Rozdział 4 - Nocka 🎂😌

1.3K 47 70
                                    

Dni w szkole mijały i mijały. Znałem już sporo fajnych osób. Ale najfajniejszą z nich był Leon. To z nim spędzałem najwięcej czasu i miałem najmniej nudy.
Po prostu był moim przyjacielem...
- Sandy wyjeżdżam z tatą na dwa dni do znajomych - zawołała do mnie z dołu mama.
- Ale jak... A gdzie daleko? - Zaskoczony powiedziałem co mi ślina na język przyniosła.
- Nie tylko trzy godziny stąd... Wyjeżdżamy jutro rano o ósmej.
- O... Czyli będę totalnie sam?!?! - powiedziałem bardzo zaskoczony. Sam nie mogłem uwierzyć. Ale stwierdziłem że te dwa dni możnaby było przespać. Ale tak na serio to może zaprosić kogoś na całe te dwa dni? W końcu to weekend.
- Gdyby wcześniej nas zaprosili to kogoś by się załatwiło ale jako że dowiedzieliśmy się o tym dziś rano to tak wyszło. Ale jesteś już dużym chłopcem więc sobie poradzisz prawda? - mama weszła do mojego pokoju i mnie przytuliła. Ja nie miałem nic przeciwko więc też ją przytuliłem bo już dawno nikogo nie tuliłem a tego mi właśnie brakowało.
- Tylko jak będziesz sam to nie rób głupot.
Myślę że jesteś już mądrym chłopcem i masz rozum nie? - Powiedziała do mnie mama i jeszcze mocniej przytuliła a potem wyszła z pokoju i kontynuowała pakowanie się.
Cieszyłem się bo dwa dni będę sam! Superowo!

