1
Ten dom był pusty i zimny. Nie chciałam tu być, bo ciągle w uszach dźwięczało mi to jedno słowo: „Mów" – jakby od tego zależało jej życie. Istotnie, zależało. Jej piękne oczy patrzyły wtedy na mnie z wrogością i wiedziałam, że każde moje słowa oznacza utratę jej zaufania. Trzymałam ją za rękę, bo bałam się straty. Nie chciałam, żeby odeszła...a jednak.
- Co ona wie? – spytała Eyla zimnym tonem. Widziałam, że była zła za moją szczerość.
- Tylko to co musi...i wie, że nasze spotkanie nie było przypadkowe – już więcej nie chciałam kłamać.
- Coś jeszcze? – przypatrzyła mi się z niedowierzaniem.
- To wszystko. Potem wyszła.
Eyla odwróciła ode mnie wzrok i powiedziała jakby do siebie:
- Póki nie zna całego kontekstu, będzie dobrze. Mamy plan. Trzymaj się go – chwyciła mnie mocno za rękę i przyciągnęła do siebie. Nie mam siły, by jej się przeciwstawić...
- Znam go na pamięć, w końcu od urodzenia czytano nam „The Blackout" – wspominałam. Autorka tej księgi była prawdziwym prorokiem. – Avelie Romandie umieściła nas jako marionetki w swojej bestsellerowej sztuce. Każdy mój ruch to jej wybór...- jeśli coś zrobię inaczej, to będzie koniec.
- Urodziliśmy się, by umrzeć, a nadal kurczowo trzymamy się przy życiu – na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech - Zostało nam 45 godzin.
Nie chcę niczego wiedzieć: kim jestem, kogo znam i co się stanie. Mam już dość życia w ciągłym napięciu. Nagle po chwili ciszy usłyszałam jej stanowczy głos:
- Przyspieszę to.
Wtedy już wiedziałam, że to zrobi. Nie było innego wyjścia.
2
- Oto mój dom, rozgość się, Redith – powiedział Nicholas swoim ciepłym głosem. Jak ja za nim okropnie tęskniłam...
Dom był przepiękny. Szare ściany idealnie pasowały do modernistycznego wystroju. Ale największe wrażenie zrobiły na mnie ogromne okna, przez które było widać panoramę miasta wieczorem. Światła ulicy tańczyły na ścianach, a wtedy poczułam jak Nicholas się do mnie zbliża.
- Nie chcę wiedzieć skąd masz tyle pieniędzy – wpatrywałam się dalej w przepiękny widok za oknem.
- Dobrze, nie powiem ci – zbliżył się od tyłu i objął mnie. Jego ciepłe dłonie oplatały moją talię, a swoją głowę oparł na moim ramieniu. W końcu czułam się bezpiecznie. – Jak my nadrobimy te 4 lata? – szeptał, swoimi ustali delikatnie muskając moje ucho – Jesteśmy już dorośli i sami wybieramy swoją drogę. Ja będę jeszcze studiować, ale...co potem?
- Nie wiem, Nick...nie patrzmy w przyszłość, cieszmy się tym, co jest teraz. Wreszcie się odnaleźliśmy! – chciałam, żeby ta chwila trwała wiecznie, żeby już nigdy mnie nie zostawił. – Nie cieszy cię to?
- Oczywiście, że tak – słyszałam w jego głosie, że się uśmiecha. – Nadal pamiętam nas, gdy ty miałaś 15 a ja 16 lat i czuliśmy się tacy dorośli, a potem wracaliśmy do zabaw i wygłupów – złapał mnie za rękę z największą delikatnością na świecie i stanął obok, drugą ręką wciąż mnie obejmując – Znam cię już tak długo, Redith. Jesteś dla mnie wszystkim – spojrzał mi głęboko w oczy. Serce zaczęło mi mocniej bić. Nie umiałam wypowiedzieć ani jednego słowa, chciałam tylko czuć, że jest przy mnie. A jednak miałam wrażenie, jakby to wszystko było tylko iluzją i jakby moje serce nie należało do niego.