Rozdział 2 - Pierwszy dzien w nowej szkole 🏫🎒

1.6K 55 28
                                    

- Saaaandy pobudka! Synuś wstawaj - mówiła do mnie mama delikatnym głosem - dziś szkoła chyba nie chciałbyś się spóźnić?
Ja podniosłem się z łóżka i podreptałem do łazienki. Moje włosy były rozczochrane, oczy zmęczone... I jakoś tak spać mi się chciało a ja miałem iść do szkoły.
Najpierw wziąłem prysznic, potem ułożyłem moje włosy, potem się ubrałem w mundurek, zjadłem śniadanie, wziąłem plecak i pojechałem do szkoły... No i się zaczęło. Bałem się tak szczerze bo nie wiedziałem co mnie czeka. Jeszcze nigdy nie wiedziałem jak to jest być tym nowym uczniem a tu proszę dziś ja nim będę... Rozpaczałem w myślach na fotelu samochodu i zanim się obejrzałem już byłem na szkolnym parkingu. Wysiadłem i poszedłem z mamą do środka. Szkoła zdawała się być duża. Jak do niej wszedłem to faktycznie taka była. Wszyscy na mnie się patrzyli bo na całe moje nie szczęście była przerwa. Gdy zadzwonił pierwszy dzwonek wszyscy rozeszli się do klas a ja z mamą plątaliśmy się po tym budynku szukając właściwej klasy. I w końcu! Znaleźliśmy! Moja mama zapukała a ze środka wybiegła pani nauczycielka jakby na nas czekała.
- O dzień dobry Sandy! Jestem twoją wychowawczynią - powiedziała wesoła kobieta.
- dzień dobry... - Wydostałem z siebie te dwa słowa.
- Oj Sandy znów się nie wyspałeś... Dobrze idź już do klasy. Miłego dnia! - Powiedziała do mnie mama, pocałowała mnie w czoło po czym odeszła.
Pani zaprosiła mnie do środka gdzie czekała na mnie cała moja nowa klasa. To było straszne uczucie.
Wpatrywali się na mnie wszyscy a ja stałem na środku.
- Może się przedstawisz? Skąd pochodzisz, ile masz lat co lubisz robić w wolnym czasie.. - Powiedziała uśmiechnięta od ucha do ucha pani nauczycielka.
- Yy.. Więc t-tak. Mam na imię Sandy. Przeprowadziłem się tu wczoraj... No na razie jest mi dobrze... Lubię obserwowanych niebo nocą... Jest piękne... I to tyle o mnie.
- Dobrze... Usiądź tam w ostatniej ławce.
Poszedłem nieśmiało na sam tył starając się wpatrywać w podłogę i unikać tych strasznych spojrzeń całej klasy. Gdy usiadłem zdałem sobie sprawę że wszyscy aktualnie się na mnie gapią... Zrobiło mi się strasznie gorącą i poczułem że się bardzo czerwienię...
Aj to było bardzo straszne! Czułem mega wstyd.
Gdy pani zaczęła prowadzić lekcję wychowawczą już mniej osób się na mnie patrzyło ale nadal czułem ich wzrok na skórze. Stwierdziłem że to dobra okazja żeby się przespać więc położyłem się na ławce, zamknąłem oczy i jakimś cudem zasnąłem...
- Ej kolego! Pobudka. Przerwę mamy a ty drzemasz? - Obudziły mnie jakieś głosy a to jeden z nich który do mnie dotarł.
Podniosłem się powoli, przetarłem oczy i wstałem z ławki.
Zauważyłem że w klasie jestem tylko ja i jakieś trzy osoby.
- O... No nieźle mi się usnęło... Dzięki za obudzenie mnie - powiedziałem i lekko się uśmiechnąłem.
Wyszedłem szybko z klasy, zabrałem plecak i usiadłem na ławce która znajdowała się przed klasą.
- Ej nowy a wiesz jaką mamy teraz lekcje?- powiedział jeden z uczniów który budził mnie w klasie.
- Nie wiem ale zgaduje że zaraz się dowiem. I możesz nie mówić do mnie nowy bo to tak trochę głupio dla mnie brzmi... Sandy będzie lepiej.
- Okej... Sandy. Jak chcesz wiedzieć jakie mamy lekcje to tam jest rozpiska.
- O dzięki. A tak poza tematem lekcji to jak masz na imię? - Zapytałem nieśmiało.
- Jestem Jessie. Siostra tamtego głupka w czerwonych włosach - powiedziała wskazując na Colta którego poznałem wczoraj w parku.
