i hate you (but i love you too)

3.1K 236 100
                                    

[a więc witam w tym króciutkim prequelu ^^ nie będzie to całe opowiadanie, bo zwyczajnie nie mam na to pomysłu, ale stwierdziłam, że takie nawiązanie do ich przeszłości w postaci oneshota będzie fajne; jeżeli ktoś nie skończył czytać drugiej części, to zalecam ją dokończyć, żeby uniknąć niespodzianek, ale osoby, które nie czytały poprzednich opowiadań i nie mają zamiaru, mogą bez problemu to przeczytać i zrozumieć fabułę; mam nadzieję, że wam się spodoba, komentujecie, bo to mega motywuje, kocham was <3 ]




Kim Taehyung.

Jak Jeongguk go, kurwa, nienawidził. Nie wiedział nawet dlaczego, ale po trzech latach spędzonych wspólnie w jednej klasie licealnej, naprawdę cieszył się na koniec szkoły.

Gdyby ktoś zapytał go, jaka była najgorsza rzecz, jaką ten mały śmierdziel zrobił mu w ciągu tych lat, nie byłby w stanie odpowiedzieć. Tego było po prostu za dużo i na pewno każdy przestał liczyć po dziesiątym razie.

Okey, Taehyung może i był ładny, a jego ciemne oczy niejednokrotnie przyciągały wzrok czarnowłosego, ale jednak, miał okropny charakter. Zupełnie nie rozumiał, dlaczego Jimin się z nim trzymał. Był wredny, chamski, miał odzywki gorsze, niż nie jeden człowiek za kratami i nawet małe, słodkie kotki nie robiły na nim wrażenia. Szaleniec.

I choć on sam uwielbiał robić młodszemu kawały, jak chociażby dildo w plecaku, które musiał przeszukać dyrektor, to nienawidził, gdy potem Kim się odgryzał, bo zazwyczaj był w tym lepszy. Na szczęście, jego cierpienie miało się niedługo zakończyć, bo koniec roku był za dwa tygodnie. Do tego czasu czekała go jeszcze wycieczka pod namioty, gdzie miał zamiar wywinąć najlepszy numer, o którym jeszcze długo mówiłyby kolejne roczniki.

Bo taka była prawda, ich znajomość, a raczej nienawiść, podglądało każdego dnia pół szkoły, nie mogąc się doczekać, co tylko jeden z nich wymyśli. Nawet starał się ignorować fakt, że niektóre dziewczyny ich ze sobą shipowały, co było naprawdę ohydne.

Gdy tylko Jeongguk dostrzegł Taehyunga w poniedziałkowy poranek, już miał w głowie plan, co dokładnie powiedzieć. Podszedł z szyderczym uśmieszkiem do młodszego, przechodzącego przez bramę szkoły, który o dziwo nie był w gronie swoich przyjaciół.

- Co tam, Kim? Jak minął weekend? Bo ja zastanawiałem się, czemu jesteś takim skurwielem, ale ty chyba sam dobrze to wiesz.

Brunet jednak zignorował jego zaczepki i ruszył przed siebie, mijając zdziwionego Jeona. Ten jeszcze chwilę stał w miejscu, starając się ogarnąć, o co chodzi licealiście.

Jeongguk westchnął ciężko i podszedł do Yoongiego i Namjoona, nadal patrząc na smutnego nastolatka. Podrapał się po głowie, bo Jimin zaczął nagle tulić mocno swojego przyjaciela.

- Ej, wiecie, o co chodzi z Kimem? Jakiś taki dziwny jest.

- To ty nic nie wiesz? - zapytał Yoongi, patrząc z oddali na ich grupkę. - Zmarł dziadek Taehyunga, wczoraj był pogrzeb.

I w tym momencie Jeongguk miał ochotę wskoczyć pod przejeżdżającą przed szkołą ciężarówkę. Dobra, może i nie lubił tego diabolicznego chłopaka, jednak nie chciał być aż takim chujem. On sam pamiętał, jak płakał po śmierci babci, dlatego teraz zaczął bić się po głowie za swoją głupotę.

Ale przecież nie mógł podejść i przeprosić, to nie było w jego stylu.

Tak minęły dwa dni, w trakcie których Jeon jedynie rzucał młodszemu ukradkowe spojrzenia, ale ten na szczęście ich nie widział. Wbiegł na szkolny parking i stanął przed autokarem, trochę spóźniony, bo szofer zapomniał zatankować samochód, dlatego obawiał się, jakie miejsca w pojeździe mu zostaną. Mógł trafić na dziwną Eunji, kujonowatego Soobina albo, w najgorszym wypadku, na tego kretyna, Taehyunga.

Dear future husband × taekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz