Łowcy talentów cz. 1

8 0 0
                                    

Było ich dwóch, a od samego rana po szkole krążyły o nich najróżniejsze plotki – od tego, że to wyjątkowo podstarzali stażyści do pogłosek o ich pozaziemskim pochodzeniu.

Sami zainteresowani zdawali nie zdawać sobie sprawy z zamieszania, jakie wywołali swoim przybyciem do małego liceum na południu Polski. Sączyli wodnistą kawę z automatu, opierając się o parapet naprzeciwko gabinetu dyrektora i wyraźnie na coś czekali. Czarne, jednolite stroje i poważne wyrazy twarzy sprawiały niepokojące wrażenie, zniechęcając uczniów do nawiązywania interakcji z przybyszami.

Dopiero koło godziny dwunastej na korytarz wyszedł niski, spocony mężczyzna i zaprosił gości do swojego gabinetu. Wśród z trudem łapanych przez niego oddechów, można było – przy dobrej woli – usłyszeć coś na kształt przeprosin za spóźnienie. Tak przynajmniej stwierdziła Julia, komentując całe wydarzenie ze zwyczajowo nieobecnym wyrazem twarzy.

Godzinę później wszyscy uczniowie zostali wezwani przez radiowęzeł do stawienia się na szkolnej auli.

Franka niemal od razu wyłapała w tłumie Weronikę i przepchnęła się w jej stronę, ciągnąc za sobą Julię.

— Wiesz może co się dzieje?

Weronika zawsze była najlepiej poinformowaną osobą w szkole.

— Podobno to jacyś łowcy talentów, ale niczego więcej nie zdołałam wyciągnąć. — Wzruszyła ramionami. — Niedługo się przekonamy.

Aula była przestronna i z łatwością mieściła wszystkich uczniów i nauczycieli. Uczniowie zostali ustawieni klasami, ale Weronika oderwała się od swojej grupy i stanęła razem z Franką i Julią, czym zasłużyła sobie na krzywe spojrzenie nauczycielki biologii.

Rozmowy zostały przerwane przez chrząknięcie, które rozległo się w głośnikach. Niemal od razu wszyscy spojrzeli w stronę podwyższenia, na którym stał dyrektor Czerwieniecki oraz dwóch nieznajomych.

— Yhm... tak. Witam was, moi drodzy uczniowie! — zawołał dyrektor potężnym basem. — Zapewne trapi was powód, dla którego zostaliście tu zawezwani. Otóż... otóż jest mi niezmiernie miło poinformować was, że do naszej placówki zawitało dwóch znamienitych gości. Są to ogólnopolskiej sławy łowcy talentów! Moi drodzy, powitajcie pana Jerzego Kurowskiego i pana Adriana Dziubę!

Przez aulę przetoczyły się coraz głośniejsze oklaski i gwizdy aprobaty. Franka i Weronika również klaskały, zapowiedź dyrektora brzmiała obiecująco. Kurowski i Dziuba faktycznie byli dosyć znani w kraju, czasami nawet występowali w różnych programach telewizyjnych. Julia jedynie uśmiechnęła się szeroko, ale Franka nie była pewna czy w reakcji na łowców talentów, czy dziewczyna po prostu znowu przebywała we własnym świecie.

— W związku z tymi niecodziennymi odwiedzinami, z przyjemnością ogłaszam konkurs talentów! Głęboko wierzymy, że każde z was jest uzdolnione na swój własny niepowtarzalny sposób, a twórczość jest czymś ogólnodostępnym, a nie elitarnym. Po konsultacji z panem Kurowskim i panem Dziubą doszliśmy do wniosku, że najlepiej będzie, jeżeli do konkursu przystąpią wszyscy uczniowie!

Przyjaciółki wymieniły spojrzenia. Nawet Julia wyglądała na jakby bardziej przytomną. Początkowa ekscytacja trochę zelżała. Po pierwsze – nie cierpiały być do czegokolwiek zmuszane. Po drugie – przesłuchanie wszystkich uczniów zajęłoby wieki! A przynajmniej dużo czasu.

— Pragnąłbym uspokoić wszystkich, którzy obawiają się występów publicznych. Prezentować talenty będziecie jedynie przed komisją, która będzie się składała ze mnie i naszych gości. Teraz natomiast przekazuję głos naszym znamienitym gościom.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Apr 10, 2020 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Koniec ma kolor karminuWhere stories live. Discover now