- Czemu głupka? - powiedziałem śmiejąc się pod nosem.
- No bo dziś zjadł mi naleśniki na śniadanie - Powiedziała Jessie, i było po niej widać że wnerwiło ją to.
- Dobra a powiesz mi jeszcze... Jaką mamy teraz lekcje?
- Emmm... Poczekaj muszę się zastanowić... W-F! Mamy teraz w-f.
Gdy to usłyszałem to poczułem się strasznie. W-F? Już w pierwszym dzień? Ludzie darujcie sobie.
- Yyyy nie mam stroju żeby ćwiczyć... - powiedziałem i zacząłem przegrzebywać szybko plecak. I na całe moje nie szczęście miałem strój, mama mi go spakowała bo akurat ona wiedziała jakie będę miał lekcje...
- Ups... Jednak mam strój...
- No to ćwiczysz. Spokojnie pani od w-f jest bardzo fajna. Robi fajne ćwiczenia i w ogóle więc nie ma się czym przejmować - powiedziała uśmiechnięta Jessie.
- A powiesz mi jeszcze gdzie moge sie przebrać na w-f?
- Haha tak. Chodź za mną - powiedziała do mnie chwytając mnie za rękę. Gnała przez korytarz ciągnąc mnie za sobą jakby się paliło normalnie.
- To tu! - powiedziała dumna z siebie.
- Dzięki Jessie. To do zobaczenia na w-f.
Jessie odeszła a ja zostałem sam przy drzwiach przy szatni.
Naprawdę jeszcze przez dłuższą chwilę myślałem czy na pewno w-f to dobry pomysł...
Wszedłem do szatni tam na całe moje szczęście nikogo nie było.
Zacząłem się przebierać i nadal myślałem o tej lekcji wychowania fizycznego... Jaka będzie pani i jakie będą ćwiczenia.
Rozmyślanie przerwał mi dzwonek na lekcje z którym równo do szatni wbiegł chłopak w zielonej bluzie.
Zaczął szybko się przebierać... Ale przecież tylko moja klasa miała teraz na sali gimnastycznej a on chyba nie chodzi ze mną... A może się spóźnił?
- O to ty Sandy - powiedział chłopak szybko ściągając buty.
- Eee skąd wiesz?... Że ja to ja?
- No to ja Leon ten z wczoraj z nocy...
- Jak mnie poznałeś? - Zapytałem zaciekawiony...
- No bo wczoraj też miałeś taką spinkę z gwiazdką we włosach. I głos masz taki sam tylko bardziej wyspany - odpowiedział mi Leon.
- Aaaa...  Nawet zapomniałem o mojej spince. Muszę ją zdjąć.
- Niee... - odpowiedział chłopak ściągając bluzę - zostaw ją...
- czemu mam ją zostawić? - znów zapytałem i to jeszcze bardziej zdziwiony niż przedtem.
- No bo... Ładna jest - powiedział Leon i dopiero jak ściągnął bluzę zobaczyłem jak się rumieni. Miał on brązowe niezbyt uczesane włosy i piwne oczy.
Poczułem się dziwnie... Zabrałem tyłek w troki i opuściłem szatnie. Poszedłem na salę gimnastyczną gdzie wszyscy stali już ustawieni w szeregu a pani sprawdzała obecność.
- Przepraszam za spóźnienie... - powiedziałem głośno i ustawiłem się na końcu.
- O to ty Sandy. Nic się nie stało dopiero sprawdzam obecność - odpowiedziała mi wesoło pani.
Jak sprawdziła obecność piekło się zaczęło - przynajmniej dla mnie.
Bieganie, przysiady, brzuszki, pompki, pajacyki... Oczywiście nie był to dla mnie jakiś wysiłek ale spać mi się chciało a nie biegać...
Gdy lekcja się skończyła poczułem się jakby nastąpiło zbawienie... Poszedłem wolnymi krokami do szatni, przebrałem się i od razu wyszedłem... A za mną kto? No Leon oczywiście!
- Heja!
- Yyy no cześć.
- Co robisz dziś po lekcjach?
- Raczej nic a co?
- A ja też nic nie robię. Może spotkamy się w parku?
Ta propozycja brzmiała bardzo podejrzanie ale nie mogłem odmówić bo było by mi jakoś tak głupio...
- No Dobrze. A o której?
- A no możemy od razu po lekcjach!
- No dobrze... A jaka teraz lekcja?
- Matematyka...
                        
