Było zimne popołudnie, ludzie wchodzili odziani w szaliki i czapki zakrywające ich twarze do biało czerwonego namiotu cyrkowego. Środek namiotu był ogromny, było można go porównać do wielkości mniejszego stadionu piłkarskiego, a przez skąpe oświetlenie nie wiele było widać. Siedzenia dla publiczności otaczały w połowie arenę wyłożoną piaskiem na której wzbijały się jedynie dwa drewniane słupy połączone liną u góry.
Widzowie zajęli miejsca, ukazali swoje twarze zdejmując szaliki i czapki i pokupowali przekąski. Hałas zaczął się przekształcać w szmer pod wpływem głośniejszych dźwięków werbli. Nie wiadomo skąd ukazał się mężczyzna stojący na podwyższeniu z boku areny. Na jego oblicze świecił mocny reflektor ukazując szarmanckiego wąsa podkręconego jak u włochów. Ubrany był w charakterystyczny dla każdego cyrku czerwoną kurtkę przedłużoną od strony pleców, skórzane buty i czarne spodnie, a wisienką na torcie był czarny cylinder.
-Witam państwo na przedstawieniu Ukrytych Talentów! - Wypowiedział mężczyzna do megafonu- Szykujcie się na występy pełne emocji, których nie prędko zapomnicie. Nie przeciągając dłużej powitajmy naszego pierwszego śmiałka!
W tym momencie drugi reflektor rozświetlił konstrukcje pala na której stał odziany w obcisły, biało niebieski strój mężczyzna z założoną maską.
-Ten oto śmiałek pokaże nam, że strach jest mu nieznany - wykrzyczał narrator - i przejdzie po linie zawieszonej dwadzieścia metrów nad ziemią! Co jeszcze bardziej ekscytujące, bez zabezpieczeń!
Tłum wziął głęboki wdech, jakby chcieli poczuć emocje wiszące wokół mężczyzny nad ziemią. Czuł on lekki stres, chociaż maska z niezmiennym wyrazem twarzy nie pokazywała tego. Chciał ją zdjąć, bo utrudniała w skupieniu myśli, ale występ tego wymagał. Licząc więc do pięciu chwycił mocniej drążek w obie dłonie i postawił pierwsze kroki na linie. Zaczęła się ona delikatnie chybotać na obie strony, ale nie był to żaden problem nie do opanowania. Stawiał kolejne kroki powoli bez nagłych ruchów publiczność jednak domagała się emocji.
Zaczęli krzyczeć własne hasła mając najwyraźniej nadzieje na przyspieszenie spektaklu. Niektórzy nawet próbowali dorzucić popcornem w mężczyznę. Publiczność wypluwała z siebie jad, którzy zbyt długo przetrzymywali, a którego w końcu mogli się pozbyć. Mężczyzna zatrzymał się na linie zdjął maskę, a na jego twarzy pojawiła się prawdziwa łza, miał już dość. Dobrowolnie skoczył i w zaledwie ułamku sekundy znalazł się na ziemi z wyschniętą łzą. Publiczność nie była uradowana, ani wściekła, tylko zaczęła skomleć i wycierać tym razem swoje łzy.
-No cóż proszę państwa - przemówił narrator - tym razem poległ. Nie ma co jednak dalej się zamartwiać i wycierać łez. Powitajmy ogromnymi brawami utalentowaną pandę i jej tresera! -zza nieoświetlonej części namiotu wyszła panda stojąca na dwóch tylnych łapach powoli krocząc do przodu- Nie ma co się obawiać plotkami o tresurze zwierząt w cyrku, gdyż mamy złotą rękę do naszych przyjaciół.
Dorośli klaskali z podziwu, a dzieci z fascynacją podziwiali pięknego zwierzaka prosząc rodziców o kupno takiego do domu. Kiedy ustawiła się centralnie przed tłumem postawiła swoje łapy i ukłoniła się do publiczności. Treser w masce stojący obok kazał jej robić piruety, fikołki, wszystko co robiła było tak samo przeurocze. Tłum był uradowany tak słodkim zwierzęciem, w końcu jednak panda znów się ukłoniła kończąc swój występ. Gdy to robiła część jej futra odpadła, ale nikt na to nie zwrócił uwagi.
-Pożegnajmy uroczą pandę równie głośnymi brawami!
Odeszła również na dwóch łapach w cień, gdzie przyklejone futro zaczęło częściej odpadać ukazując liczne blizny. Kogo jednak by to obchodziło, skoro nikt tego nie widział? Bo zazwyczaj cierpienie odbywa się w ciszy, a poza tym przedstawienie musi trwać i nie ma czasu na jakąś tam przemoc.