* * *

Wybiła północ. Ja nadal siedziałem na parapecie i wpatrywałem się w niebo. Stwierdziłem że wyjdę i przespaceruję się może to mi dobrze zrobi.
Założyłem szlafrok i powolutku, po cichutku zbiegłem po schodach na dół tak żeby nie zbudzić rodziców. Gdy znalazłem się już na dworze położyłem się na trawie i patrzyłem na niebo. Było trochę zachmurzone ale i tak dało się zauważyć piękne migoczące gwiazdy.
- Czeeeść Sandiśś!!!
- Łaaaaa! - Wrzasnąłem przestraszony.
- Ej to ja, Leon.
- Uff... Ja nie mogę witaj się ze mną spokojniej.
- Starałem się ale jak cię zobaczyłem... Haha
- Dobra siadaj a nie gadaj - powiedziałem patrząc to na Leona to na niebo.
Siedzieliśmy tak trzydzieści minut dopóki nie zrobiło mi się zimno.
- Ej zimno mi idę do domu. A ty... Wracaj do siebie. - Powiedziałem wstając z ziemi.
- Okej.
- Albo nie! Chodź do mnie muszę ci o czymś powiedzieć. O ile masz czas....
- Dla ciebie zawsze znajdę czas Sandy - powiedział Leon i zaczął powoli iść w kierunku mojego domu, czekając na mnie.  W domu zachowaliśmy ostrożność tak żeby nie obudzić rodziców.
Pognaliśmy cichutko po schodach na górę i wstąpiliśmy do mojego pokoju. Usiadłem z Leonem na moim łóżku i zacząłem rozmowę o wyjeździe rodziców.
- Słuchaj generalnie moi rodzice wyjeżdżają na dwa dni! - rozpocząłem podekscytowany.
- Ja cię ale fajnie. Trzeba by coś zaplanować. A kiedy to?
- Jutro rano wyjeżdżają. Mało czasu na planowanie...
- O to już?! No to nocka u ciebie... Albo u mnie.
Wtedy popatrzyłem na Leona. Był uśmiechnięty od ucha do ucha i nie miał kaptura... Właśnie zauważyłem że to tylko przy mnie czy to w szkole czy w domu ściąga kaptur. Zrobiło mi się wtedy bardzo miło.
- Ej Sandy! O czym ty tak myślisz?
- Aaa... Zamyśliłem się. Ale tak nocka jak najbardziej. A jeżeli już u ciebie to co z twoimi rodzicami?
- Spokojnie mam tylko ojca. Ale nie ma go bo musiał gdzieś tam jechać jak powiedział sprawa pilna. I chyba lepiej byłoby gdyś nocował u mnie bo muszę się opiekować siostrą...
- Aha no tak ty masz siostrę... Nita tak?
- Tak... Na szczęście mam od niej spokój w nocy bo wcześnie chodzi spać. Za dnia też jest dosyć spoko ale lepiej czuwać, ona jest jeszcze mała... A może jutro wieczorem pojedziemy do mnie na nockę a w niedzielę w południe wrócimy tutaj - mówił cicho i powoli Leon.
- No dobry pomysł. No to co jutro widzimy się u mnie po ósmej?
- No jak najbardziej - Powiedział zadowolony Leon a ja nie wiem czemu go przytuliłem. I potem nie mam pojęcia co się stało bo... Zasnąłem!
Spało mi się tak dobrze! Ale niestety Rano Leona już nie było. To w sumie dobrze bo nie chciałem żeby rodzice dowiedzieli się o tym że w nocy wychodzę z domu i nie śpię a na dodatek sprowadzam kolegów.
Popatrzyłem na zegar który wisiał nad wejściem do mojego pokoju i okazało się że rodzice jeszcze nie pojechali bo jest siódma trzydzieści. Pomyślałem że pożegnam się z nimi więc wyszedłem z pokoju i poleciałem na dół do kuchni.
Oczywiście tam spotkałem kochaną mamusie która robiła mi bardzo bogate śniadanie, takie że miałbym je jeszcze na jedno śniadanie i kolacje. Przy kuchennym blacie zauważyłem jakiś prezent no nawet duży w kolorze różowo fioletowym i na środku gwiazdkę obok której była jakaś karteczka. Pomyślałem że to dla tych znajomych do których jadą.
Stwierdziłem że może jednak wrócę do swojego pokoju.
Położyłem się do łóżka, wziąłem mój telefon i zacząłem przeglądać jakieś oferty sprzedaży teleskopów bo brakowało mi go a zawsze zapomniałem kupić. Oglądałem tak trzydzieści minut i nawet znalazłem dobrą ofertę. Usłyszałem nagle cichy tupot rodziców którzy zbliżali się do drzwi mojego pokoju.
Szybko przykryłem się moim kocykiem, schowałem telefon pod poduszkę i zamknąłem oczy. Rodzice weszli dali mi buzi w czoło, przytuli a potem wyszli bo jak ich znam to żal było im mnie budzić. Tylko ja wcale nie spałem. Gdy usłyszałem że już odjechali wstałem z łóżka i powędrowałem prosto do łazienki. Umyłem się, ułożyłem włosy i ubrałem się w moje ulubione ubrania. Potem głodny jak nie wiem zszedłem na dół i zobaczyłem że jest dla mnie nakryty cały stół. Mama zrobiła mi do jedzenia wszystko co lubię wiec czym prędzej zasiadłem i zacząłem zajadać. W trakcie mojej samotnej uczty zauważyłem prezent. Ten sam co wcześniej tylko był oparty o stół przy którym siedzę. Odłożyłem jedzenie, wstałem z krzesła i podszedłem do prezentu. Był starannie zapakowany w ładny papier a na środku była karteczka z napisem: ,,Dla kochanego Syna''. Moje zdziwienie było wielkie. Z jakiej okazji ten prezent? I co kryje pod sobą ten papier. Czym prędzej zacząłem odparowywać ale przerwał mi dzwonek do drzwi. Był to Leon. Przyszedł na ustaloną godzinę.
- Czeeeść! - krzyknąłem zadowolony otwierając mu.
- No cześć - powiedział Leon po czym mnie przytulił. Nie wiem czemu ale zrobiłem się wtedy czerwony i zrobiło mi się jakoś gorąco.
- Dobrze wchodź nie będziemy tak stać - powiedziałem po dłuższej chwili tulenia mnie - Głodny jesteś? - zapytałem po chwili zastanowienia.
- I to jak. Wstałem dopiero - powiedział Leon ściągając kaptur z głowy.
- To bardzo dobrze się składa. Zobacz mama zrobiła mi to na śniadanie - odpowiedziałem wskazując na stół na którym nadal było pełno jedzenia.
Leon usiadł i zaczął jeść a ja kontynuowałem rozpakowywanie prezentu.
- Co tam masz? - zapytał zainteresowany Leon.
- A prezent... Od rodziców tylko nie wiem za co haha.
Leon zrobił minę jakby wiedział o co chodzi ale nie odezwał się ani słowem. Udałem że tego nie widziałem i rozpakowywałem dalej bo okazało się że są trzy warstwy papieru.
- O mój Boże to jest teleskop! - krzyknąłem z radości na cały dom - Taki jak chciałem! Skąd wiedzieli...
- Fajnie że ci się podoba - Powiedział Leon, tak jakby maczał w tym palce.
Pobiegłem na górę odłożyć pudełko z teleskopem i wróciłem do Leona który jadł
Za mnie moje śniadanie.
- i jak smakuje? - zapytałem uśmiechnięty
- Tak i to bardzo! Takiego śniadania jeszcze nie jadłem.
Gdy ja i Leon zjedliśmy wszytko do końca poszliśmy do ogrodu coś porobić.

🌠 Miłość?.. Czy bzdura? ♥️ Leon X Sandy 💘 [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz