Pamiętacie Tokio? Wiecie zapewne, że miłość jej życia zginęła podczas jednego z napadów. Nie wspomniała natomiast o mnie. Ja również byłam z nimi kiedy zginął Lorenzo. On i Silene byli w sobie szaleńczo zakochani. Wykonali 15 perfekcyjnych skoków, jednak w szesnastym coś poszło nie tak. Nasz plan wydawał się taki jak zwykle - ja zmylam ochroniarzy, a gołąbeczki w tym czasie zbierają to co trzeba. Dają mi znak i ewakuujemy się. Mieliśmy to wyćwiczone prawie do perfekcji. To perfidne "prawie" zepsuło wszystko.
Ja i Lorenzo wychowaliśmy się na jednym podwórku. Kiedy zaczął być z Tokio znudziła mu się nauka i wciągnął nas w branżę złodziei. Tak ja i Silene rozpoczęłyśmy swoją przygodę. Niestety Lorenzo nie zakończył jej pozytywnie. Wróćmy do tego pamiętnego dla nas obu dnia. Pierwszą część planu mieliśmy za sobą - ja owinęłam sobie ochroniarza wokół palca, a Silene i Lorenzo szykowali się do swojej części. Mieli to zrobić szybko i cicho, żeby nie robić zbiegowiska. Silene jednak, po wczorajszym melanżu, poślizgnęła się na posadzce i wywróciła się. Wtedy cały plan szlag trafił. Ja zdezorientowana nie wiedziałam co zrobić kiedy ochroniarz pobiegł do miejsca, skąd usłyszał hałas. Nie muszę chyba mówić co stało się, kiedy zobaczył dwóch poszukiwanych, których zdjęcia wisiały na każdym hiszpańskim posterunku. Wtedy zaczęliśmy improwizować. Lorenzo wyciągnął broń, aby ochronić swoją ukochaną. Nigdy nie posądzałam go o nadmierną inteligencję, ale nie spodziewałam się, że przez jego impulsywność nasze życie będzie w niebezpieczeństwie. Ten debil strzelił do ochroniarza. Nie wiem czy przeżył, czy nie. Mundurowy padł na ziemię i usłyszałam jak duka coś do swojej krótkofalówki. Krzyknęłam, że musimy uciekać i to jak najszybciej. Silene, czy jak teraz ją nazywacie - Tokio, zerwała się na równe nogi i razem ze mną wybiegła przez obrotowe drzwi. W tym momencie usłyszałyśmy strzał. Jednocześnie obróciłyśmy się i ujrzałyśmy plamę krwi pod sercem Lorenzo. Gestem pokazał nam, żebyśmy uciekały, a następnie padł na ziemię z otwartymi oczami. Tokio jakby zamarła. Nie ruszała się z miejsca, a ja wiedziałam, że nie mamy wiele czasu. Zaciągnęłam ją do jakiegoś śmietnika nieopodal i tam czekałyśmy na rozwój wydarzeń. Po niespełna 4 minutach na miejsce nadjechał radiowóz policji i karetka. Widziałyśmy jak owijają Lorenzo i ochroniarza w jakąś folię, ale nie spieszyli się, jak gdyby wiedzieli, że jest już za późno. Wiedziałam co to oznacza. Do Silene chyba nic nie docierało. Gdy nagle zdała sobie sprawę co się wydarzyło wyrwała się i wybiegła z naszego schronienia i zalała się łzami. Pobiegła do swojego ukochanego, chcąc przywrócić go do życia. Byłam tak oszołomiona, że nie wiedziałam co zrobić. Służby od razu zakuły ją w kajdanki, a ona szarpała się jak wyjęta z wody ryba. Sprawiała wrażenie, jakby zapomniała o mnie i o całym skoku. W tamtej chwili interesował ją tylko Lorenzo. Ja zawsze starałam się zachować zimną krew, więc szybko przeanalizowałam co mogę robić. Zrozumiałam, że dla Silene nie ma już ratunku i jeśli wyjdę ze swojej kryjówki to pogrążę również siebie. Dlatego uciekłam. Przecisnęłam się przez szczelinę między ścianką a chodnikiem i skierowałam się na pobliską ulicę. Starałam się wyglądać niewinnie, tak jakby nic się nie wydarzyło. W środku jednak nie byłam taka spokojna jak na zewnątrz.
Droga, wzdłuż której szłam nie była bardzo ruchliwa. Niespodziewanie jednak zatrzymał się koło mnie czerwony seat ibiza.
- Przepraszam, ma pani chwilkę? - zapytał ciemnowłosy mężczyzna z zarostem.
- Nie - odparłam zaniepokojona.
- Widziałem co się wydarzyło, radzę wsiąść, policja już wie gdzie pani poszła. Pierwszym miejscem, które sprawdzą będzie właśnie ta ulica. Ma pani przecież broń, a ja jestem tutaj, aby pomóc.
Zastanowiłam się chwilę, jednak wsiadłam do samochodu. Mężczyzna miał rację, był moją jedyną szansą.
YOU ARE READING
Gdyby nie Tokio...
FanfictionTokio jest narratorem "Domu z papieru", jednak co gdyby był nim ktoś inny? Jak potoczyłyby się losy gangu, a przede wszystkim Rio?