                               * * *

Skończyły się właśnie lekcje. Wybiegłem z Leonem ze szkoły i poszliśmy do parku.
- Ej Leon czemu nosisz taki kaptur na pół twarzy? - Zapytałem - przecież z twoją twarzą wszytko okej...
- No bo wiesz. Lepiej być mało rozpoznawalnym i nie pokazywać się tak wszędzie nie? - oznajmił ściągając kaptur.
- No tak - powiedziałem patrząc w jego piwne oczy.
- Dryyyyń! - przerwał nam rozmowę mój telefon.
- O mama dzwoni... - powiedziałem lekko zaskoczony - hej mamo!
- Sandy o której wrócisz? Trzeba dalej się rozpakowywać a ja z tatą nie damy sami rady... - Powiedziała przez telefon moja mama.
- W takim razie będę zaraz... - Powiedziałem i spojrzałem na zrezygnowanego Leona.
- Dobrze to wracaj... Papa.
- Pa - odpowiedziałem mamie i rozłączyłem się.
- Sorry Leon... Wiesz wczoraj się tu przeprowadziłem i trzeba zrobić porządek żeby dało się normalnie mieszkać.
- Mogę ci pomóc - powiedział uśmiechnięty
- Co? - Zdziwiłem się - ty na serio?
- No na serio!
- No to... Chodź.
Poszedłem z Leonem do mojego domu tam czekali na mnie rodzice i wielka ciężarówa z naszymi meblami i innymi rzeczami.
- Cześć mamo, cześć tato!
- O Cześć synuś
- Dzień dobry!!! - Powiedział szczęśliwy nie wiem z czego Leon do moich rodziców.
- Dzień dobry... - odpowiedzieli zaskoczeni rodzice
- Mamo, Tato to mój kolega z klasy... Leon.
- Przyszedłem pomóc - powiedział Leon łapiąc mnie za ramię.

                                * * *

- Zmęczyłem się trochę... Dobrze że to już wszystko... - Mruknął Leon padając na moje łóżko.
- Ej! Gdzie z tym tyłkiem.
- A tak w ogóle to ty serio masz ojca Dżina?
- Tak serio - powiedziałem zdziwiony tym pytaniem.
- A on spełnia twoje życzenia? Czy już wyczerpałem limit?
- Spełnia moje życzenia... A co ty masz jakieś?
- No chciałbym żeby.... Eee... Nie mogę ci powiedzieć.
- no okej. W takim razie się nie spełni haha - powiedziałem i zacząłem się śmiać a Leon zrobił poważną minę.
- Coś yy... Nie tak? - powiedziałem zaniepokojony.
- Tak i to bardzo! - powiedział Leon z poważną miną i założył kaptur.
- Chciałbym... Porozmawiać z moją mamą... Nawet najmniejsza chwilka wystarczy.
- A co z nią nie tak? - powiedziałem zdziwiony siadając na łóżku obok Leona.
- Ona... No bo ona.. Z-zgineła... W pożarze... - Wydusił z siebie Leon z łzami w oczach.
- Ojej... Ja też nie mam ciekawej przeszłości - powiedziałem i przytuliłem Leona.

~~~~~~ Koniec rozdziału 2 ~~~~~~~~

🌠 Miłość?.. Czy bzdura? ♥️ Leon X Sandy 💘 [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz