Rosja był ciekawy jak radzi sobie Wang Yao więc zaplanował, że odwiedzi to państwo. Dawno tam nie był dlatego bardzo się cieszył. Pomyślał, że przy okazji wystroi się w ładne kimono, które kupił sobie w Chinach. Po dłuższym rozmyślaniu pojechał do swojego sąsiada. Chciał zrobić mu niespodziankę, dlatego czekał pod jego domem, a kiedy Wang Yao wyjrzał zobaczył go. Był zdziwiony i lekko przestraszony, zastanawiał się, co Pan Rosja robi u niego w „domu". China zszedł do Ivan'a i spojrzał na niego podejrzliwie, krzyżując ręce przy piersi.
— Ivan, przyjechałeś tu na przeszpiegi, czy żeby zawracać mi dupę?
— No co ty, przyjechałem tu specjalnie dla ciebie. Patrz nawet ubrałem kimono. Tym razem nie jestem w stroju pandy.
Po twarzy Chin przeszedł cień i zaczął się zastanawiać jak to spotkanie pójdzie. Przecież Ivan się go uczepi i nie odejdzie nawet na sekundę, póki ten nie wróci do siebie.
— Pod warunkiem, że nie będziesz mnie irytował.
— Tego nie mogę obiecać. Czasem mi mówią, że jestem irytujący.
— No co ty nie powiesz, Rossia.
Braginsky się zaśmiał. — Mnie też miło cię widzieć.
— Skoro już jesteś, to chodź. Poczęstuję cię ramenem
— Ooo ~ Ramen — Rosja się ucieszył.
Yao zaprowadził go do kuchni, gdzie sporządzał ramen i miał zamiar zjeść go w samotności, a teraz jest zmuszony do towarzystwa Rosji, który szczerzył się jakby było mu do śmiechu.
A śmiech Rosji dźwięczał, niczym ten z horroru. Zasiadł do stołu i czekał aż Chiny poda mu ramen.— Na Buddę — wymamrotał China. Nie minęło dużo czasu, a on już marzył o chwili spokoju. Nalał ramenu do miski i podał go Ivan'owi
— A tak w ogóle, co cię podkusiło, żeby do mnie wpaść?
— Pomyślałem, że to będzie miłe jeśli cię odwiedzę. Dawno się nie widzieliiiiśmyy — odparł przerażająco.
— Jakoś mi było dobrze... Ale przynajmniej nie przyjechałeś jako panda
— Dobrze beze mnie?! Da ~ tym razem niet.
China spojrzał znudzony na Ivan'a i zaczął jeść swój ramen.— Są pewne rzeczy, dla których wolałbym siedzieć w swoim towarzystwie
— Dlaczegoo? Razem jest raźniej.
Mówił tym swoim przerażającym głosem i coraz bardziej przybliżał się do Chin.
Wang Yao spojrzał pytająco na Ivan'a.— Nie zbliżaj się i daj mi zjeść.
Popatrzył na niego zdziwiony. Nie był świadomy tego, że tak bardzo zbliżył się do Chin. Dopiero teraz zauważył
— Coś nie tak, Rossia?
— Nie nic, wszystko w porządku
— To wracaj do jedzenia, Rossia. Nie często masz okazję do jedzenia ramenu, co nie? — China zaczął delektować się zupą
— Jadam go tylko wtedy kiedy cię odwiedzam, a odwiedzałem cię zaledwie kilka razy, więc nie miałem zbytnio okazji.
— U tego całego Feliksa są smaczne dania.
— W szczególności pierogi i bigos.
— Daa.
China wzruszył ramionami i uznał, że z chęcią zjadłby takie pierogi.
— Smacznego więc.
Rosja skończył jeść Ramen i siorbał ostatnie kluski. A China uśmiechnął się, widząc, że Braginsky'iemu posmakowała jego zupa. — Chcesz dokładkę?
— Daa. Chętnie. Poprosił o dokładkę, a kiedy ją dostał szybko zjadł kolejną porcję ramenu. — Mm pyszny.
— Dobra, mam nadzieję, że nie pożałuję twojego towarzystwa.
— Nie pożałujesz. Mogę ci obiecać — Odparł zadowolony.— Okej, to chodź ze mną na spacer. Taki miałem plan na dzisiaj.
— To chodźmy — odpowiedział Ivan i poszedł z nim zwiedzać jego miasto.
China zaprowadził go do swojego miejsca, gdzie najczęściej bywał. Nad rzekę.
— Ładnie tu masz u siebie, Yao.
— A ty masz jakieś ładne miejsca u siebie? — China zapytał swojego gościa z ciekawością.
— Tak. Bardzo ładne. Polecam ci zwiedzić Moskwę albo Kreml
— Kiedyś wpadnę, może.
— Mam nadzieję. Ja już cię odwiedzałem parę razy — mruknął Ivan, czując rosnącą podekscytację, że Wang Yao wpadnie do niego wreszcie.
China uśmiechnął się niezręcznie. Czarnowłosy nie darzył takim zaufaniem do Ivan'a, jaką darzy Ivan do niego. Mimo że unika go jak może, to i tak przyjeżdża i coś albo ktoś ich ze sobą styka.
— Spodziewaj się, że nie przyjadę w ciągu najbliższych kilka dni — oznajmił China. — Chodźmy dalej. Masz jakieś życzenia?
— Raczej nie. Nie znam się na krajobrazach w twoim kraju. Zaprowadź mnie tam gdzie chcesz.
— Hmmm... — zastanowił się Yao. — To chodźmy tam, gdzie nas nogi poniosą. I przed siebie!
Zaczęło się zmierzchać. Wang Yao tak się wciągnął w swoje myśli, że zapomniał o obecności Rossi. Braginsky to zauważył i próbował go od nich odciągnąć.
— Huh?
— O czym myślisz?
— Mam takie dni, Rossia — zmarkotniał. Zdecydowanie był za bardzo ciekawski.
— Ach Rozumiem. Nie będę dopytywał zatem.
— Masz chęć na sushi i ryż? — China zwrócił się do Ivan'a. — Zgłodniałem— Jasne. Chętnie spróbuje twoich smakołyków
— No to chodź. — China mimowolnie złapał za dłoń Ivan'a i zaciągnął go do biegu.
Dotarli do miejsca, gdzie Wang Yao najczęściej przebywał. Podeszli do wolnego miejsca. Usiedli naprzeciwko siebie, dzięki czemu Ivan miał pełne pole do zachwytu nad urodą Azjaty.
— Ahh — westchnął Braginsky. — Wyglądasz dzisiaj tak ładnie i uroczo, Yao.
— Co? - China nie był przyzwyczajony do takiej bezpośredniości Ivan'a. — Eee, okej?
Przecież nie będzie skakać mu do gardła, że się mu podoba. Azjatycka uroda rzecz piękna.
Oboje zamówili sushi i ryż, i poczekali na swoje zamówienie. Po chwili do ich stolika podeszła dziewczyna, która ich obsłużyła. Przyniosła im to co zamawiali i odeszła od stołu.
— No to smacznego — powiedział Chiny
— Smacznego!Minęła chwila, po czym zjedli swoje potrawy. Po takim posiłku nie byli już głodni. Ich brzuchy były napełnione. Po zjedzeniu podziękowali i wyszli z restauracji. Tak właśnie skończył się ich dzień razem. Rosja po zjedzeniu musiał już wracać do swojego kraju. Było już późno, a wiedział, że ma jeszcze dużo pracy do zrobienia.
CZYTASZ
Rosja x Chiny. Hetalia
FanfictionFanfik tworzony jest dzięki rp. !Mogą być treści dla osób +15 lat. A każda scenka +18 zostanie oznaczona.