, coś się stało? Masz czerwone oczy. Płakałeś??

- Co?! Nie, nic z tych rzeczy. To przez mydło. Wpadło mi do oczu. Wiwsz przecież, że ja nie płacze.

- Taak, wiem. Ale wiesz, nie musisz się wstydzić uczuć.

- Yyhhyy... dzięki.

- Siadaj, zaraz podam obiad. Reszta też powinna zaraz wrócić.

- Fajnie.

Usiadłem do stołu. Teraz to nie miałem ochoty jeść. Miałem ochote wyjść. Spojrzałem na Haruke. Zobaczyłem, że jest smutny, ame rysuje się też wyraz ulgi. Chyba naprawdę się o mnie martwił. Nie zmienia to faktu, że i tak czuję się winny.

- Ej, Haruka?

- Co?

- Postanowiłem, że po tej misji odchodzę z roli przywódcy i chyba z drużyny i postanowiłem, że ty nim zostaniesz.

Nagle spadł talerz na ziemie.

- Coś ty powiedział?!?

- No, że chce odejść.

- CZEMU?!?!? CZEMU TY CHOLERY DALEJ CHCESZ ODEJŚĆ?!?!?! TAK CI Z NAMI ŹLE?!?!? COOOO?!?!?!?! ODPOWIEDZ!!!!!!!

- Ha..Haruka, ja...

Nie wiedziałem co powiedzieć. Wyraz jego zapłakanej twarzy, sprawił, że zaniemówiłem.

- Ja... wiesz... że... Nie karz mi tego mówić drugi raz!! Dobrze wiesz, dlaczego chce odejść. Sprawiam wam tylko same kłopoty!!! Nie mów mi, że tak nie myślisz. Ja wszystko widze!! Widze, że jest wam ciężko z mojego powodu, dlatego odchodze!!! Nie mogę znieść twojego zachowania. Widze, że ty chcesz dowodzić i bardziej nadajesz się niż ja!!!

- ZAMKNIJ SIĘ!!!! ZAMKNIJ, ZAMKNIJ, ZAMKNIJ SIĘ!!!! PRZESTAŃ PIERDOLIĆ!!! JAK MOŻESZ TAK MYŚLEĆ, A CO DOPIERO MÓWIĆ?!?! TO KŁAMSTWA!!! TO WSZYSTKO KŁAMSTWA!!!

Haruka rzucił wszystkim na ziemie i rzucił się na mnie. Złapał mnie za bluzkę i spojrzał mi głęboko w oczy.

- Dlaczego?? Dlaczego chcesz nas zostawić??!?!?! Dlaczego chcesz mnie zostawić?!?

- Ja... Ja...

nie mogłem nic powiedzieć. Poprostu nie mogłem. Nie chce ich zostawiać, ale tak będzie najlepiej.

- Haruka... ja... tak będzie lepiej. Zrozum, że przezemnie macie ostatnio coraz więcej kłopotów. 

- Nie chcę... żebyś odchodził... ja... jesteś dla mnie jak brat. Nie przeżyje jeśli odejdziesz. Dlatego proszę cię zostań w drużynie.

- Ale...

Staliśmy tak bez słowa. On płakał jak małe dziecko, chociaż w sumie ja nie byłem lepszy. Objąłem go. Padliśmy na podłogę.

- Haruka... przepraszam. Ja tak bardzo przepraszam... poprostu to uczucie winy mnie wykańcza. Nie mogę znieść widoku jak cierpisz z mojego powodu. Przepraszam.

- Ty nie masz a co przepraszać... to wszystko moja wina. To ja sprawiam ci tyle problemów. Zgadza się, że jestem może trochę zazdrosny, ale to nie tak, że chce byś odszedł. Dlatego błagam cię na kolanach NIE ODCHODŹ!!!!!! 

Siedziałem i patrzyłem jak Haruka kłania się przedemną. 

- Dobrze... zostanę jeszcze trochę.

Wstałem i podałem mu ręke, aby tez wstał. Ścisnęliśmy sobie dłonie. Haryka wyglądał okropnie, ja chyba też. I w tej właśnie chwili do pokoju weszła reszta drużyny. 

- Co się stało?!?! Co wam jest?! 

- Eee... nic się nie stało. Mieliśmy pogawędkę.

- Widze, że bardzo uczuciową. A czego dotyczyła, jeśli można spytać?

- Tego co zawsze.

- Aha...

Nagle twarze wszystkich spochmurniały. Ten temat zawsze był dla nas drażliwy.

- Ale cieszę się, że dalej z nami jesteś!!

Yui-chan moja dziewczyna objęła mnie mocno. Tak dawno już jej nie widziałem. Tak bardzo tęskniłem.

- Ja też tęskiniłam, kochanie.

Uśmiechnęła się domnie i dała całusa w policzek. Jej delikatne dłonie starły łzy spływające nadal po mojej twarzy.

- Miło was znów widzieć!

Nieznajomy.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz